— No chodź, Hiacynt! — zawołał z entuzjazmem Orzech i pociągnął kotkę za sobą.
Hiacynt westchnęła i potruchtała za przyjacielem. Gdy tylko usłyszał, że jego siostra kręci się gdzieś w okolicy, zaczął nalegać, aby wyruszyli w nocy do brzozowego zagajnika. Śnieżnobiałej kotce udało się, choć z wielkim trudem, zmusić go do odpoczynku i poczekania aż się rozjaśni. Ale i to niezbyt wiele dało, dodała w myślach. I tak słyszałam, jak kręcił się wokół rzeki. Jego trauma zniknęła raz-dwa!
Teraz przedzierali się przez śnieg, omijając smukłe pnie brzóz i węsząc intensywnie w powietrzu.
— Czekaj, chodźmy na tamtą polanę! — wpadł na pomysł Orzech. Zwinnie skoczył do przodu i pobiegł przed siebie. Nawet sam nie wie, gdzie to jest!
— Hej, w lewo! — rzuciła za nim Hiacynt i pobiegła we wskazanym przez siebie kierunku.
Oboje zjechali po łagodnym zboczu i stanęli pośrodku wspomnianej wcześniej polany. W jej centrum leżały marne resztki zabitej sarny. Jej stęchły zapach unosił się w powietrzu.
— Jesteś pewna, że to tu ją spotkałaś? — zapytał Orzech, rozglądając się dookoła.
— Nie tu, troszkę dalej, jak uciekałam, ale minęliśmy to miejsce i nic nie znaleźliśmy — przypomniała mu biała kotka. Podreptała pod pień jednej z młodych brzóz i zwinnie wspięła na najniższą gałąź. Rozejrzała się. Nic, ani śladu Mgły.
Już była gotowa się poddać, kiedy nagle do jej nozdrzy dobiegł pewien zapach. Znała go. To woń Mgły.
— Hej, Orzech! Mam coś! — krzyknęła do Orzecha. Ten natychmiastowo nadstawił uszy i pobiegł w jej stronę.
Wtedy brązowa sylwetka mignęła między gałęziami. Rozległ się głuchy trzask, jednak na tyle głośny, by przykuł uwagę dwójki kotów. Bez wahania rzucili się w tym kierunku. Orzech pędził po ośnieżonym gruncie, a Hiacynt skakała w koronach drzew.
Podążając za zapachem i migającą sylwetką jasnobrązowej kotki, dotarli oni do nory w ziemi. Cień Mgły zniknął w wykrocie. Hiacynt zatrzymała się tuż przed otworem, ale Orzech wpadł do niej bez zastanowienia.
— Hej, czekaj! — wrzasnęła za kocurem Hiacynt. — Nie wiemy, co tam się znajduje!
Ale Orzech ją ignorował. Przeciskał się przez ciasny tunel, nie patrząc nawet, czy jego przyjaciółka za nim podąża.
Hiacynta ogarnęła panika. Iść czy nie iść?, myślała, chociaż i tak wiedziała, że nie ma innego wyboru. Zacisnęła mocno zęby i wkroczyła do tunelu.
Najwyżej zginiemy oboje.
***
Hiacynt z trudem sunęła przez ciasny otwór. Puszyste, brązowawe futro Orzecha co jakiś czas migało jej przed oczami, ale po chwili znikało za zakrętem.
Kto mógł wykopać tak długi tunel? Muszę przyśpieszyć, pomyślała i przyspieszyła kroku. Ocierała się bokami o sklepienie tunelu, mokra od topniejącego śniegu ziemia przyklejała się jej do sierści.
Hiacynt była tak skupiona na ostrożnym stawianiu kroków, że kompletnie nie patrzyła, dokąd idzie. W efekcie wpadła na Orzecha. Miała ochotę syknąć na niego z poirytowaniem, kiedy zdała sobie sprawę, że opuścili już ciasny tunel. Znajdowali się w podziemnej grocie. Dało się w niej słyszeć chlupot strumyka znajdującego się w oddali.
Wtem zza stalagmitów i skał poczęły wychodzić koty. Z początku były niczym więcej, niż bezkształtnym cieniem, jednak w miarę ich zbliżania się do dwójki podróżników, Hiacynt zdołała odróżnić je od siebie. Były naprawdę przeróżne. Od jasnych i gładkich, po te ciemne oraz upstrzone różnorakimi plamkami i rozetkami. Hiacynt miała wrażenie, że grupa liczy setki kotów!
Raptem śnieżnobiała kotka dostrzegła znajome futro. Jasnobrązowe z ciemniejszymi pręgami. Czy to Mgła?, zastanawiała się.
Jasnobrązowa kotka podeszła bliżej i zlustrowała Orzecha i Hiacynta od łap do koniuszka ogona. Miała przy tym w sobie nutkę podejrzliwości.
— Mgła? — Orzech w końcu przerwał krępującą ciszę w jaskini. Jego głos odbił się echem od kamiennych ścian i zawisł w powietrzu.
Kocur zrobił krok do przodu, ale Mgła fuknęła w odpowiedzi i cofnęła się o krok.
— A ty to... — zaczęła, przekręcając łeb dla lepszego widoku.
Orzech wyglądał na zdruzgotanego.
— To ja! — miauknął żałośnie. — Mgła, to ja...
Wtedy coś zaiskrzyło w jasnobrązowej kotce. Przez sekundę przyglądali się sobie w milczeniu. W następnej, Mgła rzuciła się bratu na szyję.
***
655 słów
Po skończeniu PH zabieram się za drugi tom Płomiennego Królestwa. Zaczęłam już 1. rozdział, więc spodziewajcie się publikacji.
Papa!
Cat <3
CZYTASZ
🌷Dziedzictwo Luny. Podróż Hiacynta🌷
Fantasía🌷,,Coś.. coś podpowiada mi, bym wyruszyła. Wyruszam w podróż."🌷 Hiacynt, najmłodsza córka Luny, już w młodym wieku wykazuje zdolności przywódcze, co często doprowadza jej braci do szału. Ich rodzice lekceważąco pozwalają im na te igraszki i zabawy...