przyjemnej lektury, moje magnolie <3 — wika
⊱✿⊰
Przekroczywszy granicę, Hyowol ani razu nie obejrzał się za siebie. Joseon znikało za jego plecami, a on nie czuł smutku, ni żalu, w zasadzie wydawało mu się, że nie czuje już nic.
Nie pożegnał się z Jesienną Chmurą. Gdy ta dowiedziała się o jego wyjeździe, bezskutecznie próbowała go przed tym powstrzymać, a kiedy zorientowała się, że jej działania są zupełnie bezcelowe, z żalu przestała z nim rozmawiać. Nie wiadomo było, na kogo bądź na co się dokładnie złości — czy na Księżycowy Świt, że nawet nie zamierzał próbować tego odkręcić, czy na księcia Rui, czy może wreszcie na okrutny los, który postanowił odebrać jej przyjaciela.
Mężczyzna doszedł do wniosku, że tak nawet będzie lepiej. Skoro ich relacje ochłodziły się przed jego wyjazdem, to być może Jesienna Chmura nie będzie za nim tęskniła i nie odczuje straty. On nie zamierzał tęsknić ani tym bardziej o niej myśleć. Postanowił, że wraz z przekroczeniem granicy zapomni o całym dotychczasowym życiu, wymaże z pamięci wszystkich, których znał. Jesienną Chmurę, Jaśminowy Potok, Złotą Śliwę, panią Soyi, księcia korony, Lee Lyanga...
O Lee Lyangu zdecydowanie nie chciał pamiętać. Nienawidził go za to, co mężczyzna mu uczynił, ale i za przeżyte razem chwile, pełne namiętności, które ostatecznie spaliły go od środka.
A jednak to właśnie o nim pomyślał w momencie, w którym przekroczył mury stolicy Wielkiego Qing. Jak na mgnienie zobaczył oczyma wyobraźni dokładny obraz mężczyzny, jego przystojną, opaloną twarz, szerokie barki, na których tak majestatycznie układały się każde szaty, jego uśmiech, dość powściągliwy, acz hipnotyzujący.
Zamiast przyglądać się miastu, które już na pierwszy rzut oka tak bardzo różniło się od Hanseongu, pomyślał o mężczyźnie, który teraz był dla niego podwójnie nieosiągalny. I sercem, i ciałem. Hyowol począł zastanawiać się, czy informacja o jego wyjeździe do Chin dotarła do uszu oficera. Wzbudziło to pewną sensację w stolicy, więc możliwe, że w końcu się dowiedział. Jak w takim razie zareagował? Ruszyło go to choć trochę? Pożałował, że doprowadził do końca ich relacji? A może zupełnie to po nim spłynęło, skoro rozpoczął nowy etap życia z młodziutką żoną u boku?
Hyowol prychnął zaciekle, zły na samego siebie. Nie lubił tracić kontroli nad myślami, bo te uciekały w zakamarki umysłu, do których mężczyzna nie chciał już nigdy wracać. Tak już zresztą miał, że gdy żywił do kogoś urazę, nie potrafił tej osobie wybaczyć. Był szalenie dumnym człowiekiem, pełnym niesłabnącego resentymentu, ale i działającym zbyt pochopnie, gdy emocje brały górę nad rozumem.
Być może dlatego nigdy nie przestał żywić nienawiści do Ahn Soana.
Teraz jednak zaczynał z czystą kartą, z daleka od wszystkich, na których w jakiś sposób się sparzył, z dala od serca, które zostawił na dłoni mężczyzny z przeszłości. Był w Beijingu, ogromnym i wiecznie żywym, pełnym śladów zachodnich kultur. Chiny były znacznie bardziej otwarte na cudzoziemców i wymianę, toteż już przemierzając ulice miasta (Hyowol siedział na wozie ciągniętym przez objuczonego woła) po raz pierwszy w życiu ujrzał człowieka o oczach w kolorze wody.
Słyszał o tym, że ludzie z zachodu mogą mieć niebieskie, zielone, szare albo bursztynowe oczy, a jednak dotąd jakoś nie potrafił sobie tego wyobrazić. Tymczasem mężczyzna, którego minął, miał gęstą, kręconą brodę w kolorze rdzawego brązu i duże, niebieskie oczy. Osobliwości dodawały mu wyraźnie widoczne białka, tak że całe gałki wydawały się wyłupiaste jak u psa.
CZYTASZ
KISAENG ORAEBI
RomanceHyowol, znany jako Księżycowy Świt, to jedyny męski kisaeng, w dodatku cieszący się sympatią wśród arystokratycznych bywalców domu uciech. Znany z czarującej urody, bystrego dowcipu i niezwykłego intelektu, przyciąga mężczyzn z każdego zakątka Joseo...