— Prawie cię nie poznałam!
— Serio? Aż tak się zmieniłem?
— No totalnie. Witaj w domu, Orzech!
Hiacynt stała z boku, nie wiedząc, co się dzieje. Orzech i Mgła zachowywali się jak rodzeństwo, które spotkało się po latach. Jeju, czyli to jest siostra Orzecha? No w sumie są do siebie podobni...
Orzech w końcu podszedł do śnieżnobiałej kotki i miauknął entuzjastycznie:
— Mgła, poznaj Hiacynta. Pamiętasz, jak mówiłem, że znajdę kogoś na silnego lidera? Oto ona — przejechał ogonem po barku kotki.
— Cześć... — wymamrotała z zakłopotaniem Hiacynt. Cała kolonia się w nią wpatrywała jak stado głodnych lisów. W dodatku nie wiedziała, co o niej pomyślą.
— Hej, ja cię skądś znam — rzuciła Mgła, przyglądając się bliżej Hiacyntowi. — To ciebie prawie zjadły husky, prawda? I ty niby masz nam pomóc? Co to za pomysł, bracie? — splunęła. — Na razie wygląda mi to na jakiś nieśmieszny żart!
— Uważaj na słowa, Mgło — z tłumu kotów wyszła jasnobrązowa kocica o zielonych oczach, bardzo podobna do Mgły. Gdy przechodziła obok, rodzeństwo skłoniło z szacunkiem głowy.
Kocica stanęła przed Hiacyntem i także pochyliła głowę na znak szacunku.
— Witaj, Hiacyncie — miauknęła, jej głos był przepełniony mądrością. — Jestem Olcha. Byłam liderką tej kolonii, zanim nie wyrzucono nas z naszego domu. Niestety, jestem już za stara na dalsze przewodzenie kolonii. Ale mogę być spokojniejsza, wiedząc, że mogę ją powierzyć w dobre łapy.
Hiacynt przełknęła nerwowo ślinę.
— D-Dziękuję, Olcho — odparła z lekkim wahaniem — ale...dlaczego wyrzucono was z poprzedniego domu?
Olcha usiadła owijając ogon wokół łap. Cała kolonia postąpiła o krok do przodu, chcąc usłyszeć odpowiedź swojej dawnej przewodniczki.
— Wcześniej żyliśmy w głębi lasu iglastego. Było tam pełno zwierzyny, dużo kryjówek i zacienionych zagajników. Ale pewnego dnia, przyszło nam się mierzyć z o wiele silniejszym wrogiem. Grupa silnych kotów zażądało od nas oddania swoich terenów. Nie zgodziliśmy się, dlatego w sercu naszego domu rozgorzała walka. Zginął wtedy ojciec Orzecha i Mgły. Mój partner.
Atmosfera w podziemnej grocie stanowczo się zmieniła. Smutek zawisł w powietrzu. Hiacynt popatrzyła po Orzechu i Mgle, którzy zastygli z opuszczonymi głowami.
— Jednakże — rzekła Olcha podniosłym głosem. Wstała i wspięła się na leżący niedaleko kamień. — Dzięki tobie mamy szansę pomścić jego śmierć. Jestem rad, widząc, że Orzech znalazł silną kandydatkę. Wyruszymy na pole bitwy już niebawem. A teraz, moja kolonio, wznieśmy okrzyk na cześć tej młodej kotki, która przywróci dumę naszej kolonii!
Wszystkie koty poczęły skandować jej imię. Wśród nich najgłośniej krzyczał Orzech. W jego oczach skrzyła duma i zachwyt.
Hiacynt była wniebowzięta. Wstąpiła w nią nadzieja na lepsze jutro.
— Obiecuję, że dam z siebie wszystko. Z waszą pomocą wygramy tę bitwę! — krzyknęła, a odpowiedział jej zgodny chór.
Może i Orzech się nie mylił, pomyślała, opuszczając podziemną grotę razem z innymi kotami. Może potrafię to zrobić.
***
Hiacynt brnęła przez śnieg wspólnie z innymi kotami z kolonii. Po jej lewej stronie wesoło dreptała smukła, szylkretowa kotka, Fala. Patrzyła na Hiacynta swoimi życzliwymi, bursztynowymi oczami. Po drugiej stronie kroczył lepiej zbudowany, choć i tak marny, ciemnobrązowy kocur. Fala mówiła, że ma na imię Grzmot. Mimo wszystko, Hiacynt wolałaby uniknąć potyczki z nim za wszelką cenę.
Pochód zamykał Orzech wraz ze swoją siostrą, Mgłą. Na czele zaś szła ich matka, dawna przywódczyni kolonii. Hiacynt dreptała tuż za nią. Trochę było jej szkoda, że nie może iść z Orzechem, ale wiedziała, że ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Musiała odzyskać dawny dom kolonii.
W końcu dotarli na miejsce. Była to polana, bardzo podobna do tej, gdzie Hiacynt znalazła zabitą sarnę oraz została pogoniona przez psią sforę. Pośrodku wznosił się wyniosły głaz. Na jego szczycie dumnie siedział ciemnobrązowy, pręgowany kocur. Stamtąd także wydawał rozkazy, które kierował w stronę kotów krzątających się poniżej.
— To Jastrząb — usłyszała cichy szept Fali, która poleciła jej paść na ziemię. — Jest bardzo silny. To on zabił Klona, ojca Orzecha i Mgły.
Na dźwięk ostatnich słów serce Hiacynta zaczęło bić szybciej. Miała ochotę skoczyć na Jastrzębia i wbić mu kły prosto w gardło. Ale to bardzo lekkomyślne, pomyślała z lekkim ukłuciem. Nigdy się z nim nie zmierzyłam. Poza tym, dodała, spoglądając ponownie na Jastrzębia, górującego nad całą polaną, wygląda na silnego. Musimy być ostrożni.
Olcha, która przycupnęła obok, szturchnęła lekko Hiacynta.
— Na twój znak — mruknęła i zajęła swoją pozycję.
Hiacynt wzięła głęboki oddech. Po raz pierwszy będzie dowodzić w bitwie. Nigdy nie myślała, że dożyje do takiego momentu. A jednak.
Śnieżnobiała kotka napięła mięśnie. Była prawie niewidoczna na tle śnieżnego krajobrazu. Wzięła dużo powietrza i krzyknęła ile sił w płucach, równocześnie skacząc do przodu:
— Teraz!
W sercu lasu rozgorzała zaciekła bitwa.
***
766 słów
Hej! Ostatnimi dniami nie publikowałam rozdziałów, bo bardzo źle się czułam, ale powracam i postaram się wstawiać je codziennie. Jak tam samopoczucie? I jak wam dni mijają. Ja ostatnio czułam się bardzo przygnębiona i nic mi się nie chciało. Btw, u was też padał śnieg, grad, sama nie wiem, co to było!
Do zobaczenia!
Cat <3
CZYTASZ
🌷Dziedzictwo Luny. Podróż Hiacynta🌷
Fantasy🌷,,Coś.. coś podpowiada mi, bym wyruszyła. Wyruszam w podróż."🌷 Hiacynt, najmłodsza córka Luny, już w młodym wieku wykazuje zdolności przywódcze, co często doprowadza jej braci do szału. Ich rodzice lekceważąco pozwalają im na te igraszki i zabawy...