27 ❁ Oczy, które skradły wszystkie gwiazdy

206 52 51
                                    

przyjemnej lektury, moje magnolie <3 — wika

⊱✿⊰

Kuzynka, a właściwie siostra prastryjeczna Jeongana przybyła do stolicy w palankinie tak wystawnym, jakby rola księżnej korony, a następnie królowej była już od dawna jej zagwarantowana. Yangban nie miał najmniejszych wątpliwości, że Pierwszy Minister zaplanował dokładnie przyszłość swojej synowicy od pierwszych dni życia po jej ostanie tchnienie. Kierował losami członków rodziny Ahn, zupełnie jakby byli niczym więcej niż kamykami do baduka stawianymi na drewnianej planszy.

Dotąd Jeongan nie widział się z Myeongseon — ba, nigdy nawet o niej nie słyszał, więc krewniaczka była mu zupełnie obca. Kiedy się więc z nią witał, czuł pewne skrępowanie. Stał sztywno, omiatając wzrokiem jej niedotkniętą słońcem twarzyczkę i pozwolił, by przedstawił ich sobie dziadek.

Dość szybko jednak poczuł, że on i Myeongseon są sobie bliscy przez wzgląd na podobne przeżycia. Ona także mieszkała poza stolicą, od najmłodszych lat przygotowując się do objęcia roli wyznaczonej przez Pierwszego Ministra. Była uczona i wychowywana na kobietę idealną, odznaczającą się wachlarzem pożądanych cech. Była skromna i wdzięczna, posłuszna męskim członkom rodziny, przemawiała cichym, miękkim głosem. Całymi dniami przesiadywała w domu, bo nie wypadało przecież, by szlachcianka i to nie z byle jakiego klanu jak ona pokazywała się publicznie. W domu nie wymagano, by na co dzień sprzątała bądź gotowała, ale bynajmniej nie oznaczało to, że miała mnóstwo czasu na wypoczynek. Musiała umieć perfekcyjnie haftować i szyć, znać na pamięć całą treść Instrukcji dla kobiet, swoje zajęło z pewnością doskonałe opanowanie etykiety, tak by nieprzerwanie odznaczać się elegancją i wdziękiem, a przy tym pozostać skromną.

Zajęła komnaty w budynku ukrytym na tyłach rezydencji, więc w zasadzie Jeongan nieczęsto ją widywał. Poza tym nawet gdyby mieszkali ze sobą przez ścianę, on był teraz zajęty przygotowywaniem się do długiej podróży.

Gdy pierwszy raz jechał do Qing, nie musiał niczym się przejmować — jako towarzysz księcia korony miał zapewniony i transport, i ochronę, i wyżywienie, i nocleg. Tym razem jednak sprawa miała się zupełnie inaczej i Jeongan sam musiał o wszystko zadbać. Trawił go niemały stres, który mimo wszystko zagłuszały okrzyki radości — oto wreszcie kierował swoim życiem, jak chciał, udowadniając sobie, że może wszystko.

Wyszedł przed izbę, okryty futrem, i już miał wzuć przyszykowane przez służbę buty z pikowaną podszewką, gdy nagle zauważył przemierzającą budynek dziewczynę. Na sypialnianą szatę narzuciła jedynie palto, którym nakrywała także swą głowę.

Orabeonim!

Jeongan zmarszczył brwi, zaskoczony niespodziewanym widokiem Myeongseon. Krewniaczka zbliżyła się, gdy wzuł buty i poprawił wetknięte w pikowane cholewki buty, obwiązując wstążką łydkę.

— Witaj, orabeonim — przywitała się Myeongseon i pokłoniła się starszemu. — Wybacz mój pośpiech.

— Nic nie szkodzi — odparł uprzejmie młodzian. — Czy coś się stało?

— Wychodzisz do pałacu?

— Tak, jak co rano.

Doseungji mówił, że jesteś Pierwszym Sekretarzem Korony. Czy to znaczy, że widujesz się na co dzień z Jego Książęcą Mością?

— Zgadza się.

Przeczuwał, do czego prowadzi ta rozmowa, i wcale mu się to nie podobało.

— Czy mógłbyś, orabeonim, powiedzieć mi, jaki on jest? Oczywiście, gdy już wrócisz z dworu — dodała prędko, spuszczając głowę, by Jeongan nie widział jej pokraśniałych policzków. — Teraz pewnie się śpieszysz, a ja niepotrzebnie zawracam ci głowę...

KISAENG ORAEBIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz