',

76 4 1
                                    

Zszedłem na dół by zrobić dla Felixa kilka kanapek. Nie spieszyłem się. Chcę go okłamać, że zjadłem w kuchni. Wiem, jestem pod tym względem hipokrytom. Cały czas mówię mu, że nienawidzę kłamstwa, a sam ciągle kłamię. Ale nie mogę dzisiaj tego zjeść. Tego ani żadnego innego jedzenia. A nie chcę też by zaczął mnie pytać dlaczego nie jem. Nie chcę by wiedział. Jeszcze nie jest na to pora.

Po pół godzinie wróciłem do pokoju. Felix leżał na łóżku. Dobrze, najwyraźniej pomyślał zanim zdążył zniszczyć obraz siadając

-Już wróciłem, wstań, tu jest twoje jedzenie. Zjedź na stojąco, ja muszę gdzieś jeszcze iść

-tak jest mój panie

Widząc go, leżącego na łóżku zgłodniałem. Bardzo zgłodniałem. Chcę krwi. Chcę jego krwi. Muszę się uspokoić. Może z tym malowaniem trzeba było poczekać do jutra? Już trudno.

Wziąłem białą tubkę z czerwoną "farbą" z kartonu, małą tubkę z białą i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do łazienki.

Zamknąłem się i otworzyłem małą tubkę. Zacząłem pić środek na zwrocenie treści żołądka. Po dwóch minutach zaczął działać i zwróciłem resztki mojego śniadania. Ochyda. Mogłem niczego nie jeść.

Przepłukałem usta i gardło wodą.
Otworzyłem większą tubkę i wylewałem sobie do ust czyjąś krew. Była całkiem smaczna. Siedziałem. Samo picie nie zajmuje mi dużo czasu. Jednak po spożyciu muszę odczekać chwilę, aż dotrze do mojego żołądka. Niby wziąłem środek przeczyszczający, ale nigdy nic nie wiadomo.

Pięć minut później zacząłem myć zęby, w tym moje kły, które się już pojawiły. Były trochę większe niż miesiąc temu. To zły znak. Jeśli za miesiąc będą jeszcze dłuższe to będę mógł czuć żądzę na polowanie. A gdy napiję się bezpośrednio z kogoś to skończy się mój żywot jako człowieka. Bo jestem jeszcze przed inicjacją. Bo mój ukochany zmarł zanim zdążył mi ją zrobić.

Rozpłakałem się. Zapomniałem by sobie o tym nie przypominać. Nie gdy właśnie wypiłem.

Dałem sobie z liścia. Przetarłem ręcznikiem oczy. Założyłem soczewki, by nie było widać moich czerwonych ślepi i założyłem czarną maseczkę.

Będzie się pewnie pytał po co mi to, ale trudno. Powinienem teraz położyć się i spać, a nie kończyć malowanie go. Ale moja dusza artysty każe mi dokończy to jeszcze dziś.

Felix leżał na łóżku z opaską na oczach. Dobrze, to ułatwi sprawę. Kanapek już nie było na talerzu. Przywiązałem delikatnie nogi niewolnika do góry i kontynuowałem malowanie. Niestety gdy przyszła pora na plecy płótno musiało stać. Malowałem go, ale robił się coraz bardziej senny. Próbowałem rozmową utrzymać go w stanie jaźni, ale usnął. A zaraz potem upadł na podłogę. Malunek na prawej ręce się rozmazał bo jeszcze nie do końca wysechł.

Przywiązałem go pod pachami do sifitu i próbowałem uratować tyle, ile byłem w stanie. Gdy skończyłem była czwarta. Utrwaliłem specjalnym lakierem dzieło i położyłem Felixa na białe prześcieradło. Przykryłem jego kocem i położyłem się obok.

Nie powinienem leżeć obok niego. On powinien być dzisiaj w klatce. Nie, ja powinienem. By nic mu nie zrobić. Odłożyłem soczewki, przywiązałem sobie ręce do poręczy łóżka i usnąłem.

Obudziłem się około dziesiątej. Felix leżał na swoim posłaniu. Czytał książkę, którą mu wczoraj kupiłem.

Moje ręce były rozwiązane. Chyba mnie rozwiązał gdy się obudził. Głupie posunięcie. Nie związałem się bez przyczyny. Gdyby spożyta krew okazała się być niewystarczająca, wówczas mógłbym nawet go zabić. A tego nie chciałem.

Niewolnik prawie Wampira [yaoi 18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz