ROZDZIAŁ 34

407 30 58
                                    

— Mmm, nie ma to jak cieplutki Zanzibar, prawda Olek. — Kątem oka popatrzyłem w stronę łazienki w naszym „szałasie”

  Chłopak klęczący przy desce klozetowej popatrzył na mnie spod byka, a następnie po raz kolejny zwrócił zawartość swojego żołądka.

  Chcąc nie chcąc zaśmiałem się z tego, zaś karą za to było oberwanie papierem toaletowym, jednak to wywołało u mnie jeszcze większy śmiech.

  — I z czego się śmiejesz… — Zaczął, ale niedane było mu dokończyć, bo znów zaczął wymiotować.

  To było obrzydliwie…

  — Wymyśliłeś sobie tak daleko lecieć…

  — Tak, ale przypomnijmy sobie, kto tak później chętnie na to zareagował.

  Tamtego dnia, kiedy wypaliłem z tym głupim pomysłem, myślałem, że zaraz o tym zapomnimy, ale jak się okazało, polecenie na tę wyspę było starym marzeniem Aleksandra.

  Na początku nie byłem przekonany co do tego, ale nie okazywałem tego, bo w końcu, jakby to wyglądało, że sam proponuje coś takiego, a później nie chcę lecieć.

, Dlatego nie mając już wyboru, wybrałem się na kolejne wakacje, tym razem zaś zimną.

  Z zachwytem patrzyłem na ocean indyjski, ale co chwilę przed moimi oczami pojawiali się czarno skórzy ludzie, którzy cały czas gdzieś biegali.

  Przestałem się intensywnie wpatrywać się w wodę, gdy usłyszałem spłukiwaną wodę.

  — Skończyłeś? — Zapytałem prześmiewczo, widząc bladą jak ściana, twarz Olka.

  — Mhm. — Mruknął — Nie mam już na nic siły. — Dodał, na co przewróciłem oczami.

  Byliśmy tutaj pierwszy dzień! Trzeba korzystać póki możemy.

  — Oj tam, odpoczniesz na plaży. A teraz idziemy. — Zarządziłem, nie biorąc ze sobą nic, oprócz wody.

  Na nasze szczęście, nasz domek, który nazywałem szałasem, był praktycznie przy samej plaży, dzięki czemu wystarczyło kilka kroków, a chodziliśmy po gorącym piasku.

  Zadowolony, niedaleko wody, położyłem wodę, a następnie pozbyłem się ubrań, pozostając w samych bokserkach.

  Biegiem ruszyłem do oceanu, a gdy moje nogi zostały już zamoczone, poczułem przyjemne ciepło tej wody.

  Biegnąc dalej, w końcu rzuciłem się cały, od razu, robiąc nura.

  Gdy się wynurzyłem, tuż obok, niedaleko był już Aleksander.

  Mimowolnie uśmiechnąłem się.

  — Mmm, księżniczka jednak postanowiła mnie posłuchać. — Zaśmiałem się, chlapiąc go naprawdę cieplutką wodą.

  — A spadaj. — Przewrócił oczami, i tak cały czas się uśmiechając.

  Wyciągnąłem ręce, aby przetrzeć sobie mokre oczy, a gdy to zrobiłem i nic nie widziałem, poczułem na sobie ciężar, a następnie znów wylądowałem pod wodą.

  Tak się chcesz bawić?

  Napiłem się trochę wody, przez co, gdy Olek mnie puścił, zacząłem się trochę dusić.

  Ale przecież nie mogłem tak po prostu dać mu wygrać.

  — Ej, wszystko dobrze? — Zapytał, gdy, moje krztuszenie się trwało dłużej niż powinno.

  Moja gra aktorska była piękna.

  Nie przestawiając wymuszać kaszlu, czekałem, aż zacznie podchodzić. Jak się okazało, nie musiałem specjalnie długo czekać.

Martwię Się O Ciebie | Kaczmarek & Śliwka | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz