🌷Rozdział 11🌷

10 3 0
                                    


Hiacynt po niedługim czasie dotarła nad staw. Nie zdążyła się jeszcze otrząsnąć z emocji po ostatnim pożegnaniu — a przynajmniej za takie je uznawała. Wprawdzie nie była pewna, czy jeszcze tu wróci, ale wolała przygotowywać się na najgorsze.

Gdy wypadła z wyschniętych krzewów, strząsając przy tym zaspy śniegu, jej serce zrobiło fikołka w piersi. Orzech czekał na nią cierpliwie, wpatrując się w taflę stawu. W tamtej chwili kotka miała wrażenie, jakby nigdy nie widziała go w innej pozie. Zawsze wyobrażała go sobie jako spokojnego i opanowanego kocura. Ale powinna wiedzieć lepiej, że potrafi być także niezłym żartownisiem!

— Hiacynt — szepnął miękkim głosem. Płynnie wstał i otarł się futrem ze swoją przyjaciółką, nie mogąc powstrzymać się od głośnego mruczenia.

— Orzech — miauknęła z lekkim rozbawieniem Hiacynt. Była niezwykle szczęśliwa, że go widzi. Jeszcze niedawno była pewna, że straciła go na zawsze, a jednak ich przyjaźń nadal kwitła.

W końcu mieli dość przytulasów. Usadowili się wygodnie obok siebie. Lustrowali wzrokiem na wpół zamarzniętą taflę stawu. Prawie cały brzeg pokrył się lodem, ale środek zbiornika pozostał nienaruszony.

Hiacynt westchnęła z rozkoszy. Ten staw łączył tyle wspaniałych wspomnień — jej i Orzecha. Ich pierwsze spotkanie, rozstanie, aż do ponownego połączenia.

— Orzech — zaczęła niepewnym głosem Hiacynt, na co brązowy kocur zastrzygł uszami. — Wiesz dokąd mamy iść? I czy jest to długa droga?

Jej towarzysz nie wahał się ani chwili z odpowiedzią. Natychmiast odparł:

— Nie, nie powiedziałbym. Ale chyba nie będziemy przez całą drogę biec sprintem, prawda? Musimy robić postoje, no i polować. Jeśli miałbym oszacować, powiedziałbym, że dotrzemy tam w przeciągu tygodnia.

— Cóż, mogło być gorzej — mruknęła pokrzepiająco śnieżnobiała kotka.

Nagle rozległ się burczący dźwięk. Orzech z zakłopotaniem zerknął na swój brzuch i uśmiechem starał się zamaskować wstyd.

— Okej, najpierw zapolujmy — poleciła Hiacynt i oboje momentalnie zawęszyli w powietrzu. Do ich nozdrzy doleciała znajoma woń. Aż nazbyt znajoma. Kocur i kotka spojrzeli po sobie.

— Ryjówka — miauknęli jednocześnie.

To właśnie tę zdobycz znalazła pewnego razu Hiacynt, a następnego dnia znalazła i Orzecha. Choć tamto spotkanie nie należało do najmilszych, na samo jego wspomnienie Hiacynt poczuła ciepło w sercu.

Nagle coś przykuło uwagę białej kotki. Raptem przypadła do ziemi i zasygnalizowała znalezienie celu do Orzecha, który kucał po przeciwległej stronie. Hiacynt ujrzała małą, brązową ryjówką, która z zapałem rozkopywała śnieg swoimi maleńkimi łapkami. W końcu pisnęła z triumfem i wydobyła spod śniegu niewielkie ziarenko. No tak. Jest jedzenie, to jest i zwierzyna. Na samą myśl o posiłku oblizała kły.

Rzuciła spojrzenie w stronę swojego towarzysza. Ten skinął głową i usadowił się przy wystających korzeniach pobliskiego dębu. Jej zadaniem będzie spłoszenie zwierzątka i zagonienie go w kierunku Orzecha. To będzie pestka.

Kotka napięła mięśnie i wydała z siebie przeciągły wrzask. Odbił się on echem po lesie, a zaalarmowana ryjówka prędko upuściła ziarnko i rzuciła się biegiem prosto w łapy Orzecha.

Hiacynt pobiegła za nią, pilnując, by nie zboczyła w złą stronę.

Wtem Orzech wypadł ze swojej kryjówki i zacisnął kły na niewielkim stworzonku. Ryjówka zdołała wydać z siebie jedynie zduszony pisk, zanim została zmiażdżona przez potężne szczęki pręgowanego kocura.

Oboje ciężko dyszeli, ale uczucie satysfakcji przepełniało ich ciała. Nie potrzebowali nic mówić. Zasiedli do wspólnej uczty, a zdobycz zniknęła w kilku kęsach. Tylko poplamiony szkarłatną krwią śnieg wskazywał na odbywające się przed chwilą łowy.

Po skończonym posiłku zasiedli jeszcze na chwilę nad wodą. Słońce zaczęło powoli zachodzić, rzucając długie cienie na polanę nad stawem.

Hiacynt otarła się pyskiem o futro Orzecha. Kocur odwzajemnił ten gest i zamruczał.

— Gotowa? — spytał po chwili, podnosząc się na łapy.

Śnieżnobiała kotka nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Ochoczo skinęła głową.

— Zawsze.

***

605 słów

Trochę krótki, ale teraz takie właśnie będą rozdziały. Ostatnio szkoła bardzo mnie przytłacza, więc rozdziały mogą pojawiać się rzadziej. Ale wam i tak to nie przeszkadza :)

To tyle. Buziaczki :D

Cat <3

🌷Dziedzictwo Luny. Podróż Hiacynta🌷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz