20.
🅓🅐🅡🅒🅨
Miałem się wybrać tylko na kręgle. Może bywałem lekko aspołeczny, ale nawet ja byłam kilka razy w kręgielni. Nie denerwowałem się samym faktem gry, ale tym, że miałem spędzić ten dzień z Mackenzie. Bez chemii, bez korków, bez żadnych rozkojarzeń.
Tylko ona i ja.
To będzie totalna katastrofa.
Spojrzałem na swoją granatową bluzę, a potem zerknąłem na leżące na krześle beanie. Przeczesałem dłonią włosy i w końcu zdecydowałem się zostawić okrycie głowy w domu. Zaczerpnąłem głębokiego oddechu i wyszedłem z pokoju.
Dom był wyjątkowo cichy, ojciec wyjechał bladym świtem i teraz trochę tego żałowałem. Co prawda nie był on modowym guru, ale odczuwałem potrzebę zapytania kogoś jak wyglądam. Poczłapałem do kuchni i nalałem sobie kawy. Był kwadrans po dziesiątej, do mojego spotkania z Mac została ledwo godzina.
Kiedy mnie wczoraj zaprosiła, w pierwszym odruchu chciałem odmówić. Pasowałem i do kręgielni i do Mackenzie Pool jak pięść do nosa, ale gdzieś tam w środku odczułem potrzebę pobyć dłużej z Manckenzie. Poza tym jej smutny wyraz twarzy przesądził sprawę. Najpewniej zrobię z siebie idiotę, ale cóż... wychodziłem z własnej strefy komfortu i w pewien sposób byłem z tego dumny.
Złapałem za telefon i napisałem pospieszną wiadomość do Paxtona, że trochę się denerwowałem. Jego odpowiedź przyszła niemal błyskawicznie i sprawiła, że zaśmiałem się pod nosem.
Przestań być babą. Zaprosiła cię, więc chce spędzić z tobą ten dzień.
— No tak — mruknęłam do siebie. — Racja.
Dopiłem kawę, przejrzałem się w odbiciu metalowego czajnika i poszedłem po klucze od auta. Miałem przyjechać po Mac o jedenastej. I to też napawało mnie lekkim poddenerwowaniem. To spotkanie wyglądało jak randka. Czy Mackenzie to miałam na myśli zapraszając mnie na kręgle? Czy miałem kupić kwiaty? Ubrać się jakoś bardziej elegancko? Czy...
Zaczerpnąłem głębokiego oddechu i przetarłem twarz dłonią.
— To tylko kręgle. Spotkanie dwójki przyjaciół, przestań to tak analizować! — warknąłem na siebie.
Byłem na siebie zły, bo przecież znałem Mac ledwo siedem tygodni, a zaczynałem zmieniać się w bohatera głupiej romantycznej komedii. Sprawdzanie w lustrze jak wyglądałem w danej bluzie, wysyłanie esemesów Paxtonowi, czucie dziwnych skurczy w brzuchu — to nie byłem ja. Wiedziałem jak to się skończy, moim rozczarowaniem, więc wolałem nie rozbudzać w sobie nawet ziarenka nadziei.
Drogę do Lake Creek pokonałem w niecałe dwadzieścia minut. Moje oczy strzelały to w lewo to w prawo. Dzielnica Mackenzie znacznie różniła się od mojej. Mogłem się założyć, że każdy dom posiadał potężny basen w ogrodzie. Skrzywiłem się na widok tego dostatku i poklepałem kierownicę starego forda.
Dom Mac znajdował się na końcu ulicy i mimo, że był mniejszy od większości posiadłości i tak reprezentował się naprawdę dostojnie. Do czerwonych drzwi prowadziła kamienna ścieżka, a krzaki róż rozpościerały się pod każdym z okien. Znałem Mackenzie ponad półtora miesiąca, ale nigdy nie byłem w jej domu. Zawsze spotykaliśmy się u mnie bądź w mojej pracy. Na początku myślałem, że się mnie wstydziła, ale po czasie zrozumiałem, że to siebie uważała za powód do wstydu.
Siebie i swoją rodzinę.
Ten piękny dwupiętrowy dom, z wypielęgnowanymi krzakami róż, równo przyciętą trawą i urokliwie wyglądającą kamienną ścieżką skrywał w swoim wnętrzu dużo bólu. I Mac chyba nie chciała mi go jeszcze pokazać.
A ja nie zamierzałem naciskać. Chciałem dać jej tyle czasu ile potrzebowała.
Drgnąłem, gdy czerwone drzwi się uchyliły i znajoma sylwetka wyłoniła się z wnętrza domu. Ubrana w puchową zieloną kurtkę, Mackenzie szła dziarskim krokiem w stronę mojego auta. Wsunęła się zgrabnie na siedzenie pasażera i zapięła pas. Odetchnąłem w duchu, gdy zobaczyłem, że miała na sobie zwykłe jeansy i tenisówki, a jej twarz była ledwo muśnięta makijażem.
To nie była randka — pomyślałem i starałem się przekonać samego siebie, że taki obrót spraw był mi jak najbardziej na rękę.
— Gotowy na kręgle? — zapytała, gdy wrzuciłem bieg.
Wzruszyłem ramionami, a ona pokręciła głową.
— Daj spokój, Davies, będzie fajnie. Kupię ci nawet hot doga. — Puściła mi oko.
— Z całą pewnością będzie fajnie, gdy będę się musiał wbić w buty z wypożyczalni — sarknąłem. — Zdajesz sobie sprawę ilu ludzi ma grzybicę stóp bądź kurzajki?
Brwi Mackenzie uniosły się, a jej nos się zmarszczył.
— Oni dezynfekują buty po każdym wypożyczeniu — odparła mało pewnie, a ja się zaśmiałem.
— Wiesz kto tam pracuje? — zapytałem. — David Prescott.
Mac skrzywiła się i wydała jęk rozpaczy. Prescott był doprawdy obrzydliwym typem. Wciąż pamiętałem jak w czwartej klasie wyciągał kozy z nosa i później strzelał nimi z palca w innych uczniów. Higiena nie była jego mocną stroną i bardzo wątpiłem, by on cokolwiek kiedykolwiek dezynfekował.
— Ty to potrafisz popsuć zabawę. — Mac założyła ramiona na piersi i naburmuszyła się.
— Tylko stwierdzam fakty.
Dziewczyna wydęła wargi, ale już nic nie powiedziała. Do Galaxy zajechaliśmy za kwadrans dwunasta. Z trudem znalazłem wolne miejsce do zaparkowania i w końcu wygramoliłem się z błękitnego Forda. Słońce właśnie wyszło zza chmur i zaświeciło nam wprost w twarze, Mac uśmiechnęła się na uczucie ciepła na skórze, a potem zerknęła na mnie.
— Chodź, marudo. Zabawę czas zacząć.
Mruknęła do mnie, po czym odwróciła się na pięcie, a ja spojrzałem tęsknię na auto. Może nie było jeszcze za późno by się z tego wykręcić i wrócić do domu — zastanawiałem się.
— Darcy! — krzyk Mackenzie sprawił, że niemal podskoczyłem w powietrzu. — Nawet nie myśl o daniu nogi — ostrzegła mnie. — Będziemy się dobrze bawić czy tego chcesz czy nie — powiedziała mrużąc oczy, a ja westchnąłem.
— Raczej nie chcę — bąknąłem.
— Cóż, nie masz tutaj nic do gadania — zawyrokowała i weszła do galerii, a ja poczłapałem za nią z nieszczęśliwą miną.
Hej, hej!
Ostatni rozdział w tym roku! Kiedy ten czas tak zleciał?
Życzę Wam szampańskiej, ale i bezpiecznej zabawy jutro. Mam nadzieję, że 2024 rok będzie pełen szczęścia, zdrowia i wszystkiego co najlepsze.
Buziaki!
M.
CZYTASZ
(Nie)idealni | YA +14 ZAKOŃCZONE
RomanceMackenzie Pool to teoretyczna przyszła królowa pszczół liceum Sky Gardens. Jest popularna i lubiana przez kolegów i koleżanki, cóż, przez większą część z nich. Darcy Davies - chemiczny geniusz, wydaje się oporny na jej urok i z uwielbieniem wytyka...