24 ❁ Wypatruj mnie każdej nocy

265 51 74
                                    

przyjemnej lektury, moje magnolie <3 — wika

⊱✿⊰

Powrót do Joseon przypadł na wyjątkowo deszczową jesień. Konie brodziły w błocie i wodzie sięgającej im napięstków, niekiedy nawet brzuchów. Jeongan, przemoczony od stóp do głów, marznął w niewygodnym siodle, które również zdążyło całkowicie nasiąknąć wodą. Zziębnięty i zmęczony jechał jednak dalej, bo mimo paskudnych warunków pogodowych następca tronu zarządzał jedynie krótkie przerwy i nie chciał nawet słuchać o dłuższych postojach. Zatrzymywali się więc wyłącznie na noc albo kiedy konie zaczynały odmawiać posłuszeństwa.

Gdzie ci się tak bardzo spieszy, Wasza Książęca Mość? — pragnął zapytać Jeongan, ilekroć spoglądał na kryty palankin księcia. On jedyny podróżował we względnym komforcie, skryty przed deszczem, który lał się po daszku palankinu i ściekał na ramiona tragarzy.

To było do niego niepodobne, toteż yangban podejrzewał, że na niecierpliwość następcy tronu wpływ miała treść listu, który otrzymał z pałacu Changdeok. Musiał przyznać, że szalenie ciekawiło go, czego dotyczyła wiadomość.

Na kilkudniowy postój zdecydowano się dopiero po przekroczeniu granicy, kiedy to dotarli do Uiju.

Zatrzymali się w tej samej rezydencji królewskiej, w której nocowali przeszło kilka miesięcy temu, a Jeonganowi przydzielono nawet ten sam pokój — niezmiernie blisko komnat księcia koronnego. Pozostawiwszy konia pod opieką służącego, młodzian czym prędzej udał się do przeznaczonego mu pomieszczenia, w locie odwiązując włosiany kapelusz gat.

Marzył o gorącej kąpieli, wpierw jednak chciał rozebrać się do naga i okryć czymkolwiek suchym. Przemoczone szaty ściągał z siebie w takim tempie, jakby te go parzyły, a potem odrzucał je w kąt izby, na stos, który później miał zamiar oddać w ręce eunucha.

Dłonie odwiązujące wstążkę od ostatniego elementu garderoby, to jest bieliźnianych spodenek, zastygły w bezruchu, gdy w uszach rozległ się odgłos pukania do drzwi. Wkrótce potem usłyszał cichy głos księcia:

— Mogę wejść?

Jeongan spojrzał na kupkę przemoczonych ubrań, a potem rozejrzał się po pomieszczeniu, z przykrością stwierdzając, że nie przyniesiono mu jeszcze bagażu. Zawiązał ponownie wstążkę podtrzymującą spodenki wokół bioder.

— Jestem chwilowo w negliżu, więc proszę mi wybaczyć...

Następca rozsunął malowane niebieskozieloną farbą drzwi i wszedł do środka. Zlustrował Jeongana od góry do dołu, a ten od razu mu się pokłonił, pochylając głowę tak nisko, że docisnął brodę do klatki piersiowej.

— Zechciałbyś udać się ze mną do łaźni? — spytał książę. — Pomyślałem, że przyda mi się rozgrzewająca kąpiel, ale zdaje się, że ty potrzebujesz jej nawet bardziej. Co ty na to?

— Dziękuję, wykąpię się w balii — zaprotestował Jeongan.

— Jesteśmy przyjaciółmi — zauważył starszy. — Zapraszam cię do łaźni jako twój przyjaciel, nie książę korony, i liczę że uczynisz mi tę przyjemność. No dalej, nie daj się prosić i spędź ze mną odrobinę czasu w relaksującej atmosferze.

W zasadzie yangban nie miał powodu, aby mu odmawiać. Podświadomie sam się od niego dystansował, ale nie wiedział, co dokładnie nie pasuje mu w zachowaniu księcia. Atmosfera między nimi już dawno zyskała wiele napięć, które nie znikały mimo kilku prób ze strony starszego. Może właśnie w tym tkwił szkopuł?

Ostatecznie więc Jeongan zgodził się na propozycję mężczyzny i, osłoniwszy ramiona wilgotnym kaftanem, podążył za nim do wspomnianej łaźni. Na szczęście znajdowała się one na terenie królewskiej rezydencji, w długim, prostokątnym budynku, w którym prócz głównego pomieszczenia mieściły się jeszcze korytarz i dwie mniejsze izby. Basen z wodą przygotowano już zawczasu i teraz po komnacie łaziebnej nie kręciła się ani jedna służąca. Właściwie w całym budynku poza księciem i yangbanem nie było żywej duszy.

KISAENG ORAEBIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz