*CARTER POV*
Leżałem na łóżku w pokoju motelowym wpatrując się w biały sufit. Czułem piekący ból w pozdzieranych knykciach od uderzania w różne obiekty, miałem wrażenie, że krew jeszcze nie do końca zaschła i sączyła się powoli i to uczucie upewniało mnie w tym, że wciąż żyje, że wciąż czuję. Poza tym ogarniała mnie całkowita pustka. Mój telefon zaczął wibrować chyba po raz dwudziesty i podświadomie wiedziałem, że powinienem go odebrać, ale nie miałem siły po niego sięgać i się tłumaczyć. Nagle przez moją głowę przebiegła myśl, a co jeżeli to Sam dzwoni. Od razu się zerwałem po telefon i spojrzałem na wyświetlacz, był to Nick. Przez chwilę przeszła mnie obawa, że dzwoni, żeby mnie zjebać, ale odrzuciłem tą myśl od siebie, bo silniejsza od tego była myśl, że może coś się stało Sam. Natychmiast odebrałem telefon i od razu się odezwałem.
-Co z Sam? - zapytałem pospiesznie.
-Jezu, stary! Odbieraj ten cholerny telefon, już się martwiłem, że coś ci się stało - zbeształ mnie.
-Nieważne, co z Sam? - dociekałem.
-Powiedz mi gdzie jesteś to pogadamy.
Od razu mu podałem adres motelu, a on odpowiedział, że niedługo tu będzie. Gdy się rozłączył pomyślałem, że może po prostu chcę przyjechać obić mi mordę, ale nie obchodziło mnie to, zasłużyłem sobie. W oczekiwaniu na Nicka kręciłem się po pokoju motelowym cały czas sprawdzając zegarek. Wreszcie ktoś zapukał do drzwi, a ja natychmiast pobiegłem w ich kierunku i otworzyłem. Moim oczom ukazał się Nick, który od razu zlustrował mnie wzrokiem.
-Carter, co ci się stało? - zapytał z niepokojem.
Spojrzałem na swoje dłonie i zauważyłem, że z tych nerwów rozdrapałem sobie po części zaschniętą krew na knykciach i zaczęła się ona znowu sączyć brudząc przy tym moją koszulkę.
-To nic takiego - zlekceważyłem to -Co z Sam? -zadałem o jedyną rzecz jaka mnie interesowała.
Westchnął głośno i wszedł do pomieszczenia, rozejrzał się dookoła i zaczął mnie ciągnąc za sobą do łazienki.
-Co ty robisz? - zapytałem sfrustrowany.
-Musi tu być gdzieś apteczka - odpowiedział, a ja jeszcze bardziej się zdenerwowałem.
-To nie jest teraz ważne, odpowiedz mi do cholery co z Samanthą?!
-Uspokój się - powiedział ostro -Nic jej nie jest, ma straszny mętlik w głowie, potrzebuję czasu żeby to przemyśleć - dopowiedział już delikatniej.
Odetchnąłem z ulgą i usiadłem na krawędzi wanny czując się nagle bardzo wyczerpany.
-O jest! - powiedział zadowolony Nick.
Podszedł do mnie i chciał zacząć mnie opatrywać, ale zabrałem swoją rękę.
-Nie musisz tego robić, poradzę sobie - spojrzałem na niego nie rozumiejąc dokładnie tego co się teraz dzieję.
-Nieważne czy Sam by mnie o to poprosiła czy nie, żebym się tobą zajął i tak bym to zrobił, bo może już zapomniałeś, ale jestem także twoim przyjacielem.
-Sam cię o to poprosiła? - zapytałem nagle zaskoczony.
-Tak - westchnął głośno -Prosiła, żebym sprawdził czy z tobą wszystko w porządku.
Jego słowa były jak miód na moje połamane serce. Sam się o mnie martwiła, mimo tego wszystkie co zrobiłem, mimo że ją skrzywdziłem, ta kobieta to anioł. Może wciąż mam jakąś szanse. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie nagle piekący ból. Syknąłem i chciałem odsunąć dłoń, ale Nick przytrzymał ją. Dopiero wtedy zorientowałem się, że Nick zaczął opatrywać moje dłonie.