17. Zawsze komplikacje.

1.1K 75 6
                                    

Dość. Miałam tego dość. Najpierw Natasha, potem Dimka i reszta, a teraz oni?! Ile można? Zawsze uważałam, że moje życie jest stateczne, monoteniczne. Ale to było tylko złudzenie. Złudzenie, z którego pobódka bolała. Bolała i to bardzo. Powiedzieć, że byłam w szoku to mało powiedziane. Czułam się jak na autopilocie. Nawet nie wiem jak znalazłam się w hotelu. Podejrzewałam, iż to sprawka Steve'a. Siedziałam właśnie na swoim łóżku, gdy do pokoju wparowała Natasha, a za nią Kapitan i Sokole Oko. Siostra uklękła przede mną i złapała mnie za dłonie.
- Oni żyją...- to było jedyne co udało mi się wykrztusić. Obserwowałam jak oczy Tashy zrobiły się wielkie jak spodki. Zrozumiała o kogo mi chodzi. Ruchami robota usiadła koło mnie.
- Trzeba ściągnąć tu resztę Avengersów.- usłyszałam szept Steve'a. Chciałam zaprotestować lecz przerwała mi Natasha.
- Dobrze. Ale proszę was żebyście zostawili nas same.
Mężczyźni jedynie skinęli głowami.
- Nasze życie było jednym, wielkim kłamstwem.- gapiłam się na swoje dłonie.
- Rodzice będą się gęsto tłumaczyć.- Tasha skrzywiła się.
- I to jak!- wstałam i ruszyłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie. Powiedzieć, że wyglądałam jak zombie byłoby dla nich obrazą. Z westchnieniem wzięłam się za mycie twarzy i rozczesywanie włosów. Skończyłam, a gdy wróciłam moja siostra już spała. Ni chcąc jej budzic, zamknęłam drzwi do swojego pokoju i ruszyłam do niej. Po drodze wpadłam na kogoś. Gdyby nie silne ramiona to pewnie leżałabym na podłodze. Spojrzałam w górę i ujrzałam błękitne oczy wpatrujące się w moje.
- Gdzie się wybierałaś?- wyszeptał mi do ucha, mnie przeszedł dreszcz.
- Do Tashy.- uśmiechnęłam się lekko.- Ona u mnie zasnęła, a nie chciałam jej budzić.
Blondyn pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Możemy porozmawiać?- przytaknęłam i po chwili znaleźliśmy się w pokoju Steve'a. Wskazał bym usiadła na łóżku, a on sam zajął miejsce na krześle.
- Więc...- zaczęłam.- O czym chciałeś porozmawiać?
Kapitan westchnął ciężko jakby zastanawiał się co powiedzieć.
- Kiedy ostatnio...- pokręcił głową.- Przepraszam za to, że pocałowałem cię.
Powoli podniosłam się z miejsca.
- Wiem, że ty pewnie tego nie chciałaś i nie czujesz tego co ja, ale...
Nie pozwoliłam mu dokończyć. Usiadłam na nim okrakiem i pocałowałam jego delikatne usta. Nie mógł wygadywać takich bzdur. Nie mógł wiedzieć co do niego czuję, więc nie powinien mi niczego wmawiać. Jego dłonie powędrowały do mojej talii, a moje na jego szyję. Masowł mnie po plecach co sprawiało mi ogromną przyjemność. Mruknęłam w jego usta. Steve wstał i powoli ułożył mnie na łóżku.
- Nie. Mów. Mi. Co. Czuję.- wyszeptałam między pocałunkami. Ręce Rogersa powędrowały w dół mojej koszulki, a ona sama po chwili wylądowała na ziemi. Schodził coraz nieżej pocałunkami. Gdy lekko przygryzł skórę na szyi, syknęłam z przyjemności. Usłyszałam jego komunikator. Kapitan jednak nie miał zamiaru go odbierać.
- Steve.- zaczęłam, niechętnie.- Sprawdź kto to. Może to ktoś ważny.
Mężczyzna ostatni raz ucałował moje usta i z warknięciem odebrał. Zaśmiałam się cicho i założyłam górną część garderoby.
- Iwanow.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co znowu ten Iwanow wymyślił? A już było tak pięknie między Cat i Steve'm ♡♡

Mirror Image.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz