Rozdział XXI

39 4 1
                                    

-Tak. Byłam kapitanką drużyny w szkole średniej. Teraz Ty coś o sobie powiedz.
-Umiem jeździć na desce. - pochwalił się projektant.
-W tym krawacie i marynarce też? - spytała z uśmiechem.
-Tak jeszcze nie próbowałem, ale zawsze można to zmienić. Teraz Twoja kolej.
-Okej... lubię malować.
-Umiesz malować? Nigdy nie widziałem, żebyś coś malowała.
-Bo nikt nie widział. Robię to gdy nikt nie patrzy i chowam swoje obrazy do szafy. Są beznadziejne.
-Przestań. Jestem pewien, że są cudowne.
-Skąd wiesz skoro nigdy ich nie widziałeś? - kobieta uniosła jedną brew do góry. Gabriel uwielbiał, gdy tak robiła.
-To spytam się kogoś kto je widział.
-Ha, powodzenia. Nikt poza Tobą o tym nie wie. To tajemnica. - Nathalie przyłożyła palec do ust.
-Więc czemu mi ją zdradziłaś?
-To chyba jasne. - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie.
-Może kiedyś mi je pokażesz. Bardzo na to liczę...
-Hm... Teraz Twoja kolej.
-No dobra.
-A w jakich krajach byłeś kiedy podróżowałeś, zanim się poznaliśmy?
I tak rozmawiali chyba z półtora godziny. Niby nudni, formalni ludzie, zajmujący się na co dzień masą dokumentów, a jednak w środku żywe, młode dusze, wciąż pragnące przygód. I Gabriel postanowił, że ten wolny duch powinien znów się odrodzić. Dlatego też ta wycieczka była doskonałym pomysłem. Gabriel postanowił opowiedzieć o swoich planach właśnie podczas pobytu na koncercie.

Wracali nad ranem, co chwila obijając się o siebie i robiąc sobie ze wszystkiego żarty.
-To... gdzie jedziemy na tą wycieczkę?
-Nad morze.
-A kiedy?
-Za dwa dni.
-Nie zdążę się spakować w dwa dni. Poza pakowaniem mam jeszcze swoje obowiązki.
-Więc weź wolne.
-Ta, jasne. A kto mnie zastąpi?
-Nikt. Po prostu nie będziemy nic robić. Ja też muszę się spakować.
-A ja przespać... - wymamrotała, potykając się o kamień.
-Uważaj. - rzekł Gabriel łapiąc ją za rękę, w miejscu między łokciem a ramieniem.

***

Trzecia nad ranem. Na niebie jeszcze było ciemno.
-Nathalie! Nathalie! No obudź się wreszcie! - Gabriel próbował ją dobudzić.
-Hę...? - kobieta wyłoniła się spod sterty poduszek. - Co?
-Za pół godziny jedziemy na lotnisko.
-Co Ty robisz w moim pokoju?
-Sprawdzam czy śpisz.
-I jak?
-Śpisz. Będziesz spała na lotnisku, a teraz się zbieraj.
-A Adrien? Budziłeś go już?
-Nie. Teraz idę.
-To wróć mnie obudzić jak go obudzisz. Jestem zmęczona. Nie mogłam wczoraj zasnąć.
Gabriel się nie patyczkował. Wziął ją za ręce i poszedł z nią do łazienki.
-Tylko tu mi nie próbuj spać. - rzekł machając żartobliwie palcem.
-No dobra...

Po chwili wracając z pokoju syna natknął się na Nathalie, a w zasadzie to na kobietę bez twarzy, bo poza włosami nie było widać nic innego.
-Nathalie, co Ci się stało? - spytał, podnosząc kilka loków, by znaleźć jej oczy.
-Włosy mi się nie układają... - pożaliła się.
-Zaraz coś wymyślę. - rzekł mężczyzna i pociągnął ją za rękę do łazienki. Tam posadził ją na krześle przed lustrem, wyjął z szafki jakąś odżywkę i zaczął działać. Najpierw dokładnie je rozczesał za pomocą szczotki, potem nałożył odżywkę a na koniec splątał jej włosy w koka. W takiego, jakiego miała na codzień.
-Nie mówiłeś, że jesteś też fryzjerem. - kobieta uniosła jedną brew do góry.
-Bo nie jestem. Jestem projektantem mody. A fryzura to ważny element dopełniający strój. Czemu nie mogłaś wczoraj zasnąć?
-Nie mam pojęcia. - kobieta złapała się za twarz. - Jestem teraz taka zmęczona. - Nathalie przekręciła oczami, ale zdobyła się też na uśmiech.
-Makijaż też Ci zrobić? - Nathalie zastanowiła się przez chwilę.
-Czemu nie. Zaraz powiesz, że makijaż to również bardzo ważne dopełnienie stroju.
-A tak nie jest?
-Mieliśmy odpocząć od pracy. - kobieta założyła dłonie na klatce piersiowej.
-Chcesz ten make-up czy nie?
-Pewnie, że chcę.
-Tato, czy ochroniarz zabrał już moją torbę do samochodu? - spytał Adrien wchodząc do łazienki. Trochę go zamurowało, kiedy zobaczył ojca z tuszem do rzęs w ręku i siedzącą obok niego na krześle Nathalie.
-Jaki ochroniarz...? To on też jedzie?!
-Spokojnie, Gabriel. On nam tylko pakuje bagaże. I ma nas przecież zawieźć na lotnisko. Sam go o to prosiłeś.
-A no tak. Zapomniałem.

Na lotnisko dojechali planowo. Nathalie przespała się trochę w samochodzie, więc nie była już taka śpiąca. Do odlotu mieli jeszcze trochę czasu, więc siedzieli i czekali. I czekali. I czekali. I czekali. Nagle odezwał się głos w głośniku przekazującym informacje o lotach:
-Uwaga, uwaga, szanownie informujemy państwa, że lot z Paryża numer 233 jest opóźniony o 6 godzin z powodu warunków pogodowych. Za wszelkie utrudnienia, przepraszamy.
Nathalie spojrzała na Gabriela, a Gabriel spojrzał na syna.
-Adrien, przypomnisz mi raz jeszcze, czemu nie lecieliśmy prywatnym samolotem? - spytał ojciec.
-No bo chciałem polecieć razem z innymi ludźmi. Nudno tak ciągle używać wszystkiego prywatnie. Prywatny samochód, prywatny ochroniarz, prywatny samolot, prywatne kino. A ja chciałem chociaż raz zrobić coś publicznie.
-To możesz publicznie kupić jakieś kanapki w sklepie, bo spędzimy tu cały dzień. - rzekł Gabriel podając mu pieniądze.
-Tato, ale to bez sensu.
-Adrien, idź po te kanapki, okej?

"Zrobię dla Ciebie wszystko" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz