12 ❁ Poszukajmy odprysków księżyca

412 64 58
                                    

przyjemnej lektury, moje magnolie — wika

⊱✿⊰


Przez następne dni Jeongan zastanawiał się intensywnie nad tym, gdzie i w jaki sposób powinien szukać informacji o Księżycowym Świcie. Na razie wiedział, że mężczyzna nazywał się tak naprawdę Min Hyowol i pochodził z klanu Yeoheung Min, lecz na tym kończyły się wszelkie poszlaki. Wydawało mu się, że nie zna nikogo o takim nazwisku — a nawet jeśli w przeszłości ktoś mu się nim nie przedstawił, Jeongan nie zdołał zarejestrować tego w swojej pamięci. Czasami naprawdę żałował, że brakuje mu umiejętności zapamiętywania twarzy i imion.

Zapytanie się dziadka absolutnie nie wchodziło w rachubę, równie ryzykowne było także zwrócenie się do Eonguna. Może w takim razie Kim Jinhwa by coś wiedział? Tylko jakby miał go o to zapytać, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń?

Pomysł przyszedł do niego kilka dni później, dość nagle i bez żadnego wyzwalacza. Potem musiał jeszcze zaczekać, aż dziadek będzie w dobrym nastroju i dodatkowo najpierw poinformował go, że został osobiście pochwalony przez księcia koronnego. Następca tronu widział w nim doskonałego partnera do nauki, a zresztą, odkąd wybrali się do Yangsu, spędzał z nim jeszcze więcej czasu.

Nazajutrz po wypadzie, który zakończyło pijaństwo księcia, następca podziękował Jeonganowi za pomoc. Oczywiście jego wybryki nie obeszły się bez echa, zwłaszcza że książę nie był w stanie stawić się na porannej nauce. Koniec końców kajał się przed ojcem, tłumacząc, że pił do późna w swojej komnacie, a jego wymsknięcie się poza pałac pozostało sekretem.

— Czasami zapominam, że mam słabą głowę — wytłumaczył książę, gdy rano Jeongan złożył mu wizytę. Miał zmizerniałą twarz, a w pogotowiu czekała misa, bo męczyły go wymioty. — Ojciec na bank mnie dziś zruga, ale to nie pierwszy i nie ostatni raz. Gorzej byłoby, gdyby wiedział, gdzie byłem.

— Teraz mam wyrzuty sumienia, że zgodziłem się na to wyjście — westchnął Jeongan.

— Ty się nie przejmuj, przecież to był rozkaz.

— Mogłem odmówić i poprosić o karę.

— Naprawdę nie musisz się przejmować — zapewnił książę. — W każdym razie naprawdę bardzo ci dziękuję. Dawno tak dobrze się bawiłem. A skoro już o tym rozmawiamy... Czy dobrze zauważyłem, że ty i Księżycowy Świt za sobą nie przepadacie?

— Ależ skąd! — zaoponował prędko yangban. Po chwili uświadomił sobie, że za bardzo uniósł głos, więc spuścił głowę. Starał się nie zapominać, że mężczyzna znajdujący się przed nim jest następcą tronu. — Jeśli mogę zapytać, to skąd go znasz, Wasza Książęca Mość?

— Jakiś czas temu wpadliśmy na siebie, gdy byłem na mieście. Eunuch, który mi towarzyszył, opuścił mnie, aby załatwić swoją prywatną sprawę i nie wracał, kiedy przyszło do tego, abym zapłacił za swój posiłek. Księżycowy Świt zapłacił więc za mnie, a wczoraj spotkałem się z nim, aby oddać mu tę należność. Nie lubię być nikomu dłużny — dodał, jakby chcąc wytłumaczyć swoje intencje.

Jeongan pokiwał głową ze zrozumieniem. W duchu odetchnął z ulgą. Konkurowanie o względy Księżycowego Świtu z przystojnym generałem to jedno, ale konkurowanie z księciem koronnym... To było przecież spisane na straty. Oczywiście pomijając fakt, że najprawdopodobniej nawet wtedy, gdyby wokół kisaeng nie kręcił się ani jeden mężczyzna, on i tak nie chciałby dać szansy Jeonganowi.

Na razie — pocieszał się w myślach młodzian.

Teraz jadł kolację z dziadkiem i czekał na dobry moment, układając sobie w głowie wszystko to, co chciał mu powiedzieć. Ubiegłej nocy przemyślał każdy możliwy scenariusz.

KISAENG ORAEBIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz