Rozdział 6

269 57 16
                                    

ALAINA

Przez ostatnie dni między mną a Masonem zrobiło się spokojniej. Może to przez ten mój drobny wypadek, może przez to, że mniej na siebie wpadaliśmy, Mason nie miał okazji rzucić kilku nieprzyjemnych słów w moją stronę. Zauważyłam jednak, że coś go trapiło. Chodził zamyślony, nieco nieobecny, ale nie ryzykowałam rozmową z nim. Z pewnością byłam ostatnią osobą na ziemi, z którą chciałby rozmawiać.

W The Black Raven jak zwykle mieliśmy sporo pracy. Ostatnio z dziewczynami dekorowałyśmy pub i restaurację w klimacie jesieni. Oczy gości cieszyły piękne liście w żółtych, pomarańczowych i czerwonych odcieniach, do tego kolorowe dynie i jesienne kwiaty. Uwielbiałam jesień, która urzekała mnie swoim pięknem i cieszyła kolorowymi barwami. Z niecierpliwością czekałam też na Święto Dziękczynienia i na pyszne dyniowe ciasto mojej mamy. Zawsze piekła najlepsze na świecie. Było puszyste, wilgotne, aromatyczne i idealnie pasowało do gorącej czekolady. Nie mogłam narzekać na swoje dzieciństwo, bo było bardzo udane. Brakowało mi tylko rodzeństwa, jednak rodzice nie zdecydowali się na więcej dzieci. Musiałam przyznać, że do pewnego momentu naprawdę całkiem dobrze nam się powodziło. Może i nie pławiliśmy się w luksusach, ale wystarczało nam na życie, a rodzice mieli nawet odłożone oszczędności. Mama była krawcową i odkąd tylko pamiętam uczyła mnie szycia, a tata pracował w firmie budowlanej. Wszystko posypało się, gdy stracił pracę i przez długi czas nie mógł znaleźć kolejnej. Pensja mamy okazała się nie być wystarczająca, przez co trzeba było ruszyć zaoszczędzone pieniądze na codzienne życie. Gdy tata powiedział, że w końcu udało mu się znaleźć pracę, miałam nadzieję, że teraz wszystko zacznie się układać. Niestety bardzo się myliłam. Wtedy jeszcze nie wszystko rozumiałam, bo tata wcale nie dostał żadnej nowej pracy, a zaczął grać w kasynach. Miał takie dwa etapy. Kiedy wracał z „pracy" zadowolony, kupował mi słodkości, a dla mamy zawsze jakiś prezent oraz ten etap, gdy chodził zdenerwowany, pił i kłócił się z mamą. Było jasne, że raz wygrywał a raz przegrywał. Przez ostatni rok właśnie ten etap towarzyszył nam niemal codziennie. Tata coraz częściej pił, nie wracał przez kilka dni do domu, a gdy się pojawiał to były awantury. Mamie mówił, że ma problemy w pracy, ale to jego sprawa i ma się nie wtrącać. Niestety z dnia na dzień było coraz gorzej aż pewnego dnia ojciec nie wytrzymał i popełnił samobójstwo. Zaledwie kilka dni po jego śmierci odezwali się pierwsi wierzyciele i wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty. Skończyło się spokojne życie, obchodzenie urodzin, czy świąt, każdy następny dzień był strachem. Gdy poznałam Masona miałam wrażenie, że w końcu mój los się odmienił. Jego miłość pozwalała mi przetrwać kolejne trudne chwile i dawała nadzieję na lepszą przyszłość. Teraz niestety Mason patrzył na mnie, jak na największe zło świata.

Dziś miałam przyjść do pracy dwie godziny później, więc pomyślałam, że przeznaczę ten czas na małe porządki. Zaczęłam jednak od naprawienia szafki w kuchni tyle, że nie miałam pod ręką żadnych narzędzi. Przypomniałam sobie, że w garażu była skrzynka z narzędziami. Założyłam buty i wyszłam na dwór. Gdy weszłam do garażu okazało się, że Mason też tu był. Obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem, po czym spuścił wzrok wbijając go w wyświetlacz telefonu. Wrócił ignorujący mnie Mason.

– Ach to ty – rzuciłam równie obojętnie.

– Czyżby mój widok cię rozczarował? – zapytał z kpiną.

– Potrzebuję skrzynki z narzędziami – powiedziałam, rozglądając się dookoła aż zobaczyłam skrzynkę. – O! Właśnie tej.

– Bawisz się w majsterkowicza?

– Czasami trzeba. A! Przypomniałam sobie. W piątek mamy zarezerwowaną restaurację.

– Jakieś przyjęcie?

Hidden DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz