EPILOG

310 25 115
                                    

        17 lat później

— Spokojniee, nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie – Popatrzyłem z ukosa na Olka, który widząc mój wyraz twarzy wybuchnął śmiechem.

  Jak niby miałem być spokojny!? Jak, skoro moja córka ma mi zaraz tutaj przyprowadzić chłopaka!

  Nie miałem pojęcia jak on może być spokojny. Wiedziałem, że zawsze zachowuje ten spokój, ale że nawet teraz potrafił się po prostu ze mnie śmiać?

  — Weź – Machnąłem na niego ręką i oparłem się o blat w kuchni, w której właśnie się znajdowaliśmy.

  Mój mąż podszedł do mnie i objął mnie, przytulając się mocno do mnie.

  — Naprawdę, spokojnie, przecież wiedziałeś, że musi to kiedyś nastąpić – Patrzyłem na niego z góry, marszcząc brwi.

  Oczywiście, że wiedziałem, ale nie, że tak szybko, ona miała dopiero siedemnaście lat…

  — No i lepiej, że sama chce nam go przedstawić, a nie musimy się prosić. – Uśmiechnął się milutko.

  Czasami miałem wrażenie, że to ja jestem tym mądrzejszym z naszej dwójki, a zawsze było uważane inaczej.

  Nie wiem też, jakim cudem przeżyliśmy razem tyle lat.

  Odkąd Amelia trafiła w moje ręce, od razu ją pokochałem.

  Nie potrzebowałem testów DNA, bo była ona tak cholernie podobna do mojej babci, jednak one wszystko potwierdziły.

  Tego pamiętnego dnia, również założyłem rodzinę. Tak naprawdę to dopiero po tym jak wyszłam z aresztu, ale można powiedzieć że stało się to już tego dnia.

  Olek już nie mógł grać w siatkówkę.

  Dlatego to on zajął się Amelią, a ja dalej grałem w siatkówkę. I nigdy nie będę tego żałował. Na lata kilka rekordów świata zostanie podpisane z moim nazwiskiem.

  — To są właśnie moi ojcowie… – Szybko odwróciłem wzrok w stronę wejścia do kuchni, aby zobaczyć w progu moją córkę i jej chłopaka…

  — Dzień dobry – Przywitał się, uśmiechając się miło.

  Wraz z Amelią podeszli do nas bliżej.

  — Jestem Michael. Miło mi w końcu panów poznać, Am dużo mi o państwu opowiadała – Wyciągnął dłoń, którą Olek chętnie uścisnął, a gdy wystawił ją w moją stronę, ja nie podałem mu swojej.

  Widać było, że chłopak trochę się zmieszał i po chwili odsunął dłoń.

  A ja za to oberwałem z łokcia, blisko brzucha.

  — Przepraszam cię za niego. On po prostu nie może przeżyć tego, że Amelia ma już chłopaka – Zaczął tłumaczyć mój mąż, zaś ja na to jedynie przewróciłem oczami.

  — W porządku – Odparł miło.

  W kuchni zapanowała krótka cisza, przez co atmosfera zrobiła się naprawdę gęsta, co było moją winą.

  Czemu zawsze musiałem mieć takie wyrzuty sumienia?

  — Może usiądziemy? Olek coś tam ukuchcił – Spróbowałem opanować sytuację.

  Chyba trochę zadziałało, bo wszyscy ruszyliśmy w część pomieszczenia, która była przeznaczona jako salon.

  Całą czwórką usiedliśmy, ja koło Olka, a moja córka, obok swojego wybranka.

Martwię Się O Ciebie | Kaczmarek & Śliwka | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz