Hiacynt, ciężko dysząc, rozejrzała się po polanie. Był tam Księżyc oraz Luna, oboje stali z wytrzeszczonymi oczami i natychmiast przybiegli do niej.
— Hiacynt! — pisnęła Luna, podpierając głowę córki własnym pyskiem. — Co się stało?
— Popiół - wydusiła. — On...lis...
— Mamo, pewnie lis go zaatakował — podpowiedział Księżyc.
— Musimy go uratować — rzekła stanowczo. — Mogę tam pobiec i...Hiacynt?
Biała kotka czuła się słaba. Łapy jej drżały, aż trudno jej było stać. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
— Hej, wszystko w porządku? — szepnął niepewnie czarno-biały kocur.
Hiacynt miała ochotę mu odpowiedzieć, ale momentalnie upadła. Powieki się zamknęły, a świat zmienił się w jednolitą czerń.
***
Otworzyła oczy. Znajdowała się w swoim legowisku, otoczona przez całą rodzinę. Był tam Blask, Księżyc, Luna...
Popiół!, westchnęła z ulgą. Nic ci nie jest!
Kocur lizał niewielkie zadrapanie na przedniej łapie. Najwidoczniej nie było poważne, bo mógł dalej chodzić.
— Hiacynt, już wszystko dobrze — usłyszała kojący głos Luny.
— Może powinniśmy dać jej odpocząć. Nie wiem czy da radę wstać — miauknął Księżyc.
— Przestańcie — powiedziała Hiacynt, starając się nie okazać odczuwanego bólu podczas chodzenia. — Nic mi nie jest. Przecież tylko upadłam.
— Tak? To świetnie. Mogę już iść — wymamrotał Popiół i wyszedł szybkim krokiem z legowiska. Wydawał się obrażony, ale kotka miała nadzieję, że ona nie jest powodem jego nienawiści.
— Hiacynt, może nie powinnaś ryzykować... — zaczęła współczująco Luna, ale pod ciężarem spojrzenia białej kotki odwróciła głowę i wyszła z legowiska razem z Księżycem i Blaskiem.
Hiacynt westchnęła. Gdyby teraz wszyscy nie mogli mieć do niej urazę i zostawić ją w spokoju!
Kotka wygramoliła się z nory i zamarła. Liście drzew zmieniły kolor z zielonego na jaskrawożółty, pomarańczowy i ognisty. Trawa zaczęła żółknąć i obumierać, odsłaniając nagą, brązową ziemię.
— Ale ładnie - szepnęła, skacząc w najbliższą stertę kolorowych liści. Czuła się jak kocię, które pierwszy raz doświadczyło magii jesieni. Beztrosko bawiła się wśród liści, nie czując już nawet bólu.
— Hej, Księżyc - zagadnęła brata, który, z jak zwykle poważną miną, dbale pielęgnował swoje futro. Na dźwięk jej głosu nadstawił ucho, ale nic nie powiedział. — Idę się przejść. Powiesz mamie?
- No dobra — mruknął obojętnie. — Tylko uważaj, żeby ci się nic nie stało...
Ale kotka go nie słuchała. Znała jedno miejsce, która podczas tej pory roku miało swój urok, a żadne drapieżniki się tam nie kręciły. Mało kto chciałby polować na płaskoogonowce!
Gdy dotarła nad staw rozwarła szczęki ze zdziwienia. Malowniczy leśny krajobraz odbijał się majestatycznie w nienaruszonej tafli wody. Na dodatek na przeciwległym brzegu stał wielki, potężny łoś o masywnym porożu.
— Ciesz się póki możesz, panie łosiu — mruknęła z rozbawieniem. — Niedługo ci odpadnie!
Zwierz machnął łbem i wydał z siebie głośny ryk, po czym pogalopował w gąszcz.
CZYTASZ
🌷Dziedzictwo Luny. Podróż Hiacynta🌷
Fantasy🌷,,Coś.. coś podpowiada mi, bym wyruszyła. Wyruszam w podróż."🌷 Hiacynt, najmłodsza córka Luny, już w młodym wieku wykazuje zdolności przywódcze, co często doprowadza jej braci do szału. Ich rodzice lekceważąco pozwalają im na te igraszki i zabawy...