przyjemnej lektury, moje magnolie <3 — wika
⊱✿⊰
Pięć miesięcy w stolicy Wielkiego Qing minęło Księżycowemu Świtu na mgnienie. Większość dni zlała się w jedno, zamykając go w klatce pełnej monotonii i niepewności. Wiele razy powtarzano mu, że czeka — tak jak reszta kobiet w cesarskim haremie — więc każdego wieczoru czuł, że żołądek zakręca się mu boleśnie w supeł. Kiedy zmierzchało, istniała bowiem szansa, że po niego przyjdą. I że wreszcie zrobią to, co od dawna było zapowiadane.
Często budził się w środku nocy, zlany potem, jakby dopiero co wynurzył się z balii pełnej wody, i prędko się odkrywał. Musiał upewnić się, że wszystko wciąż znajduje się na swoim miejscu, że nie pozbawiono go męskości.
Nie miał swoich mieczy, więc jedyną broń, jaką dysponował, była szpila do włosów. Kiedy więc kładł się spać, zaciskał ją w palcach, aby być zawsze gotowym do ataku. Sen miał z tego powodu niezmiernie płytki, a potem długo zajmowało mu, aby się rozbudzić.
Językiem mandżurskim posługiwał się już swobodnie, tak że był w stanie prowadzić długie rozmowy. Tylko interlokutorów mu brakowało, mógł dyskutować jedynie z parą eunuchów, która mu służyła, oraz z nadzorcą haremu, który pojawiał się w jego komnatach niezwykle rzadko. Przychodził bez zapowiedzi, czasem tylko rozglądał się po komnatach Hyowola, kręcił głową i wychodził.
Kiedy zjawił się u niego późną zimą, już miał czmychnąć za drzwi, zerknąwszy jedynie okiem, gdy powstrzymał go głos kisaeng:
— Zaczekaj. Chciałbym z tobą porozmawiać.
— Coraz lepiej ci idzie, Biya — zauważył nadzorca, odwróciwszy się przodem do rozmówcy. Wyraz twarzy miał jednak chłodny, niezdradzający wiele. — Mimo to twój akcent wciąż sugeruje, skąd pochodzisz.
— Czy to źle? — prychnął Hyowol, a brwi, na które od dawna nie nakładał makijażu, zbliżyły się do siebie w grymasie niezadowolenia. — Moje pochodzenie nigdy się nie zmieni. Nie zależy mi również na tym, by je ukrywać.
— Twoi rodacy na pewno nie uważają cię za swojego. Teraz nie jesteś ani Joseończykiem, ani Mandżurem, ani Hanem. Nie jesteś też ani mężczyzną, ani kobietą.
— Skurwysyn.
— Chyba zapomniałeś, że znam twój ojczysty język — ostrzegł nadzorca.
— Nie zapomniałem — odparł krótko Hyowol.
— Jeśli to wszystko, co masz mi do powiedzenia, pójdę już. Obowiązki wzywają.
Mężczyzna znów obrócił się w stronę drzwi i postawił kilka kroków naprzód, kiedy kisaeng zatrzymał go po raz drugi. Pozostał jednak odwrócony plecami do Hyowola.
— Na co ja właściwie czekam?
— Aż Jego Wysokość uzna, że ma ochotę zaznać egzotycznej rozrywki — odpowiedział bez wahania nadzorca. — Dziwi mnie, że wciąż pytasz, skoro dobrze o tym wiesz.
Hyowol zdał sobie sprawę z tego, że zaciska dłonie w pięści, dopiero gdy wewnętrzna strona dłoni zabolała go od naporu paznokci. Złość krążyła w jego żyłach, buzowała tak intensywnie, że cały czuł się rozpalony. Miał ochotę wyjąć szpilę z włosów, pokonać dzielącą go i nadzorcę odległość w parę szybkich kroków i wbić ostry szpikulec w jego gardło. Był przekonany, że mógłby to zrobić, a jednak coś go powstrzymywało.
CZYTASZ
KISAENG ORAEBI
RomanceHyowol, znany jako Księżycowy Świt, to jedyny męski kisaeng, w dodatku cieszący się sympatią wśród arystokratycznych bywalców domu uciech. Znany z czarującej urody, bystrego dowcipu i niezwykłego intelektu, przyciąga mężczyzn z każdego zakątka Joseo...