rozdział 35

55 3 2
                                    

Rozdział dedykuję oxxWolfyyyxxo i Im_your_little_devil
☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️
-Wszystko w porządku?- z zamyśleń wyrwał mnie głos Gastona

-C-co?

-Wszystko dobrze?

-Nie... Po prostu ja go kocham rozumiesz? Ale chyba nie jestem w stanie mu spojrzeć w oczy po tym co powiedział. To zabolało... A jak już będę w stanie z nim rozmawiać  i spojrzę mu w oczy wszystko sobie przypomnę i wymięknę.
Popłaczę się na miejscu a tego nienawidzę...- mówiłam cicho

-Czemu?

-Nie wiem po co mówić wszystkim, że przeżywasz trudne chwile w życiu i tym bardziej pokazywać się jak jesteś w rozsypce i nie wiesz co robić... Wolę po prostu sama sobie wszystko przemyśleć i się pozbierać- mówiłam nie patrząc na niego-a ciebie co gryzie?- nareszcie przeniosłam swój wzrok na niego

-Rozmawiałem z Niną- lekko się uśmiechnął na jej imię a ja już wiedziałam, że jest lepiej niż wcześniej

-I co?- zapytałam podekscytowana

Chciałam chociaż na chwilę zapomnieć o moich problemach i usłyszeć, że chociaż moim przyjaciołom się układa

-Wybaczyła mi- uśmiechnął się szeroko- nie jesteśmy parą ale niedługo to się zmieni

-Co ty znowu wymyśliłeś Gaston?

-Na urodzinach Matteo zaśpiewam piosenkę dla Niny, bo powinna być tam scena. Jeszcze nie wiem jaką zaśpiewam... Albo napiszę swoją albo zaśpiewam jakąś znaną

-Super- uśmiechnęłam się- może przyjdę na chwilę żeby zobaczyć tą romantyczną chwilę

-Przyjdziesz?- zapytał zaskoczony

-Na chwilę chyba mogę. Muszę zobaczyć jak wyjdzie niespodzianka

-Niespodzianka...- powiedział cicho a ja go na tyle znałam, że widziałam, że coś przede mną ukrywa

-O co chodzi Gaston?

-Bo... Powiedziałem o tej imprezie Matteo...

-Co?- zapytałam całkowicie zaskoczona

-Przed przyjściem tu...- nie skończył, bo do sali weszła moja ulubiona pielęgniarka( nie, to nie jest ironia)

-Potem do tego wrócimy- rzuciłam szybko

-Dzień dobry, Luno mam dla ciebie dobre wieści. Możesz już wyjść ze szpitala- uśmiechnęła się- ale do szkoły możesz wrócić dopiero w przyszłym tygodniu

Pewnie dlatego, że dzisiaj jest niedziela i tydzień muszę się "kurować" żeby móc pójść do szkoły. Nikomu oprócz lekarzy tego nie mówiłam ale czasami jeszcze mocno kręci mi się w głowie a nie chce martwić moich przyjaciół.

-Dziękuję pani bardzo. Do zobaczenia

-Oby nie w tym miejscu - uśmiechnęła się i wyszła

-Mogę już wyjść!- krzyknęłam i rzuciłam się na Gastona który ledwo mnie złapał

-Super- zaśmiał się - idziemy?

-Gdzie?

-Jak to gdzie? Mieliśmy się spotkać jak wyjdziesz ze szpitala w sprawie imprezy Matteo. Chyba, że już nie chcesz jej organizować?

-Oczywiście, że chcę. Niech Matteo się ucieszy z tej imprezy- powiedziałam trochę smutna- ja i tak tam przyjdę tylko na chwilę żeby zobaczyć twoją romantyczną niespodziankę dla Niny- zakręciło mi się w głowie  i trochę się zachwiałam

-Dobrze się czujesz?- zapytał z przejęciem Gaston a ja usiadłam na łóżku

-Tak wszystko dobrze...- chciałam wstać ale się zachwiałam i znów usiadłam na łóżku- podasz mi wodę? Tam jest

Gaston szybko wstał i podszedł do torby obok której leżała moja woda

-Proszę- powiedział dając mi wodę

-Dziękuję- podziękowałam i powoli się napiłam

Na szczęście już przychodziło. I tak wygląda teraz mój normalny dzień...

-Co się dzieje?- zapytał po chwili ciszy Gaston

-Nic, tylko od wczoraj mam lekkie zawroty głowy- powiedziałam i zobaczyłam, że chce zadać mi znajome pytanie, więc postanowiłam na nie odpowiedzieć- Tak, lekarze o tym wiedzą. Za kilka dni powinno mi przejść, dostałam leki

-Skąd ty...?- widziałam jego zmieszaną minę na co się lekko zaśmiałam

-Już trochę cię znam. Idziemy? Już się czuję lepiej

-Nigdzie dzisiaj nie idziemy, przyjdę jutro do ciebie i wtedy obgadamy resztę imprezy- powiedział stanowczo

-Ale ty masz jutro szkołę- zauważyłam

-No to nie pójdę. Chodź, zawiozę cię do domu

-Ale ja nie chcę widzieć Matteo-powiedziałam ledwo słyszalnie ale on to usłyszał

-Nie interesuje mnie to. Musisz odpocząć- wziął moją torbę ze wszystkimi rzeczami

-Dobrze mamusiu- zaśmiałam się pod nosem

-Bardzo śmieszne- mruknął, wyszliśmy ze szpitala na parking i weszliśmy do jego auta

☁️

-Dziękuję- powiedziałam gdy zatrzymaliśmy się blisko mojego domu

-Za co?

-Za wszystko- uśmiechnęłam się - widzimy się jutro?

-Tak, napiszę ci o której wpadnę. A teraz chodź prowadzę cię

-Dam radę

-Na pewno?- zapytał a ja pokiwałam głową na zgodę - to do zobaczenia

Pożegnałam się z nim i ruszyłam w stronę domu. Zatrzymałam się przy bramie i zaczęłam szukać kluczy do domu

Tylko nie to! Nie mam kluczy!

Miałam tylko jedno wyjście...
Zadzwonić domofonem

-Tak słucham?

Usłyszałam jego głos. Wzięłam głęboki wdech i się odezwałam

-Otworzysz? Nie mam kluczy...
-Luna?
-Tak...
-Już otwieram

Gdy brama się otworzyła weszłam na posesję i szłam w stronę drzwi. Stanęłam przed drzwiami i lekko zapukałam. Drzwi natychmiast się otworzyły a w nich stał Matteo. Chciał się ze mną przywitać ale ja go zwinnym ruchem ominęłam i weszłam do domu. Jak już ścigałam buty usłyszałam, że drzwi się zamykają a Matteo stanął przede mną

-Możemy porozmawiać?- zapytał spokojnie

-Nie mamy o czym- powiedziałam cicho i chciałam go wyminąć w drodze do pokoju ale mnie zatrzymał

-Mamy o czym i ty doskonale o tym wiesz. Chciałem cię przeprosić

-Matteo, nie mam siły tego słuchać

-Ale...- chciał coś powiedzieć ale mu przerwałam

-Matteo ni...- nie dałam rady dokończyć

Poczułam, że robi mi się słabo. Szybko odsunęłam się do tyłu i zjechałam po ścianie w dół. Bardzo mi się kręciło w głowie

-Luna! Wszystko dobrze?

Słyszałam jeszcze jak Matteo próbował coś do mnie powiedzieć ale po chwili zobaczyłam ciemność...
☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️
Hejka!
Mamy drugi rozdział dzisiaj który ma ponad 900 słów.
Mam nadzieję , że się podoba
Papa❤️






Kocham cię jak...    [Lutteo]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz