28 ❁ Siedemset mil do Świtu

206 51 71
                                    

przyjemnej lektury, moje magnolie <3 — wika

PS Wybaczcie obsuwę. Ostatnio tyle się u mnie dzieje, że autentycznie zapomniałam 

⊱✿⊰

Jeongan spodziewał się, że jego ostatnia rozmowa z księciem nie będzie należała do najprzyjemniejszych, ale zupełnie nie przewidział się, że uroni łzę tuż po przekroczeniu pałacowej bramy. Słona kropla połaskotała go po policzku, a on starł ją pospiesznie, jakby w obawie, że ślad jego smutku zostanie zauważony przez mijanych gwardzistów.

Dlaczego był taki smutny? Sam nigdy nie mógł dojść ze sobą do porozumienia, czy traktuje następcę tronu jak przyjaciela, czy ich relacja była wyłącznie podyktowana konfiguracją okoliczności, powinnościami i odgórnymi wymaganiami. Czuł, że zawiódł Geuma. W pewnym momencie zaczął rosnąć w nim strach. Bał się, że książę go znienawidził i że spalił za sobą most łączący go z jedyną osobą, która szczerze się o niego troszczyła.

Mimo późnej pory nie chciał jeszcze wracać do domu. Znów zaczynało się jednak robić mroźnie i kałuże pomału skuwał lód, więc po chwili bezcelowego snucia się po mieście Jeongan postanowił schować się w jakimś ciepłym przybytku. Tym razem postawił na Yangsu.

Dawno nie odwiedzał niegdyś ulubionego domu uciech, toteż gdy tylko znalazł się na Dziedzińcu Początku Rozkoszy, tchnęła w niego melancholia. Oczyma wyobraźni widział wspomnienia sprzed trzech lat — pierwsze spotkanie ze Świtem, który wylał mu alkohol na głowę, jego desperackie próby zdobycia sympatii najprzystojniejszego wśród kwiatów; poczuł nawet chłód sztyletu, który Hyowol przytknął mu kiedyś do gardła.

Z perspektywy czasu Jeongan odczuwał niemałe zawstydzenie na myśl, jak bardzo był tym swoim zauroczeniem pochłonięty. Czuł, że zdołałby nawet paść na kolana i zaszczekać, gdyby tylko Świt oznajmił, że dzięki temu poświęci mu jedną chwilę. Teraz serce wciąż biło dla kisaeng, z niesłabnącą, a nawet rosnącą siłą, ale Jeongan zdążył pogodzić się, że jego uczucie nie zostanie nigdy odwzajemnione. Nie wyobrażał sobie dłużej ich wspólnej przyszłości — nie w taki sposób, w jaki widział ją kiedyś.

Obecnie zależało mu przede wszystkim, by uwolnić Hyowola i... resztę pozostawiał w jego rękach. Był gotów pogodzić się ze wszystkim, co postanowi jego miłość.

— O mój Cieniu... Czy to panicz Jeongan?

Z drugiego końca dziedzińca zmierzała ku niemu kisaeng osłaniająca się przed mrozem długim jangotem narzuconym na czubek głowy. Młodzian potrzebował chwili, by ją rozpoznać, a następnie przypomnieć sobie jej imię.

— Potok — powiedział z nutką niepewności w głosie, którą przegonił uśmiech kobiety. — Jaśminowy Potok, czyż nie?

— To prawdziwy zaszczyt, że wśród tylu pięknych kwiatów me imię nie zwiędło w twej pamięci, paniczu Jeonganie — odparła, przystając obok. — Dawno cię tutaj nie było... Na co masz ochotę? Przyszedłeś sam?

— Wstąpiłem tylko na chwilę — poinformował yangban. — Czy Jesienna Chmura jest dzisiejszego wieczoru wolna?

Kisaeng spochmurniała w ułamku sekundy.

— Och...

— Wybacz mi, Jaśminowy Potoku — zaczął uprzejmym tonem yangban. — Nie miałem na celu urazić cię moimi słowami i jestem pewien, że twoje towarzystwo byłoby dla mnie więcej niż wyjątkowym umileniem wieczoru. Do Chmury mam jednak naglącą sprawę — wytłumaczył.

KISAENG ORAEBIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz