[______] obudziła się, nabierając łapczywie powietrza do płuc i próbując unormować szybkie bicie serca. Zlana zimnym potem poderwała się z łóżka, jakby w panice rozglądając wokół. Znów śnił jej się koszmar... Martwa twarz Akane, zabójstwo Ishizakiego, śmierć jej ojca i siostry; wszystko to wracało do niej każdej cholernej nocy, sprawiając, że nie potrafiła w żaden sposób zapomnieć o tym co się stało. Otarła ręką łzy spływające po policzkach, a drugą ścisnęła mocniej za czarną, satynową pościel.
— Błagam, wybacz mi, Akane...
Wyjąkała cicho, chowając twarz w dłoniach. Wiedziała, że gdyby przyjaciółka była przy niej, z pewnością poklepałaby ją teraz po głowie i robiąc specyficzny dla niej dziubek, powiedziałaby, że ma nie opowiadać głupot i to nie jej wina. I faktycznie, [______] bardzo chciała wierzyć w to, że to wcale nie przez nią Akane leżała teraz sześć metrów pod ziemią; niestety była świadoma, że falę rozpaczy pociągnęła za sobą czerwona tabletka, którą to ona zaaplikowała do drinka.
Dziewczyna pociągnęła jeszcze parę razy nosem, po czym sięgnęła do torebki przy łóżku, wyciągając z niej kilka plastikowych buteleczek. Garść tabletek spoczęła w jej ręce, a ona niedbale przełknęła je przy pomocy wody, którą na całe szczęście położyła wcześniejszego wieczora na stoliku nocnym. Kropla cieczy spłynęła z kącika jej ust, zahaczając o brodę, żeby na końcu wsiąknąć w szare, dresowe spodnie.
Było coraz gorzej.
Tabletki nie przynosiły dawnej skuteczności; bez konsultacji z psychiatrą sama zaczęła brać podwójną dawkę, a ten – nawet nie interesując się jej stanem, przepisywał kolejne opakowania. Brała je jak cukierki, gdy tylko jej samopoczucie upadało. Czuła, że były jednym, co ciągnęło ją na siłę do góry żeby nie zwariowała. Była na granicy obłędu, a najgorsza była tego świadomość – to, że z jednej strony cieszyła się ciepłem Rindō i jego nieśmiałymi pocałunkami, żeby po jego wyjściu z domu zamontować kolejny podsłuch pod ławą w salonie.
— Chore...
Czuła, jak jej głowa cała buzuje. Mimo szczerych chęci na początku, teraz sama nie wiedziała, czego chciała od życia. Nie sądziła nigdy, że podwójne życie zdoła ją tak przerosnąć – a przecież nie mogła przez całą wieczność uciekać przed odpowiedzialnością, musiała nareszcie podjąć decyzję po której stronie stała. Najgorszy był fakt, że dzień jej sądu ostatecznego zbliżał się wielkimi krokami, a ona z każdym kolejnym tygodniem miała coraz więcej wątpliwości.
Kochała Rindō.
Dlaczego była w stanie przyznać to z taką łatwością? Czy po tylu miesiącach grzebania i próby odrzucenia tych uczuć, nareszcie się przyznała? Na ten moment czuła się jak pusta skorupka, którą z łatwością można było zgnieść za pomocą jednego palca.
Pokręciła głową, odrzucając negatywne myśli. Powoli zsunęła się z ciepłego łóżka, z największą dokładnością ścieląc delikatną pościel, w której spędziła noc. Jej stopy dotknęły miękkiego, białego dywanu, kiedy sięgała dłonią po pustą szklankę stojącą na mahoniowym stoliku nocnym. Próbując dostać się do kuchni, przystanęła na moment w holu, patrząc na swoje mizerne odbicie w lustrze.
Jej włosy odstawały w każdym możliwym kierunku, a pod oczami widniały ogromne, czarne sińce. Oprócz tego zauważyła, jak wyraźnie schudła. Niegdyś zaokrąglona sylwetka z pełnymi kształtami tym razem spadła o kilka rozmiarów, ukazując gdzieniegdzie odstające kości. Od ostatnich tragicznych wydarzeń jej stałe posiłki zajęły głównie tabletki, toteż rzadko kiedy rozpieszczała podniebienie pełnowartościowym pokarmem.
CZYTASZ
𝓞𝓷𝓮 𝓦𝓪𝔂 𝓣𝓲𝓬𝓴𝓮𝓽 [rindō h.] ✔
FanficGdzie miłość przeplata się z nienawiścią. Słodko-gorzkie łzy ze śmiechem. A [______] balansuje na granicy życia i śmierci. „𝓞𝓱 𝓯𝓪𝓽𝓱𝓮𝓻, 𝓯𝓸𝓻𝓰𝓲𝓿𝓮 𝓶𝓮 𝓕𝓸𝓻 𝓪𝓵𝓵 𝓶𝔂 𝓼𝓲𝓷𝓼 𝓦𝓱𝓮𝓷 𝓘 𝓶𝓮𝓮𝓽 𝔂𝓸𝓾𝓻 𝓮𝔂𝓮𝓼 𝓣𝓱𝓮 𝓭𝓮𝓿𝓲𝓵...