przyjemnej lektury, moje magnolie — wika
⊱✿⊰
Ostatnimi czasy zbyt wielu mężczyzn odwiedza mą komnatę — stwierdził w myślach Księżycowy Świt, patrząc, jak następca tronu rozsiada się wygodnie przy stoliku. Gdy już to zrobił, kisaeng usiadł naprzeciwko niego, wpierw kłaniając mu się czołem do ziemi. Obaj mężczyźni spojrzeli sobie w oczy, przyjmując równie bezemocjonalne wyrazy twarzy, jakby naraz przybrali maski.
Hyowol w życiu nie pomyślałby, że znajdzie się w podobnej sytuacji, jak ta. Księcia po raz pierwszy spotkał zupełnym przypadkiem, siłą przypadku wpadł na niego po raz drugi. Ich trzeciego spotkania nie podyktowały już jednak żadne zbiegi okoliczności — następca tronu pojawił się przed nim w konkretnym celu.
— Czymże zawdzięczam twoją wizytę, Wasza Książęca Mość? — spytał wreszcie kisaeng, gdy cisza między nimi stała się niewygodnie długa.
— Aby zachować wszelkie środki ostrożności i nie narazić ani mnie, ani ciebie na niebezpieczeństwo, sugerowałbym użycie innej tytulatury, gdy spotykasz mnie poza murami pałacu i w przebraniu, którym jawnie próbuję ukryć swoją tożsamość. Proponuje najbardziej neutralne „paniczu", ale jestem również skłonny zgodzić się, abyś nazywał mnie swoim hyeongnimem. Jestem od ciebie starszy, czyż nie?
— Jak sobie panicz życzy — odparł Księżycowy Świt, darując sobie zbędne dyskusje. Skrócenie dystansu w języku było mu na rękę. — Czymże zawdzięczam twoją wizytę, paniczu?
— Chciałem uregulować zaległe należności — zaczął spokojnym tonem książę, sięgając za poły bezrękawnikowego płaszcza w kolorze brzoskwiń. Wyjął jedwabną sakiewkę, z której wydobyła się seria dźwięczących brzdęków. — Pięć munów, zgadza się?
— Zdążyłem o tym zapomnieć.
— Ja nie — powiedział, podsuwając woreczek z monetami w stronę drugiego mężczyzny. — Powinienem dawać przykład moim poddanym, więc naturalnie nie chcę być ci w niczym dłużny.
— Dobrze — mruknął lekko skonfundowany kisaeng. Nie odrywał wzroku z twarzy księcia, analizując każdą, nawet tę najsubtelniejszą zmianę w mimice. Nie potrafił go jednak rozszyfrować. — Zatem teraz jesteśmy kwita.
— W rzeczy samej.
— Odprowadzić panicza do wyjścia?
Książę, oburzony śmiałymi słowami Księżycowego Świtu, połknął haust powietrza i wypchnął pierś.
— Nigdzie się nie wybieram — zaoponował. — Liczyłem, że skoro nikt nikomu nie jest dłużny i nie ma między nami konfliktów, możemy się zaprzyjaźnić.
Jego propozycja nie spotkała się z aprobatą młodszego mężczyzny.
— Absolutnie nie zasłużyłem, aby ktoś tak wspaniały jak przyszły władca Joseon, poświęcał uwagę mojej skromnej osobie.
— W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby nazwać cię skromnym, Księżycowy Świcie...
Kisaeng zmarszczył brwi. Chwilę wpatrywał się w następcę, swoją miną sugerując, że intensywnie się nad czymś zastanawia. W końcu zaczerpnął głębszy oddech i pochylił głowę.
— Proszę mi wybaczyć to, co zaraz powiem, jednakże wolę zaryzykować urażeniem twojej dumy, by rozwiać me wątpliwości.
— Daję ci przyzwolenie, abyś użył wobec mnie dowolnych słów — odparł cicho książę.
CZYTASZ
KISAENG ORAEBI
RomanceHyowol, znany jako Księżycowy Świt, to jedyny męski kisaeng, w dodatku cieszący się sympatią wśród arystokratycznych bywalców domu uciech. Znany z czarującej urody, bystrego dowcipu i niezwykłego intelektu, przyciąga mężczyzn z każdego zakątka Joseo...