#11 TWIN PEAKS

1.7K 60 37
                                    

Spakowałem moją małą, brązową walizkę. Zanim ją zamknąłem spojrzałem czy aby na pewno wszystko mam, piżama, bluza jakby robiło się zimno, słodycze, jakby zgłodniał, no i oczywiści Pan Dinozaur. Ubrałem buty w swoim pokoju, zamknąłem walizkę i jak najszybciej zbiegłem na dół. Oczywiście narobiłem przy tym sporo hałasu, ale nie przejmowałem się tym. Dobiegłem do drzwi wyjściowych.

-Carter? – usłyszałem krzyk mojej mamy z kuchni.

Nie zawracając uwagi na wołanie kobiety otworzyłem drzwi i wybiegłem na dwór nawet nie zamykając za sobą drzwi.

-Gdzie ty biegniesz?! – usłyszałem spanikowany głos kobiety.

Pomimo jej krzyków ja biegłem dalej, wybiegłem na ulicę i rozejrzałem się dookoła. Gdzie teraz...? Nie przemyślałem do końca mojej ucieczki.

-Carter?! – ponownie zawołała mnie.

Obróciłem się i zauważyłem, że jest już przy mnie więc, zacząłem biec środkiem ulicy w nieznanym mi kierunku. Słyszałem, że kobieta rzuciła się za mną w bieg. Nie zajęło jej długo złapanie mnie. Wzięła mnie na ręce i spojrzała mi w oczy z przerażeniem, a po jej policzku spłynęła łza.

-Gdzie ty się wybierałeś? – zapytała ostro, ale jej głos złamał się w środku zdania.

-Ja tylko chciałem zamieszkać z Mattem, zeby było tak fajnie jak na biwaku – oznajmiłem smutno i nie do końca wyraźnie.

-Nie możesz tak uciekać, chcesz żeby mamie pękło serduszko? – zapytała przytulając mnie do siebie.

Od razu zarzuciłem jej ręce na szyję i wtuliłem się winią. Czułem jak jej łzy moczą moją koszulkę.

-Pszeplaszam, mamo.

Chociaż wydarzenie to miło miejsce wiele lat temu, to z dzisiejszego dnia wyglądało wręcz identycznie, ale zamiast uciekać do kolegi, uciekałem do Sam. Czułem się dokładnie tak samo zagubiony jak ten siedmiolatek. Tak samo jak tamtego dnia wybiegłem z domu, a moja mama krzyczała za mną próbując mnie zatrzymać, tylko, że tym razem nie była w stanie mnie dogonić, wziąć na ręce i zabrać z powrotem do domu. Chociaż nie potrafiłem tak po prosu uciec, bez żadnego wytłumaczenia. Zatrzymałem się przed furtką, gdy kobieta stała w progu drzwi wejściowych z wymalowanym przerażeniem.

-Sam mnie potrzebuję – wyznałem jednocześnie przerażony jak i szczęśliwy z możliwości zobaczenia jej.

-A ceremonia? – zapytała kobieta.

-To nie jest teraz najważniejsze, ja ją kocham i muszę być przy niej.

Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach, ale nie było już w nich przerażeniem, nie tak jak tego dnia, gdy miałem siedem lat, było w nich zrozumienie. Kobiet uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała twierdzącą głową. Podbiegłem do niej szybko, przytuliłem i pocałowałem w czubek głowy.

-Kocham cię, mamo – spojrzałem w jej oczy –Dziękuję, że rozumiesz.

-Już nie jesteś tym małym, zagubionym chłopcem, który nie wie czego chcę. Jesteś dorosły i jestem z ciebie bardzo dumna – po jej policzku słynęła łza, ale na jej ustach wciąż widniał uśmiech.

***

Z lotniska odebrał mnie Nick, a ja wsiadając do samochodu od razu zasypałem go pytaniami.

-Cześć – przywitał się zamiast odpowiedzieć na moje pytania.

-Powiesz i wreszcie co się dzieję i odpowiesz na moje pytania? – zapytałem zdenerwowany.

Let's be FOREVER ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz