21 ❁ Wygląda jak miłość kogoś z ulicy Jongro

212 53 36
                                    

przyjemnej lektury, moje magnolie <3 — wika

⊱✿⊰


Wolność Ahn Jeongana smakowała słodko-gorzko, jak chryzantemowe placuszki, które w Fioletowym Zakazanym Mieście podawano mu do przedpołudniowej herbaty. Jadł je z grzeczności, a raczej skubał po trochu, bo zaraz po przyjeździe do stolicy Qing stracił apetyt. Stało się tak za sprawą niemalejącej, a wręcz sięgającej zenitu tęsknoty za Księżycowym Świtem, którego wciąż nie udało mu się spotkać.

Pierwsze dni w pałacu spędził u boku księcia koronnego, który bezustannie zapraszany był na spotkania najrozmaitszego formatu. Po bankiecie powitalnym zobaczył się z księciem Bao tylko raz, by przepłynąć się smoczą łodzią na jednym z ogromnych jezior, i napić się kapki mocnego, rozpalającego od środka alkoholu. Innego dnia następca tronu został zaproszony do konsulatu Joseon i naturalnie tam również Jeongan udał się wraz z nim. Do tego kolacja u jednego z dyplomatów, który wziął sobie za żonę kuzynkę księcia korony, z którą ten pragnął się zobaczyć, korzystając z prawdopodobnie jedynej okazji w życiu.

Nadszedł czas intronizacji księcia Bao na następnego cesarza Chin, na którą rzecz jasna przyjaciele także udali się razem. Ubrani w swe oficjalne szaty i z darami przywiezionymi z Joseon stawili się na ogromnym placu, pełnym ustrojonych namiotów i suto zastawionych stołów. Gości było co niemiara, łącznie ze służącymi i strażą w wydarzeniu mogło brać udział nawet dziesięć tysięcy osób.

— Za kim się tak rozglądasz? — spytał książę, gdy z Jeonganem zajęli już wyznaczone miejsca. — Przecież już ci mówiłem, że raczej go tutaj nie ma.

— Trudno się nie rozglądać, gdy wokół tyle się dzieje — odparł grzecznie yangban.

— Jak zwykle karmisz mnie mądrze dobranymi słowami, które niekoniecznie pokrywają się z tym, co naprawdę myślisz.

— Wasza Książęca Mość — westchnął Jeongan.

— Szukałem go — zaczął mówić książę. Zerkał na swego towarzysza kątem oka, twarz miał zaś zwróconą w stronę długiej alei, którą lada moment miał kroczyć w podniosłej chwili książę Bao. — Jeszcze zanim wyruszyliśmy z Joseon, uruchomiłem swoje kontakty, aby dowiedzieć się, gdzie przebywa. Po śmierci cesarza wszystkie mieszkanki jego haremu muszą opuścić Fioletowe Zakazane Miasto, więc domyślałem się, że go gdzieś odesłali. Z tymże nie udało mi się...

— Zaraz, zaraz — przerwał mu Jeongan, wybałuszywszy oczy. Mięśnie brzucha spięły się mimowolnie, właściwie cały się spiął i siedział sztywno, ogarnięty dziwnym przerażeniem. — Jak to... haremu? Czy to jakaś mandżurska praktyka, by trzymać tam również artystów, czy może źle zrozumiałem...?

— Księżycowy Świt nie żył tutaj jako artysta.

Cieszył się, że siedzi, bo z pewnością ugięłyby się teraz pod nim nogi. Docisnął palce do drewnianego siedziska. W tym samym czasie trębacze stojący na murach otaczających dziedziniec dmuchnęli w swe instrumenty na sygnał, rozległy się krzyki cesarskich wołaczy. Wszyscy wstali, łącznie z księciem korony, tylko Jeongan był dalej przyklejony do swego krzesła, jakby się z nim zespolił.

— Powstań, Jeonganie — mruknął cicho książę, chwytając go za przedramię. — Nie chcielibyśmy, aby ktoś zarzucił ci, że okazujesz brak szacunku do nowego cesarza. Wstań.

Udało się to yangbanowi tylko z pomocą przyjaciela — choć Jeongan na powrót zaczął zastanawiać się, czy powinien tego słowa używać — i nawet gdy stał już prosto, dygotały mu nogi.

KISAENG ORAEBIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz