przyjemnej lektury, moje magnolie — wika
⊱✿⊰
Zanim Jeongan udał się na pierwsze spotkanie z następcą tronu, musiał prędko przyswoić sobie wiele informacji, aby przypadkiem się nie zbłaźnić i nie zachować się na niekorzyść dziadka. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że w oczach wszystkich jest wnukiem Pierwszego Ministra, nie Jeonganem. Nikogo nie obchodziło, jak ma na imię, co sprawia mu radość, czy woli ciepłe, czy zimne napoje, czy podczas pełni księżyca ma problemy z zaśnięciem. Liczyło się, że jego dziadek to Ahn Soan, wspaniały urzędnik, z którego zdaniem zawsze liczy się sam władca Joseon.
Następca tronu, któremu Jeongan miał towarzyszyć w nauce, był dwudziestodwuletnim mężczyzną. Urodził się w roku mujin, a więc w roku smoka, yang i ziemi — idealna kombinacja dla przyszłego króla, można by rzec, i zapewne niejeden królewski astrolog przepowiedział mu szalenie obiecującą przyszłość. Uwielbiał jazdę konno i często grał w gyeokgu*, fenomenalnie radził sobie także w łucznictwie. Jeśli chodziło jednak o naukę... wciąż miał pewne braki. O ile pisanie rodzimym alfabetem nie sprawiało mu problemów, o tyle uwielbiane wśród arystokracji znaki hanja bez przerwy mylił. Znał jeszcze jedno pismo, to jest manmun, którego używano w języku mandżurskim. To pismo bardzo mu się podobało, następca tronu słynął zresztą z zamiłowania do języka dynastii Qing i cenił sobie, jeżeli ktoś umiał się nim posługiwać.
(*Sport jeździecki pochodzący z Chin i podobny do polo).
Kiedy Jeongan usłyszał ostatnią z informacji, coś zakuło go w pierś. Dotąd nie rozumiał, dlaczego sam musiał uczyć się mandżurskiego. Egzaminy urzędnicze, do których przygotowywał się od najmłodszych lat, nie obejmowały jego znajomości. Poza tym w jego szczegółowo zaplanowanej przez dziadka przyszłości nie było mowy o staniu się dyplomatą.
Czy w takim razie od początku chodziło o przypodobanie się następcy tronu? Jeongan nie miał pewności, mógł jedynie gdybać, ale i tak czuł się wykorzystany.
Służący pomogli mu przywdziać przygotowane dzień wcześniej szaty, a potem wsiadł do lektyki, nieco skromniejszej od tej dziadka. Niesiony przez czterech tragarzy wyruszył w drogę, wachlując się papierowym wachlarzem.
Za pierwszym razem, gdy udawał się do pałacu Changdeok, czuł podekscytowanie. Bynajmniej nie wynikało ono z faktu, że miał znaleźć się na królewskim dworze. To Księżycowy Świt, który miał wystąpić po ogłoszeniu wyników Wielkiego Konkursu, sprawił, że serce Jeongana trzepotało jak skrzydła poderwanego do lotu motyla.
Uśmiechnął się, zakrywając twarz wachlarzem. Uderzyło w niego bowiem wspomnienie wirującego kisaeng, tańczącego z tak wielką gracją, jakby same Niebiosa zesłały go na ziemię, by pokazywał innym swój talent. To chyba wtedy się w nim zakochał. Nie, wróć. Zakochał się od pierwszego wejrzenia, na werandzie w Yangsu, gdy Księżycowy Świt zjawił się, przynosząc ze sobą zapach magnolii. Ale wtedy, w pałacu, gdy Jeongan miał szansę ujrzeć jego kunsztowny występ, uświadomił sobie, czym jest to uczucie, które zakwitło w jego młodym sercu.
Myślał o nim przez całą drogę na królewski dwór, a także i wtedy, gdy zszedł z lektyki i ruszył naprzód, prowadzony przez dziadka. Zupełnie nie poświęcał uwagi mijanym budynkom, dziedzińcom murom czy roślinności. Nic, co napotykał jego wzrok, nawet w połowie nie było tak interesujące, jak wyobrażenie Księżycowego Świtu.
— Tylko mnie nie zawiedź — przypomniał mu dziadek, gdy docierali do Sali Seongjeonggak, to jest budynku, w którym uczył się książę koronny. Jego dosłowna nazwa, zapisana chińskimi znakami, brzmiała „Skoncentruj się swym czystym umysłem i miej serce we właściwym miejscu". — Zapewniłem Jego Wysokość, że będziesz odpowiednim towarzyszem do nauki dla następcy tronu, nie zapominaj o tym.
CZYTASZ
KISAENG ORAEBI
RomanceHyowol, znany jako Księżycowy Świt, to jedyny męski kisaeng, w dodatku cieszący się sympatią wśród arystokratycznych bywalców domu uciech. Znany z czarującej urody, bystrego dowcipu i niezwykłego intelektu, przyciąga mężczyzn z każdego zakątka Joseo...