Rozdział XI

44 5 1
                                    

Wreszcie nastał ten moment. Nareszcie po tylu dniach czekania, dochodzenia do zdrowia i przekonywania Gabriela, że wszystko jest w porządku. Wreszcie mogła mu pomóc jako Mayura. I tym razem nie zamierzała go zawieźć. W końcu obiecała sobie, że nie spocznie dopóki nie pomoże Gabrielowi odzyskać żony. Nawet za cenę własnego zdrowia, życia czy szczęścia. Nie chciała znów nawalić. Gabriel też nie mógł zawalić. Każda próba używania uszkodzonej biżuterii pogarszała i tak już zły stan jego asystentki. Nie wiedział kiedy nadejdzie ten moment, gdy Nathalie podzieli los Emilie. Tak bardzo tego nie chciał, a tak bardzo się do tego przyczyniał. Obiecał sobie, że zanim Nathalie zamknie oczy po raz ostatni on dopnie swego. Uratuje ją. Ale nie mógł przewidzieć jak szybko ten moment nadejdzie, jak blisko końca się znajdowali. A te miracula to była jej jedyna nadzieja na odzyskanie zdrowia. Przynajmniej tak wtedy oboje uważali. Ale Nathalie nie martwiła się o siebie. Chciała zdobyć miracula tylko dla Gabriela. Bo to on był najważniejszym skarbem jej życia. Tak samo jak Adrien.

Idąc paryskimi ulicami, Mayura zatrzymała się nagle przy jednej z wystaw sklepowych.
-Popatrz! - wskazała palcem na to co znajdowało się za szybą. To był ogromny pluszak narwal. - Jejku, zawsze takiego chciałam jak byłam mała, ale ojciec nigdy nie chciał mi go kupić. Zawsze uważał, że sobie nie zasłużyłam. - wtedy z jej ust zniknął uśmiech. - A wiedz, że bardzo się starałam, żeby na niego zapracować. Starałam się mieć dobre wyniki w nauce, zawsze przynosiłam do domu dobre oceny, sprzątałam dom, gotowałam, prałam, zmywałam naczynia. Czasem nawet rozkręcałam rury albo przywiercałam śrubkę do ściany, żeby przywiesić obraz. - na jej twarzy widać było smutny, trochę wymuszony uśmiech. Gabriel się zaczerwienił, bo połowy z tych czynności, które wymieniła Nathalie, on sam nie potrafił wykonać. Był pod wrażeniem, ile ta kobieta miała w sobie jeszcze niespodzianek.
-Ile miałaś wtedy lat?
-Czy ja wiem... może z dziesięć, jedenaście. Wyręczałam go we wszystkim, wykonywałam zarówno swoje, jak i jego obowiązki. Myślałam, że kiedyś mi go kupi. Ale się rozczarowałam.
-Był głupim człowiekiem... - przyznał Władca Ciem.
-A myślisz, że się zmienił? - w jej głosie słychać było pogardę dla tego człowieka, który na jej nieszczęście był jej ojcem. - Wciąż jest głupi. Odkąd odeszłam, nigdy nie zadzwonił, ani nie napisał.
-To przykre. Ma taką utalentowaną córkę. Jestem pewien, że inne dzieci w Twoim wieku na pewno nie potrafiły czegoś takiego. Który dziesięciolatek umie rozkręcić rurę? On powinien Cię traktować jak księżniczkę, obsypywać prezentami. Jego zachowanie jest karygodne. - mężczyzna się zdenerwował.
-No wiem... ale niektórych ludzi nie zmienisz... chodźmy już stąd. - odparła bardziej zdecydowanie i ruszyli dalej nie oglądając się za siebie.
-Zaskoczyłaś mnie. Jest jeszcze coś czego o Tobie nie wiem? - spytał Garbiel.
-Wiele rzeczy. Może kiedyś Ci powiem. - Mayura posłała mu lekki uśmiech i do niego mrugnęła, a on poczuł jak się rumieni.

***

Jak to każdy ich plan, ten także zakończył się niepowodzeniem. Tylko, że ten był o wiele poważniejszy w skutkach. Tamten budynek dosłownie się palił. Biedronka i Czarny Kot ewakuowali stamtąd ludzi. Marinette gdzieś zgubiła Szczęśliwy Traf. Wszędzie był popiół, kurz, dym, ogień. Mayura miała na sobie podartą sukienkę. Po tym jak odłamek palącego się sufitu spadł jej na głowę i przygniótł sukienkę, by się uwolnić, zmuszona była ją rozerwać i ruszyć na poszukiwania Władcy Ciem. Kto wie gdzie teraz był. Może leżał gdzieś wśród palących się ścian i podłóg, może także jej szukał, a może zostawił ją tak jak przed chwilą ich bohaterowie. W końcu ratowanie ludzi było ważniejsze niż pomoc im. Przecież to oni byli odpowiedzialni za ten cały chaos. Kto chciałby ich ratować? Tylko, że to Czarny Kot trafił kotaklizmem w dom, przez co ten zaczął się zawalać. Ale to było nieumyślnie, w czasie walki. A kto rozpętał walkę? No właśnie oni. Ale czy ktoś zadał sobie pytanie: dlaczego? Nie. Bo już przypięli im łatki. Po prostu byli źli. I czynili zło. Terroryzowali Paryż, byli egoistyczni. I źli. To byli złoczyńcy. Nikt nie widział tego, że Władca Ciem to tak naprawdę smutny człowiek, który chce tylko uratować żonę, naprawić swoje błędy, przywrócić zdrowie osobie, która tak wiele dla niego poświęciła. A Mayura? Biedna kobieta, która pragnęła tylko odrobiny miłości. Tylko, że zawsze lokowała swoje uczucia w niewłaściwych osobach. Skąd miała wiedzieć czym jest prawdziwa miłość, skoro nawet własny ojciec jej nie kochał?

Zmęczona, wycięczona i ranna po tych wszystkich walkach, chodząc po płonącym budynku w poszukiwaniu partnera, już kilka razy się potknęła. Zdarła sobie przy tym dłoń, bo przejechała nią po czymś ostrym. Ogień był wszędzie. Nawet na jej sukience. Czuła go na plecach i na ramionach. Był zbyt blisko.
-Czy ja się palę? - myślała. Teraz to nie miało najmniejszego znaczenia. Musiała go odnaleźć. Czuła piekący ból na plecach, ale go zignorowała. Było jej zbyt gorąco, czuła jakby miała zemdleć, chwiała się, kręciło jej się w głowie. I wtedy upadła na ziemię.

"Zrobię dla Ciebie wszystko" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz