Smarowałem ciepłe tosty masłem, gdy do salonu, który jest połączony z kuchnią, weszła zassana Gaby.
-Cześć, śpiochu – powitałem ją radośnie, a ona tylko coś mruknęła w odpowiedzi –Głodna?
-Bardzo – wymruknęła siadając na stołku barowym przy wyspie kuchennej , która dzieliła dwa pomieszczenia.
Położyłem na posmarowanego masłem tosty jakąś zieleniznę, ser i pomidora. Podałem talerz Gaby i zacząłem robić porcję dla siebie.
-Idę zaraz do Sam, żeby spotkać się z nią przed rehabilitacjami i z nią tam pojechać – oznajmiłem międzyczasie –Może wybrałabyś się ze mną, poznałybyście się?
-Z chęcią bym ją poznała, ale muszę pozałatwiać kilka spraw skoro jestem tutaj – odpowiedziała posyłając mi delikatny uśmiech.
-Dobrze, to słuchaj ja zaraz będę w wychodzi to zostawię ci mój klucz, żebyś mogła zamknąć za sobą pokój.
Gaby pokiwała głową na znak zrozumienia. Usiadłem obok niej i zacząłem jeść swoje tosty.
***
Zadzwoniłem do drzwi i oczekiwałem aż ktoś mi otworzy. Stałem przed małym, dwupiętrowym, kamiennym domkiem z białymi okiennicami oraz drzwiami. Dookoła było mnóstwo zieleni, nawet na elewacji można było dostrzec jakąś pnącą się roślinę. Po kilku minutach usłyszałem kroki przy drzwiach, zapewne osoba po drugiej stronie spojrzała w wizjer i już po chwili drzwi zostały otworzone, a przede mną ukazała się mama Sam.
-Dzień dobry, miło panią widzieć – przywitałem się uśmiechając się szeroko.
-Dzień dobry, ciebie też Carter – odpowiedziała wpuszczając mnie do środka.
–Właśnie przygotowuje śniadanie, jesteś może głodny? – zapytała uprzejmie.
-Chociaż bardzo uwielbiam przygotowywane przez panią jedzenie to muszę dzisiaj odmówić, bo dopiero co jadłem
-Dobrze – uśmiechnęła się szeroko –Zaprowadzę cię do Sam. Musieliśmy przenieść ją do innego pokoju, bo nie poradziłaby sobie z wchodzeniem po schodach.
Wyszliśmy z przedsionka, przed nami rozpościerały się duże, drewniane schody z lewej strony znajdowało się przejście do salonu w kształcie łuku. Zauważyłem, że salon jest umeblowany w staromodnym stylu. Po prawej stronie znajdowały się dwie pary drzwi. Zatrzymaliśmy się przy pierwszych z nich. Bardzo mnie poruszyło, gdy tak przyglądałem się wnętrzu, że na każdym kroku można zauważyć zdjęcia rodzinne. Mama Sam zapukała kilkukrotnie do drzwi i nie czekając na żaden odzew po prostu otworzyła drzwi. Kobieta wpuściła mnie do pomieszczenia. Pokój był dosyć mały, ale bardzo przytulny. Ściany były białe, podłogi drewniane. Po lewej stronie od wejścia stała duża, biała szafa, na wprost od wejścia znajdowało się dwuosobowe łóżko z szarym zagłownikiem, nad którym wisiał obraz przedstawiający plaże, ale w czarnobiałych odcieniach. Obok stał jeden stolik nocny, na którym był położony jakiś kwiat oraz jakieś zdjęcie, którego nie widziałem z tej odległości. Po dwóch stronach łózka znajdowały się dywaniki w beżowym odcieniu. Po prawej stronie znajdowało się duże okno, które było tak jakby „wypukłe", parapet był duży, pokryty jakimś miękkim materiałem , leżały na nim poduszki. Przy oknie siedziała dziewczyna na wózku, a w dłoniach trzymała książkę. Uśmiech od razu pojawił się na moich ustach, gdy tylko zobaczyłem tą małą istotkę.
-Zostawię was samych – odezwała się jej mama i wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Cześć, kochanie – przywitałem się z nią.
Podszedłem do niej bliżej i chciałem dać jej soczystego całusa, ale gdy byłem kilka milimetrów od niej ona odwróciła twarz, a moje usta trafiły na jej policzek. Odsunąłem się od niej kawałek i spojrzałem na nią, ale ona nie patrzyła na mnie, Miała cały czas głowę skierowaną w bok, w stronę okna. Dotknąłem delikatnie jej policzka opuszkami palców i odwróciłem ją w swoją stronę.