Rozdział 27

17 4 1
                                    

Ojciec T/I - Piotr             

Matka T/I - Monika

Pov. Rodzice T/I

2 DNI PO ZNIKNIĘCIU CÓRKI

- Piotrek, boję się - wyznała kobieta do męża. - A jeśli coś jej się stało? 

Oboje zamartwiali się o swoją córkę, która nie wróciła do domu ze szkoły. Początkowo myśleli, że poszła do którejś z koleżanek na noc i nie słuchali, gdy dziewczyna im o tym mówiła, jednak dwudniowa nieobecność oraz brak możliwości skontaktowania się z nią ich zaniepokoiła. 

- Może powinniśmy zawiadomić policję? - zaproponował żonie.

- Myślę, że najpierw musimy zadzwonić do szkoły i zapytać się jej koleżanek, czy jej nie widziały. Mam gdzieś numery do ich mam - mówiąc to, zaczęła przeglądać kontakty w telefonie.

Kobieta zadzwoniła do wszystkich osób, u których mogła być T/I, lecz z każdym kolejnym połączeniem stawała się coraz bardziej nerwowa.

- To jest już ostatnia osoba... Dzwonię

- Halo? - odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.

- Dzień dobry, czy nie ma przypadkiem u was mojej T/I?

- Niestety nie... Coś się stało?

- Od dwóch dni nie ma jej w domu i myślałam, że może jest u którejś z koleżanek. No cóż, dziękuję, będę szukać dalej - już miała się rozłączać, ale kobieta, do której dzwoniła powiedziała:

- Chwileczkę, spytam córkę, czy nie ma z nią kontaktu.

Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, jednak po chwili dało się słyszeć z daleka inny głos, mówiący:

- No właśnie nie mogę się do niej od paru dni ani dodzwonić, ani dopisać. Myślałam, że jest chora i tyle.

- Niestety, nie możemy pomóc... Bardzo mi przykro.

- No cóż, dziękuję. Będziemy szukać dalej - podziękowała Monika, po czym się rozłączyła.

- Skarbie mam złe wieści, nikt jej nie widział - poinformowała męża ze słyszalnym smutkiem w głosie.

- W szkole też nic nie wiedzą... - dodał Piotr.

Przez dłuższą chwilę stali w milczeniu.

- To wszystko przez nas!!! - wybuchła kobieta. - Gdybyśmy jej tak nie zaniedbywali, może by nie uciekła!!! A teraz zaginęła i nawet nie wiadomo czy żyje! Tak bardzo chciałabym cofnąć czas!

- Ja po prostu myślałam, że chce być już samodzielna i przez lata to ciągnęłam... Pozwalałam jej na wszystko, żeby czuła się wolna... Przynajmniej według mnie... - łkała.

- Nie martw się, znajdziemy ją całą i zdrową - pocieszał mężczyzna. - Ale zgłaszam to na policję. Jeśli się zaangażują to znajdą ją o wiele szybciej niż my sami.

- Dobrze.

Rodzice T/I jeszcze tego samego dnia udali się na najbliższy komisariat, gdzie zgłosili zaginięcie. Ich zgłoszenie zostało przyjęte, a policjant kazał być w kontakcie, ponieważ będzie dzwonił, jak tylko znajdą jakiś trop.

3 niespokojne dni od zgłoszenia dostali telefon, z prośbą o jak najszybsze przyjechanie na komisariat. Niewiele myśląc wsiedli do swojego samochodu i popędzili na posterunek policji oddalony o mniej więcej 15 kilometrów.

Oboje wybrali krótszą drogę. Jadąc przez obwodnicę miasta byli pełni nadziei znalezienia córki, ale nagle z naprzeciwka wyjechała pędząca slalomem z zawrotną prędkością ciężarówka wioząca paliwo. Ojciec T/I próbował uniknąć czołowego zderzenia z tirem, zjeżdżając na przeciwległy pas, jednak zderzył się z czteroma samochodami. Jeden z nich zaczął się palić, zajmując następne pojazdy, które brały udział w wypadku. Mimo szybkiej interwencji innych uczestników ruchu, nikogo nie udało się uratować.

                                                         ***

NOW

Pov. T/I

Od oświadczyn Jungkooka minęły dwa tygodnie, a ja ciągle przeżywam to tak, jakby to było wczoraj. Na dodatek chłopak zrezygnował z bycia mafiozą, a za pomocą znajomych i mediów rozprzestrzenił informację, że został zamordowany. (Nie martwcie się zmienił trochę swoją twarz w zdjęciach w internecie tak, aby nie można było go teraz rozpoznać na ulicy.)

Właśnie wróciliśmy z krótkiej przejażdżki rowerowej. Jungkook schował sprzęt do garażu, a ja szłam do kuchni nastawić wodę na ciepłą herbatę, ponieważ na zewnątrz było chłodniej niż się spodziewaliśmy. Zalałam torebki wrzącą wodą, odstawiłam je na stół, aby napój zdążył się zaparzyć, a po chwili telefon rozbrzmiał w mojej kieszeni.

Wyjęłam go, jednak ku mojemu zaskoczeniu, na ekranie widniał obcy numer. Spojrzałam na jego początek i zobaczyłam kierunkowy z Polski.

Dziwne - pomyślałam. - Przecież mam nowy telefon i kartę, a w kontaktach mam tylko trzy osoby.

- Dzień dobry, czy to pani T/I T/N? - usłyszałam zdanie w swoim ojczystym języku.

- Tak, to ja. W czym mogę pomóc?

- Mamy dla pani złą wiadomość. Otóż pani rodzice nie żyją.

- Co! Ale jak... Przecież...

- Zginęli około pół roku temu w wypadku drogowym. Bardzo nam przykro.

- Skoro wiedzieliście o tym od prawie roku, to dlaczego nie dostałam informacji wcześniej!?

- Kontakt z panią był zerowy, nawet policja nie mogła pani namierzyć. Zatrudniliśmy najlepszego detektywa i dowiedzieliśmy się, gdzie pani jest oraz zdobyliśmy pański numer telefonu. Ale mniejsza z tym. Potrzebna jest pani w Polsce, aby podpisać wszystkie papiery. Kiedy może pani przyjechać?

- Mam nadzieję, że najszybciej jak to możliwe. 

- W takim razie do widzenia.

Musiałam być blada, ponieważ Jungkook, który właśnie wszedł do salonu wyglądał na zmartwionego.

- T/I coś ci jest? Czemu jesteś aż tak biała jak kreda? - zapytał.

- Moi rodzice nie żyją... - odpowiedziałam.





Dziś trochę drastyczniejszy rozdział, z dużą ilością rozmów telefonicznych XD

Miłego wieczoru <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 6 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My mafia boy - Jeon JeonggukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz