*SAMANTHA POV*
Minął tydzień od kiedy ostatni raz widziałam się z Carterem. Bardzo za nim tęskniłam, ale musiałam sobie to na spokojnie wszystko poukładać. On codziennie wysyłał mi róże, a ja z każdym kolejnym dniem coraz bardziej walczyłam ze sobą, żeby do niego nie zadzwonić. Brakowało mi go, był moją opoką, przy nim wszystko stawało się łatwiejsze, piękniejsze.
-Sami, ktoś do ciebie przyszedł! - krzyknęła moja mama.
Moje serce zaczęło walić jakby zaraz miało się wyrwać z klatki piersiowej, a na ustach pojawił mi się uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać. To musi być Carter, przecież Nick wszedłby od razu do mnie do pokoju, to musi być on. Jak najszybciej udałam się w stronę drzwi wejściowych, a gdy tylko zobaczyłam kto tam stoi uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-Musimy porozmawiać - powiedziała Gabriela.
-Chyba nie mamy o czym - odpowiedziałam od razu.
-Carter twierdzi, że niby ci o wszystkim opowiedział, ale jakoś w to nie wierzę.
Na samą myśl o tym, że widziała się z Carterem i z nim rozmawiała zakuło mnie serce.
-O czym dokładnie? - zapytałam ostro.
Gabriela spojrzała na moją mamę, która wciąż przy nas stała, a kobieta widząc jej wzrok na sobie zerknęła na mnie pytająco, a ja pokiwałam głową, że może nas zostawić same. Mama skierowała się do wyjścia, a my stałyśmy na korytarzu.
-Więc? - spojrzałam na nią wyczekująco.
-Z Carterem spodziewamy się dziecka - oznajmiła pewna siebie.
-Wiem - odpowiedziałam od razu.
Zauważyłam lekkie zaskoczenie na jej twarzy, najwyraźniej oczekiwała innej reakcji.
-O ile to jest w ogóle dziecko Cartera - uśmiechnęłam się sztucznie -W co szczerze wątpię.
-Ty mała suko - powiedziała przez zaciśnięte zęby -Wpierdoliłaś się między nas, gdy już prawie był mój i oczywiście musiałaś się pojawić znowu ty, gdy ja przez rok musiałam go pocieszać i się nad nim użalać, ale mimo to zawsze mówił o tobie -mówiła podniesionym głosem wymachując rękoma -Wiedziałam, że nigdy nie przestanie cię wspominać, ale miałaś pozostać tylko wspomnieniem. Nawet jak z nim zerwałaś nie chciał mnie! - wybuchła.
-Nie chciał cię? - zapytałam zainteresowana.
Gabriela spojrzała na mnie zaskoczona i chyba wtedy dopiero zdała sobie sprawę co powiedziała.
-Nie to miałam na myśli - zaczęła się tłumaczyć.
-A mi się wydaje, że dokładnie to, wreszcie powiedziałaś prawdę. Tylko nurtuje mnie jedno pytanie czy ty w ogóle jesteś w ciąży, a jeżeli tak to kto jest tym nieszczęśnikiem - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Zabiję cię - powiedziała w furii -Zabiję cię gołymi rękoma, już wtedy miałaś umrzeć, więc co za różnica! - zaczęła krzyczeć i zbliżać się do mnie.
-Nie będziesz mi grozić - powiedziałam czując narastającą złość i strach.
Nie chciałam się zacząć wycofywać, bo nie chciałam jej pokazać, że się boję, a Gabriela była już naprawdę blisko mnie. Nagle na korytarz wbiegła moja mama z telefonem w dłoni.
-Wynoś się z naszego domu, bo zaraz wezwę policję! - krzyknęła w stronę Gabrieli.
-Ale my tu tylko miło rozmawiamy - uśmiechnęła się sztucznie, ale widziałam, że wciąż buzuje ze złości.
-Wszystko słyszałam, wynoś się w tej chwili! - krzyknęła moja mama.
-Lepiej uważaj na siebie, słonko - szepnęła Gabriela, tak żebym tylko ja to słyszała, po czym wyszła z mojego domu.
CDN.