Hiacynt raptem zerwała się z posłania, wzbijając w powietrze liście paproci i trzcinę. Rozejrzała się dookoła, upewniając się, że wciąż znajduje się w swojej norze.
— Hej, siorka! — szara, cętkowana głowa stanęła w wejściu do nory, blokując wpadające do środka blade światło świtu. — Idziemy na polowanie. Pomyślałem, że chciałabyś pójść poganiać wiewiórki niż gnić w legowisku — zażartował Popiół, lecz spoważniał na widok zmartwionej miny Hiacynta. — Znowu zły sen? Wszystko w porządku?
Biała kotka wbiła spojrzenie lodowatych oczu w swoje łapy. Miała ten sen już kilka razy. Nie wiedzieć czemu, akurat ten musiał mieć jakieś znaczenie. Jakby...jakby miał jakieś powiązanie z teraźniejszością. Co jeśli znów stanie się coś strasznego?
— Halo! Ziemia do Hiacynta, idziemy na łowy, siostrzyczko! — syknął jej prosto do ucha, na co kotka podskoczyła, boleśnie uderzając głową o sklepienie nory.
— Tak, już idę — jęknęła, pocierając łapą obolałe miejsce. Po chwili wstała z ziemi i ruszyła ku wyjściu.
W pierwszej chwili oślepiło ją światło wdzierające się do jej oczu. Później zdołała dojrzeć Lunę, Blaska i Księżyca rozmawiających pośrodku otoczonej przez drzewa polany, ich łapy drżały z ekscytacji.
— Hiacyncie, Popiele! — przywitała ich Luna, stykając się nosami z kociętami. — No, w końcu możemy wyruszać.
— Już myśleliśmy, że prześpisz cały dzień — zaśmiał się Blask. — Odkąd zaczęłaś miewać koszmary nigdy nie zaznałaś porządnego snu.
Czyli od zawsze, dodała w myślach Hiacynt, jednak nie odważyła się wypowiedzieć tej myśli na głos. To prawda, od momentu urodzenia miewała dziwne, mroczne sny. Cała rodzina traktowała to dość normalnie, ale Hiacynt była pewna, że jej bracia śpią zwyczajnie. Zawsze opowiadali o swoich snach, jak o przyjemnych wypadach do lasu, goniąc myszy i króliki. Czemu ona, w takim razie, ciągle śniła o okaleczeniu Popioła?
— Myślę, że Hiacynt powinna się przespać — wtrącił się Księżyc. — Niedobór snu może prowadzić do halucynacji, co może utrudnić polowanie i normalne funkcjonowanie — ciągnął monotonnym głosem. — Zaś to może doprowadzić do problemów psychicznych oraz...
Nie skończył, bo Popiół trzepnął brata w ucho. Czarno-biały kocur syknął na Popioła i polizał się po uchu.
— Dobrze, już dobrze, nie wygłupiajcie się — skarciła ich Luna. — Polowanie to nie kocięce igraszki. To ważna życiowa umiejętność, którą powinniście doskonalić przy każdej okazji. Dzisiaj poćwiczymy łowy na króliki. Jak wiecie, króliki to bardzo szybkie i dość duże zwierzęta, więc trzeba wiedzieć, jak je złapać. Praca zespołowa jest bardzo przydatna podczas takiego typu...
Hiacynta przestał interesować monolog czarnej kotki. Zamiast tego wyobrażała sobie siebie, jako przywódczynię wielkiej kolonii. Praca zezpołowa. Tak, miałaby całą grupę do dyspozycji!
— Hiacynt! — krzyknęła Luna, przywracając uwagę białej kotki. — Co przed chwilą powiedziałam?
Hiacynt z zakłopotaniem bąknęła:
— O... o łapaniu królików?
Luna pokręciła głową z rezygnacją.
— Nie, nie. Słuchaj, Hiacyncie, bo zaraz użyjesz tych technik w praktyce.
***
Luna zwinnie biegła przez leśne poszycie, bezszelestnie stawiając kroki i sprawnie pokonując wszystkie przeszkody. Blask oraz Popiół sunęli za nią jak cienie, podczas gdy Księżyc zachowywał nieduży odstęp, rozglądając się na wszystkie strony i myśląc nad każdym postawionym krokiem.
CZYTASZ
🌷Dziedzictwo Luny. Podróż Hiacynta🌷
Fantasy🌷,,Coś.. coś podpowiada mi, bym wyruszyła. Wyruszam w podróż."🌷 Hiacynt, najmłodsza córka Luny, już w młodym wieku wykazuje zdolności przywódcze, co często doprowadza jej braci do szału. Ich rodzice lekceważąco pozwalają im na te igraszki i zabawy...