[20] be us against the world

123 8 1
                                    

                 — Proszę, nie kręć się tak!

             [______] jęknęła niezadowolona, a na jej twarzy ponownie pojawiły się nieznośnie kropelki wody pomieszanej z szamponem. W ostatniej sekundzie zdołała przymknąć powieki, unikając dostania się do oka denerwującej, brudnej piany, w której i tak pokryta była większość łazienki. Spojrzała z wyrzutem na szczeniaka w wannie, wzdychając ciężko.

             Niemal całe pomieszczenie pływało w wodzie. Prawie wszędzie walały się kłębki sierści i resztki piany, skuteczne owijając się wokół pozostałych odżywek oraz żelów do kąpieli. Na jasnych, pięknych kafelkach powoli zasychały pojedyncze krople, tworząc nieprzyjemne dla oka smugi. Woda nalana do wanny już niemal w całości stała się ciemna, a siedzący w niej pisak patrzył na nią z wyrzutem, co jakiś czas tylko próbując niepostrzeżenie wyskoczyć.

             Czym sobie zasłużyła na takie trudności? Mimo słodkiego pyszczka, którego tarmosiła w rękach, nie odstępowały ją myśli na temat tego, jaki problem na siebie zrzuciła. Nigdy nie była zbyt dobra w posiadaniu zwierząt, ba, przez mgłę pamiętała tylko puszystego, starego kota, który towarzyszył jej przez jakąś część dzieciństwa. Od tamtej pory nawet nie przeszło jej przez myśl, żeby wejść w posiadanie kolejnego pupila; czuła się zbyt nieodpowiedzialna, dodatkowo praca niesamowicie ją obciążała.

             Teraz, gdy miała chwilowo wolne, do jej głowy przychodziły różne pomysły. Z jednej strony czuła w kościach, że jej wiedza nie jest wystarczająca do wychowania szczeniaka, a z drugiej coś przyciągało ją do niego. Być może tak jak ona kiedyś – został porzucony? Zdany tylko na siebie i łaskę ludzi wokół? Być może zaniedbane, brązowe loczki przypomniały jej własne kołtuny, które niegdyś były wynikiem długotrwałej depresji? Jedno wiedziała na pewno – nie mogła przejść obok tego widoku obojętnie; toteż cierpiała teraz, kolejny raz powstrzymując czworonoga przed ucieczką.

             Słysząc za plecami parsknięcie, odwróciła się, posyłając Rindō piorunujący wzrok. Mężczyzna jak gdyby nigdy nic opierał się o framugę łazienki, trzymając w ręku kubek świeżo zaparzonej kawy, którą z radością co jakiś czas popijał. Oh, jak bardzo się cieszył, że nie miał nic wspólnego z tą sytuacją. Było mu nieco żal perfekcyjnie czystej i pachnącej łazienki, która aktualnie przypominała istne pobojowisko – nie chciał jednak mówić tego na głos, a zamiast tego cieszył się widokiem zmęczonej i zirytowanej dziewczyny próbującej doprowadzić psa do porządku.

                 — Czy mógłbyś mi...

                 — Nie.

                 — ... Pomóc? — dokończyła cicho zrezygnowana. — Błagam, przytrzymaj go przez dziesięć sekund!

             Błagalny wzrok utkwił w twarzy Haitaniego, na co przewrócił oczami zrezygnowany. Nie lubił zapachu mokrych psów... On w ogóle nie lubił psów! Pokręcił głową, przeklinając się w myślach za przeklętą uległość i odkładając na szafkę czerwony kubek, zbliżył się do policjantki, zawisając nad nią. Obie ręce oparł o białą, błyszczą wannę, skutecznie drażniąc oddechem czubek głowy [_]-włosej. Z uśmiechem obserwował jak ta momentalnie sztywnieje, przełykając ślinę. Nawet nie zwrócił uwagi na psa, który pierwszy raz posłusznie usiadł w kałuży wody, wesoło na niego spoglądając.

                 — I co będę z tego miał?

             Mruknął uwodzicielsko, błądząc palcem po ramieniu [______], żeby na końcu ulokować całą dłoń na jej delikatniej szyi, zaciskając lekko. Ostrożnym ruchem odchylił jej głowę do tyłu, sprawiając, żeby spoglądała na niego od dołu w dość nienaturalnej pozycji. Spojrzał głęboko w jej oczy, żeby po chwili delikatnie złączyć ich usta w czułym pocałunku, ciesząc się każdą sekundą smakiem jej malinowych ust. Takie wynagrodzenie z pewnością go satysfakcjonowało, chociaż nie chciał tego przyznać.

𝓞𝓷𝓮 𝓦𝓪𝔂 𝓣𝓲𝓬𝓴𝓮𝓽  [rindō h.] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz