ROZDZIAŁ 38

432 26 95
                                    

  Wziąłem głęboki oddech, a następnie zapukałem trzy razy w bardzo dobrze znane mi drzwi.

  W drzwi, w które chyba jeszcze nigdy nie pukałem, bo zawsze wchodziłem jak do siebie.

  Ale przecież kiedyś musiał być ten pierwszy raz.

  Wstrzymałem oddech, kiedy, przez kilka sekund zapadła grobowa cisza.

  Te kilka sekund, zamieniły się w minutę.

  Wziąłem kolejny głęboki oddech i ponownie zapukałem.

  Tym razem dało się usłyszeć głos z mieszkania.

  — Otwarte! — Szczerze wolałabym, chyba żeby sam otworzył mi te drzwi, to może udałoby mi się, jakkolwiek ocenić sytuację.

  Tak to teraz wchodziłem jak do klatki z lwem.

  Pomału otworzyłem drzwi, a następnie powoli wszedłem do środka.

  Cały czas po głowie chodziły mi te przeklęte słowa Kuby.

  Kochasz go Łukasz.

  Zdjąłem buty, a następnie skierowałem, się do salonu połączonego z kuchnią, w której znajdował się Olek.

  Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła  mi się w oczy, był alkohol, chusteczki ubrudzone krwią i mrożone warzywa zawinięte w ścierkę, które najwidoczniej miały służyć mu za okład, na policzek, który był cały czerwony.

  Jeśli go, chociaż w połowie zabolało to, tak jak mnie, to naprawdę mu współczułem.

  Oprócz, tego, pod nosem było widać jeszcze czerwony ślady po krwi, ale miał też lekko rozciętą wargę…

  O plecach, jak bardzo go bolały, nawet nie chciałem myśleć.

  — Olek, ja…

  — Na trzeźwo się nie da. — Wziął szklankę, do której nalał sobie trochę przezroczystego płynu, a potem wypił to naraz.

  Wzdrygnąłem się, gdy go w ogóle, to nie ruszyło.

  — Chciałem cię przeprosić… Ja, naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło i…

  — Spoko, nie ma problemu, było minęło, możesz już sobie pójść.

  Patrzyłem jak znów nalewa sobie do szklanki alkocholu.

  I tutaj zaczynały się moje problemy. Nie miałem pojęcia jak mogę zacząć, a jak mogłem to zrobić, nie wiedząc nawet do końca co chcę zacząć.

  — Olek, porozmawiaj ze mną. — Wypaliłem, dzięki czemu w końcu szatyn spojrzała na mnie pustym wzrokiem, jakby w ogóle mu nie zależało.

  Ale ja wiem, że tak nie było.

  — Przecież rozmawiam  — Uśmiechnął się tak sztucznie, że miałam ochotę jeszcze raz mu przyłożyć.

  Zacząłem bawić się skórką przy paznokciach, ale w porę przed całkowitym jej zadrapaniem, przestałem.

  — Czemu nie powiedziałeś mi od razu? — Zadałem pytanie, na którą odpowiedź w sumie znałem, ale wciąż nie mogłem uwierzyć, że to właśnie on tak myślała.

  Aleksander nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, wpatrując się w podłogę, przez co zastanawiałem się, czy zrozumiał, o co mi chodzi.

  — A czy to ważne?

  — Oczywiście. Dla mnie jest to bardzo ważne…

  — Ale po co pytasz, skoro już wiesz? — Bez namysłu, zrobiłem kilka kroków, a gdy w końcu byłem przed nim, kucnąłem, aby spojrzeć mu w twarz.

Martwię Się O Ciebie | Kaczmarek & Śliwka | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz