Rozdział VII

45 6 5
                                    

Gabriel zbliżył swoje czoło do jej czoła.
-Jesteś cała rozpalona, wiesz o tym? - dalej brnął w to samo.
-Po prostu mi... gorąco. Stoisz tak blisko mnie i to dlatego.
-Mam się odsunąć?
-Nie, nie, tylko... pytałeś, więc chciałam Ci podać powód.
-Potrafisz nieźle kłamać, wiesz?
-Niby na jaki temat? - Nathalie zmarszczyła brwi. Gabriel uwielbiał sposób w jaki to robiła.
-Przecież widzę, że Ty masz gorączkę, ledwo stoisz na nogach, powstrzymujesz kaszel, a co do kataru - Gabriel otworzył szufladę jej biurka, w której znajdowało się mnóstwo husteczek. - Myślisz, że ja tego nie widzę?
-Nic mi nie jest. - odparła wyniośle i zajęła stanowisko pracy.
-Przecież ostatnio chciałaś, żebym zwracał na Ciebie więcej uwagi, a teraz mnie unikasz? - Gabriel oparł dłonie o biurko. Nathalie pokryła się rumieńcem.
-Bo... mi jej brakowało po prostu... wiem, że zachowałam się jak idiotka.
-Teraz też się tak zachowujesz.
-Słucham?! - asystentka się najeżyła.
-Zachowujesz się jak idiotka, bo nie dbasz o swoje zdrowie. Jak Ci mówię, że jesteś chora, to musisz przyznać, że jesteś chora.
-Ale ja nie jestem chora.
-Dlaczego nie możesz po prostu tego przyznać?
-Bo zaraz mnie wyślesz na górę i będziesz się zachowywał, jakby mi brakowało piątej klepki. A to jest niezręczne. Bo Ty się tak starasz, a ja nawet nie umiem wpisać kilku e-mailów, bo zaraz coś mi się dzieje. Wiem, że chciałam uwagi, ale to już zaszło za daleko. Po prostu zawsze mi brakowało uwagi, dlatego jak poczułam ją od Ciebie to się zagalopowałam i tyle. Ale nie możesz się tak zachowywać. Ty jesteś mężem Emilie a moim szefem.
-To, że próbuję zdobyć miracula, by przywrócić życie Emilie wcale nie znaczy, że mi na Tobie nie zależy. - teraz jego wzrok spoważniał. Głos również. Nie był już taki żartobliwy jak przedtem. Flirt zmienił się w poważną rozmowę. Jego brwi się natroszyły a oczy skupiły się na jej dłoniach. - Kocham Emilie, ale Ty nie jesteś teraz mniej ważna. Chcę, żebyś odpoczywała po każdym razie używania miraculum. A tego nie robisz.
W tamtym momencie chciała stąd uciec, a jednocześnie pragnęła znaleźć się w objęciach tego człowieka, który akurat niefortunnie był osobą, w której ulokowała swoje uczucia.
-Zrobię jeszcze parę rzeczy i się położę.
-Dobrze. Sprawdzę za kwadrans jak się miewasz. - to rzekłszy wyszedł z gabinetu. Nathalie odetchnęła. Cieszyła się, że się o nią troszczył, tego przecież chciała. Ale za każdym razem kiedy się z tego powodu cieszyła, zaraz potem pojawiały się wyrzuty sumienia. Przecież ona nie powinna kochać mężczyzny, który jest jej szefem. W dodatku on ma żonę, którą stara się odzyskać. Dlatego przestała przyznawać się, że coś jej jest żeby Gabriel się o nią nie martwił. Czuła, że nie powinna wykorzystywać sytuacji kiedy nie ma Emilie by zbliżyć się do Gabriela. Więc chociaż jego bliskość to było dla niej spełnienie marzeń, starała się ją jakoś ograniczyć. Swoją drogą zauważyła też, że zainteresował się nią jakiś inny mężczyzna. Ale nie umiała przestać kochać Gabriela. On był tym jedynym. Szkoda, że już zajętym.

Wychodząc z gabinetu, Gabriel natknął się na syna.
-Tato? Bo dzisiaj w szkole rozmawialiśmy na temat miesiąca urodzin naszych rodziców i tak się zacząłem zastanawiać... czy mógłbyś mi powiedzieć... Kiedy Nathalie ma urodziny? - To pytanie wprawiło mężczyznę w niemałe osłupienie, bo prawdę mówiąc sam nie miał pojęcia. Dopiero teraz do niego dotarło, że odkąd Nathalie podjęła pracę kilkanaście lat temu, on nigdy nie składał jej życzeń urodzinowych. Zaczął się intensywnie zastanawiać. Przecież musiał znać tę datę. A jednak nic mu się nie przypomniało. Pustka. Nicość.
-Ty ją lepiej znasz i na pewno wiesz... - ciągnął syn.
-Adrien, ja... nie wiem. Nie pamiętam, nawet sobie nie przypominam, żebym kiedyś wiedział. - zamyślił się przez chwilę. - Ale się dowiem. Nathalie musi mieć gdzieś w dokumentach wpisaną datę urodzenia. Jak tylko ją znajdę to Ci powiem.
Projektant myślał o tym incydencie jeszcze dłuższą chwilę:
-Jak ja mogłem przeoczyć tak ważny element? Rzeczywiście, nie mam pojęcia kiedy się urodziła. A może ona nie obchodzi urodzin?
Zastanawiając się tak na temat Nathalie przypomniało mu się, że przecież właśnie miał iść zobaczyć czy już skończyła pracę. Przecież miała się położyć.
Wszedł cicho do gabinetu i przyjrzał jej się uważnie. Wciąż siedziała przy biurku. Nagle kichnęła, machnęła głową i uderzyła czołem o jego blat. Po czym zsunęła się z krzesła.
-Dobra wystarczy. - rzekł stanowczo mężczyzna, idąc w kierunku asystentki. Złapał ją za ramię i pomógł się podnieść. - Teraz idziesz odpoczywać. - rzekł stanowczo. Tym razem się nie sprzeciwiała. Wolnym krokiem i bez słowa ruszyła w stronę drzwi. Tam akurat stał Gorilla, który podał jej torbę z lekarstwami.
-Dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnęła się do niego słabo. - Ale nie musiałeś jechać tak daleko, tylko po te leki dla mnie.
Mężczyzna dał jej znak oczami, że dla niego to nie był problem, po czym wyjął zza pleców piękną czerwoną różę i wręczył ją kobiecie.

"Zrobię dla Ciebie wszystko" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz