*3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ*
Rozejrzałem się po plaży i przyglądałem się wszystkim ozdobą, które znajdowały się wokół. Przede mną ustawione były rzędy krzeseł, na których siedzieli ludzie, do których uśmiechałem się promiennie widząc bliskich, którzy się zgromadzili w ten szczególny dzień. Pomiędzy dwoma rzędami krzeseł znajdowała się alejka z drewnianych desek, przy której ustawione były kwiaty przystrojone białym materiałem, który powiewał na wietrze. Spojrzałem w bok dostrzegając księdza stojącego pod łukiem ślubnym, który również został ozdobiony. Tuż obok mnie stał Ian, mój tata i jego przyjaciel, wszyscy byli ubrani w garnitury, tak samo jak ja. Uśmiechnąłem się do nich, a oni odwzajemnili ten gest, aczkolwiek widziałem, że są oni trochę zestresowani. Po chwili usłyszałem jak kobieta na skrzypcach zaczyna grać. Spojrzałem w stronę alejki. W naszym kierunku zaczęła kroczyć powoli przyjaciółka Ronnie, ale nie zwróciłem na nią uwagi, bo tuż za nią szła Sami w przepięknej, długiej granatowej sukience, jej blond włosy opadały falami na jej ramiona, a w ręce trzymała bukiet kwiatów. Materiał przylegał do jej klatki piersiowej uwidaczniając jej piersi, a od tali rozszerzała się ku dołowi, poprzez długie rozcięcie w sukni, gdy szła widać było jej całą nogę. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który dziewczyna odwzajemniła, gdy zauważyła, że się jej przyglądam. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, że operacja i rehabilitacje pomogły i moja Sami znowu chodzi. Zabieg bardzo nas stresował, Sam nie do końca wierzyła, że on pomoże, ale gdy tylko się wybudziła zauważyła poprawę w swojej zdolności ruchowej. Nigdy nie zapomnę szczęścia i nadziei w jej oczach, które wtedy widziałem. Po operacji potrzebowała jeszcze wielu godzin rehabilitacji i ciężkiej pracy, żeby móc się sprawnie poruszać, ale dziewczyna walczyła do samego końca i jestem z niej bardzo dumny, że się nie poddała i dała radę. W jednej ręce nie odzyskała całkowitej sprawności, ale Sam się tym nie przejmuje, a mi to nie przeszkadza, cieszymy się z postępu jaki udało się osiągnąć i tym, że może znowu chodzić. Po chwili oderwałem wzrok od Sam i spojrzałem na kobiety idące za moją narzeczoną. Moja siostra i mama szły uśmiechnięte w długich, białych sukniach również trzymając bukiety kwiatów, a na głowach zamiast welonów miały założone wianki. Uśmiech nie schodził mi z twarzy widząc to jakie są szczęśliwe.
Ceremonia była bardzo piękna, pary młode wygłosiły swoje własne przysięgi, przez które wszyscy zgromadzeni się wzruszyli, nawet mi spłynęła łza słuchając ich wyznań miłosnych. Nie mogłem się napatrzyć na to jak najbliższe mi osoby są szczęśliwe. Po ceremonii wraz ze wszystkimi gośćmi przeszliśmy na salę, która znajdowała się nieopodal, na której odbyć się miało wesele.
****
-Gorzko, gorzko, gorzko! - zaczęli krzyczeć goście chyba już po raz tysięczny tego wieczoru, dołączyłem do tych okrzyków, a już po chwili mój tata pocałował mamę delikatnie, a zaraz po nim Ian wziął w ramiona Veronicę i pocałował ją namiętnie.
-Stary, to jest moja siostra! - krzyknąłem żartobliwie.
-Teraz już moja żona, więc musisz się wreszcie przyzwyczaić - zaśmiał się w odpowiedzi i po raz kolejny pocałował Ronnie.
Wszyscy się zaśmiali. Po chwili podszedł do mnie mój tata.
-Carter możemy chwilę porozmawiać - zapytał z lekkim uśmiechem.
-Jasne - odwzajemniłem uśmiech.
-Na osobności - dodał, a ja lekko zmarszczyłem brwi zaskoczony, ale bez pytania po prostu pokiwałem twierdząco głową.
-Zaraz wrócę - szepnąłem do Sam i ucałowałem ją w czubek głowy.
Złotowłosa uśmiechnęła się do mnie, a ja odszedłem z ojcem w bardziej spokojne miejsce.