*Miesiąc później*
Rehabilitacje sam były bardzo kosztowne, ale to nie było ważne, one naprawdę jej pomagały. Sam już normalnie mówi, bez żadnego bełkotania, bez problemu się z nią porozumiewamy, zaczyna poruszać ciałem. Jeszcze nie chodzi, ale naprawdę widać ogromne postępy.
Wszedłem do jej pokoju szpitalnego wielkim bukietem kwiatów. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Cześć, kochanie – powitałem ją radośnie.
-Jesteś nienormalny – zaśmiała się.
-Za to mnie kochasz – wyszczerzyłem się.
Podałem jej bukiet i dałem soczystego buziaka na przywitanie.
-Stęskniłem się – wyszeptałem odsuwając się kilka milimetrów od jej ust.
-Nie było cię tylko godzinę – zarechotała.
-Ale bez ciebie usycham – odpowiedziałem z uśmiechem i złożyłem jeszcze jeden pocałunek na jej ustach.
Odsunąłem się od niej i spojrzałem na jej uśmiechniętą twarz. Nie wiem jak mogłem cały rok wytrzymać bez oglądania tego przecudownego uśmiechu. Dziewczyna zaciągnęła się zapachem kwiatów przymykając oczy.
-Są prześliczne, dziękuję – powiedziała spoglądając prosto w moje oczy.
-Tak samo ja ty – odpowiedziałem i puściłem do niej oczko
Sam lekko się zarumieniła.
-Mógłbyś znaleźć dla nich wazon? – zapytała z uroczym uśmiechem.
-Pójdę do Brooke zapytać czy coś ma – oznajmiłem, po czym wyszedłem z pokoju.
Kierowałem się zielonymi korytarzami w stronę recepcji by dowiedzieć się gdzie mogę znaleźć kobietę. Za każdym razem idąc tędy przypominały mi się nasze początki z Sam. Nie sądziłem, że tak mała istotka może mieć tak duży wpływ na mnie. Ona zmieniła wszystko o trzysta sześćdziesiąt stopni. Tak naprawdę moje życie mogę podzielić na dwa etapy: przed poznaniem Sam i po poznaniu Sam. Dzięki niej wszystko się zmieniło i to na lepsze, będąc przy niej jestem szczęśliwy i doznaje uczuć o jakich nie miałem pojęcia, że w ogóle istnieją.
Przez moje zamyślenie wpadłem przez przypadek na kogoś.
-Bardzo przepraszam – powiedziałem ze skruchą i już chciałem odchodzić, gdy ta osoba się odezwała.
-Jeżeli ciągle będziesz chodzić z głową w chmurach to wreszcie kogoś zabijesz – zaśmiał się znajomy głos.
-Cześć Brooke – przywitałem się zaskoczony.
-Od kiedy twoja dziewczyna się obudziła cały czas bujasz w obłokach, widać że jesteś zakochany – uśmiechnęła się szeroko – Ale... - wskazała na mnie ostrzegawczo palcem – Uważaj, żebyś nie zrobił sobie krzywdy i nie wszedł przez przypadek pod samochód..
-Wiem, wiem Brooke, będę na siebie uważać.
-Żebyś nie leżał tylko później tak jak Sam.
-Dobrze, nie denerwuj się już – powiedziałem obejmując delikatnie kobietę.
-W porządku – odpowiedziała wzdychając –Jak się czuję Sam?
-Dobrze, a nawet bardzo dobrze – uśmiechnąłem się szeroko –Tylko potrzebowalibyśmy jakiegoś wazonu, masz coś? – zapytałem z nadzieją.
-Powinnam coś znaleźć – opowiedziała zamyślona.
Kobieta poszła na chwilę do swojego składziku i po kilku minutach wróciła ze starym wazonem.
-Może nie jest za piękny, ale się nada – powiedziała podając mi go.
-Jest idealny, dziękuję – odpowiedziałem z wdzięcznością –Może pójdziesz ze mną do Sam?
-Och... Nie mogę, kochany, mam mnóstwo pracy – odrzekła zasmucona.
-Potrzebujesz pomoc? – zapytałem z zapałem, a kobieta zaśmiała się na moje słowa.
-Kiedyś żadną siłą nie można było cię zmusić do pracy, a teraz sam ją proponujesz – uśmiechnęła się kręcąc głową na boki.
-To wszystko dzięki Sam.
-Niesamowite, że jedna osoba może mieć na nas tak ogromny wpływ.
****
Witajcie! Jestem pod ogromnym wrażeniem waszej aktywności pod poprzednim rozdziałem. Nie sądziłam, że jeszcze ktoś czeka na drugą część i wasze komentarze były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Daliście mi mnóstwo motywacji do pisania i bardzo wam za to dziękuję ♥
Rozdział drugi jest dosyć krótki, ale obiecuje, że trzeci będzie co najmniej dwa razy dłuższy! Na razie te rozdziały mogą być troszkę nudne, ale mam nadzieję, że się przez to nie zniechęcicie, bo ja potrzebuje chwili czasu na rozkręcenie akcji i wejście w ten klimacik XD
Dziękuję, że tu jesteście ♥