ROZDZIAŁ 9

7.7K 181 145
                                    

Miłego czytania. 📚🎭

──────────────────────────

Declan.

─ Co jej jest? ─ Zapytałem obserwując brunetkę od dłuższego czasu. Nie robiła nic poza siedzeniem i wlewaniem w siebie litrów alkoholu. Była nieobecna przez co zaczynałem podejrzewać, że coś ją trapi. Całe szczęście, że nie musiałem się tym przejmować, ale i tak nie mogłem się cieszyć jej nieszczęściem bo psuła atmosferę. Wkurwiało mnie to.

─ Zamordowali jej koleżankę. ─ Odpowiedziała mi wysoka blondynka siedząca obok niej. Też nie była w najlepszym nastroju.

─ Czyli mam rozumieć, że świętujecie śmierć waszej koleżanki? ─ Dziewczyna zgromiła mnie wzrokiem, ale dużo czasu nie minęło, a na jej twarz wpłynął słaby uśmiech. Wiedziałem, że uśmiechała się do mnie do czego byłem już przyzwyczajone że względu na to, że praktycznie każda laska to robiła.

─ Nie, Val potrzebowała alkoholu, a jej matkę zawiozłam do warsztatu bo miała do odebrania swój samochód. Zgaduję, że przechodzi teraz traumę po tym widoku. ─ Zmarszczyłem brwi. Były przy tym?

─ Widziałyście ciało? ─ Wypalił nagle Matt stojący tuż obok mnie. Nie rozmawiał bym z nimi gdyby nie to, że przez nich stawało się tu ponuro. Chciałem jakoś ich stąd wygonić, żeby nie musieć patrzeć na to co tu wyprawiały.

Brunetka, która do tej pory siedziała nieruchomo wgapiając się w blat uniosła wzrok na mojego przyjaciela i ze szklistym wzrokiem potaknęła głową. Matt podszedł do niej i przytulił z całej siły a dziewczyna złapała się go uporczywie płacząc w jego ramię. Przewróciłem oczami bo właśnie stałem wśród idiotów. Zaraz miałem kolejny wyścig i dobrze się składało bo nie wytrzymałbym z nimi ani minuty dłużej.

Nie jeden raz widziałem martwe ciało. Te mniej i bardziej pocharatane, ale tyle się już tego naogladałem, że nie robi to na mnie wrażenia.

Odwróciłem się od ryczących dziewczyn i wyszedłem z budynku kierując się w stronę swojego samochodu. Musiałem się przyszykować choć nawet jeślibym wjechał na trasę po czasie i tak bym wygrał. Moi przeciwnicy nie znali kluczowych rzeczy, które gwarantowały mi wygraną tylko musiałem dobrze je wykonać. Stosowałem je za każdym razem kiedy się ścigałem, a zdarzało się to bardzo często. Nie było to oszustwo, ale nawet jeśliby było to nikt nie zwracałby na to uwagi, bo każdy zawodnik robił wszystko, żeby wygrać. Wszystko było dozwolone prócz zjeżdżania z trasy. Podszedłem do swojego samochodu i otworzyłem drzwi, ale zanim wsiadłem podbiegła do mnie jakaś czarnowłosa dziewczyna.

Ułożyła swoje ręce na mojej klatce piersiowej i stanęła na palcach żeby złożyć na moich ustach spragniony pocałunek. Odwzajemniłem go i odsunąłem po chwili wsiadając do czarnego pojazdu. Często przed wyścigami podchodziły do mnie randomowe laski niosąc za sobą szybki pocałunek tłumacząc go „pocałunkiem na szczęście". Chodziło im o moją wygraną. Tak naprawdę chciały żebym podczas jazdy myślał o nich, ale tak się nigdy nie działo. Byłem skupiony na swojej wygranej. Ludzie mogą myśleć, że jestem zapatrzony w siebie, ale co ja im mogę powiedzieć. Nikt jeszcze ze mną nie wygrał, a po co miałbym kłamać, że jest inaczej. Dziś akurat pocałunek był wyjątkowo krótki. Przerwałem go, bo z jakiegoś powodu go nie chciałem. Coś mi przeszkadzało, ale zignorowałem to i podjechałem pod linię startu. Stałem między innymi samochodami w tym srebrnym Astonem należącym do Runea. Uchyliłem szybę z lewej strony i wystawiłem łokieć opierając go o drzwi. Na moje usta wpłynął przebiegły uśmieszek tak samo jak na Runea który przyjął tą samą pozycję co ja.

─ Gotowy na przegraną? ─ Zapytał z przekonaniem wciąż z igrającym na jego twarzy uśmieszkiem. Rozbawiło mnie to, że mówił to za każdym razem a i tak ponosił porażkę. Wierzył w siebie tak bardzo, że aż zacząłem się zastanawiać czy mu zacząć współczuć.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz