Rozdział 22

100 8 1
                                    

- Niech ktoś jej pomoże! - wykrzyczałem w stronę pielęgniarek. Jedna z nich biegła już z łóżkiem szpitalnym, na którym kazała mi położyć dziewczynę. Druga wygoniła mnie ruchem ręki ze szpitala, więc zawiedziony i zły na siebie pojechałem do domu.

- Dlaczego, dlaczego pozwoliłem jej samej pójść, przecież mogłem przewidzieć, że coś się stanie, w końcu byli tam gangsterzy i inni nie do końca bezpieczni ludzie, gdybym jej nie pozwolił się oddalać to byłaby cała, zdrowa i nie leżałaby teraz w szpitalu. Jak ja mogłem do tego dopuścić- cały czas karciłem się za to stojąc od dobrych piętnastu minut w ogromnym korku w drodze do domu - Dlaczego akurat T/I?! - krzyknąłem zrozpaczony i z całej siły uderzyłem pięściami w kierownicę

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że coś do wspomnianej wcześniej dziewczyny czuję. Nie mogłem jej teraz stracić, nawet nie chcę dopuszczać do siebie tej myśli, że mogłoby coś takiego się stać.

Wróciłem do domu, zaparkowałem samochód po czym ruszyłem w kierunku wejścia do budynku, w którym swoją drogą było bardzo, ale to bardzo cicho. Nie było żadnej żywej duszy. Mogłem przysiąc, że dało się usłyszeć bicie własnego serca. Przyzwyczajony do tego, iż zawsze jak wracałem to słyszałem głos T/I czułem się nieswojo.

Rozejrzałem się po pomieszczeniach, napiłem się wody z butelki i zrezygnowany udałem się do swojego pokoju. Wlokłem się po schodach, gdyż nie chciało mi się nic robić. Docierając w końcu do pomieszczenia rzuciłem się na łóżko, starając się pozbierać i poukładać swoje myśli. Byłem tym wszystkim tak zmęczony, że sam nie wiem kiedy oddałem się w objęcia Morfeusza.

Następnego dnia, wypoczęty po dziesięciogodzinnym śnie poszedłem do łazienki w celu wzięcia orzeźwiającego prysznica. Po zakończonej czynności założyłem czyste ubrania i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do kuchni, gdzie zjadłem szybkie śniadanie.

Opuściłem dom, uprzednio zamykając drzwi na klucz, wsiadłem do auta, ruszając w kierunku szpitala.

Zaparkowałem pod ogromnym budynkiem. Wchodząc do środka zaczepiłem jakąś starszą kobietę.

- Przepraszam, mogłaby mi Pani powiedzieć, gdzie znajduje się recepcja? - zapytałem.

- Oczywiście synu, idź korytarzem do końca i skręć w prawo - odpowiedziała sympatycznym tonem staruszka.

- Dziękuję Pani bardzo, miłego dnia - podziękowałem i ruszyłem we wskazanym mi kierunku. Już po chwili byłem w recepcji. Podszedłem do wysokiego biurka.

- Dzień dobry, mógłbym się dowiedzieć gdzie leży T/I T/N?

- Jest Pan z rodziny? Informacji udzielamy tylko najbliższym - odezwała się nieprzyjaźnie siedząca tam młoda kobieta.

- Tak jestem jej chłopakiem, a teraz powiedz mi gdzie ją mogę znaleźć - warknąłem, przez co tamta aż się wzdrygnęła.

- Sala 216 na piętrze trzecim, tam jest winda - wskazała palcem dźwig osobowy - A żebyś się tam zaciął - dodała pod nosem, jednak ja na jej nieszczęście ją usłyszałem.

- Słuchaj paniusiu, trochę szacunku do drugiego człowieka, albo wrócę tu i inaczej się policzymy - ostrzegłem.

- Ta? Chodź na solo kutasiarzu.*

- Sama tego chciałaś lafiryndo - podszedłem do niej, zamachnąłem się i z całej siły przywaliłem jej w twarz, po czym jak gdyby nigdy nic poszedłem w swoją stronę.

Złapałem klamkę od pomieszczenia, w którym znajdowała się T/I, jednak nie zdążyłem jej nacisnąć, ponieważ przerwał mi czyiś głos.

- Wie Pan, że nie wolno tu wchodzić?

- Chciałem się tylko zobaczyć z dziewczyną - odparłem.

- Jak się nazywa? - spytał nagle facet ni z gruszki ni z pietruszki.

- T/I T/N, a co Panu do tego? - spojrzałem na faceta, któremu uśmiech zszedł z twarzy.

- Przykro mi ale Pańska dziewczyna zapadła w śpiączkę.

Te słowa były dla mnie jak cios poniżej pasa.

- Nie to niemożliwe! - wykrzyknąłem i wbiegłem do pomieszczenia.

Pod jedną ze ścian leżała T/I podpięta do różnych urządzeń, które wydawały dziwne dźwięki. Obok stał stolik na kółkach z przeróżnymi lekami oraz strzykawkami. Gdy to ujrzałem, moja psychika tego nie wytrzymała. Podbiegłem do niej z płaczem, łapiąc ją za rękę do której miała podpiętą kroplówkę.

- Nigdy sobie tego nie wybaczę - szepnąłem i pogładziłem kciukiem rękę dziewczyny, a łzy spływały mi ciurkiem po policzkach.


Szczęśliwego nowego roku!! Może rozdział nie należy do tych najszczęśliwszych, ale mimo to życzę Wam, by ten rok przyniósł wam radość, miłość, spełnienie najskrytszych marzeń oraz był wolny od wszelkich problemów.

Trzymajcie się ciepło.



*memik :)

*memik :)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
My mafia boy - Jeon JeonggukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz