',..

106 4 1
                                    

-KURWA!

-KURWA KURWA KURWA KURWA!

Przeklinałem głośno. Byłem wściekły na siebie. Przecież podejrzewałem, że tak to się może skończyć, a jednak położyłem się obok niego. KURWA Przecież jeśli ma bandaż to na pewno się w niego wbiłem. Piłem jego krew. Pewnie wypiłem o wiele za dużo. W dodatku on jeszcze zemdlał.

-Czy ja go zabiłem?

Łzy naleciały mi do oczu. Przecież ja nigdy jeszcze nikogo nie zabiłem. Było mi tak cholernie smutno, że to jego zabiłem, a nie jakiegoś nic nie znaczącego dla mnie randoma.

Zdałem sobie sprawę, że niby to mój niewolnik, niby ktoś gorszy od zwierząt, pozbawiony człowieczeństwa, a jednocześnie że przywiązałem się już do niego.

Żal mi, że nie zrobiliśmy tych wszystkich fajnych rzeczy, które chciałem z nim zrobić.

Smutek, żal i gniew mieszały się ze sobą. Gdy minęły, mój pokój był w rozsypce. Tak jak ja. Przetarłem oczy i zacząłem sprzątać. Szafka nocna, którą rzuciłem w ścianę nadaje się już tylko do spalenia. Żyrandol zbity. Dobrze, że przynajmniej komputer jest cały. A ściana w którą rzucałem była z betonu.

Zasłoniłem okna i posprzątałem. Jeśli faktycznie wypiłem z niego krew, to kwestia kilku godzin, dopuki słońce zacznie mi przypalać skórę. A co z moimi studiami? Przecież tak bardzo mi się na nich podoba.

Rozmyślałem trochę co muszę zrobić. Najlepiej będzie, jak spotkam się z kimś, kto wytłumaczy mi, jak mam teraz zacząć żyć.

Spojrzałem na Felixa. Zauważyłem, że zakryłem mu oczy i uszy. Nie wiem po co. Zdiąłem mu nauszniki, wyjąłem zatyczki z uszu.

-Felix, jeśli jeszcze mnie słyszysz, jeśli jeszcze żyjesz, to proszę, wiedz że ja nie chciałem ci tego robić. Nie chciałem. Proszę, wybacz mi. Mam nadzieję, że tam gdzie trafisz będzie ci lepiej. Ż-że cię już nic boleć nie będzie.

Pocałowałem go w usta. Oddychał. Czyli jeszcze żyje. Przytuliłem go. Chyba na pożegnanie się z nim.

-Panie, co się dzieje? Dlaczego tak mówisz?

Może jeszcze mówić? Niech nie mówi dużo. Niech oszczędza siły.

Wsłuchiwałem się w jego jeszcze bijące serce. Tak pięknie biło. Nie chcę by przestało. Ale to już chyba nie do odwrócenia.

-Ciiiii... Straciłeś dużo krwi. Cudem jest, że jeszcze odzyskałeś przytomność.

-Panie, może i straciłem trochę, ale ta pani założyła mi szwy i jest już dobrze, krew już mi nie ucieka z ręki, będzie dobrze

-Nie, nie będzie. Wypiłem pewnie ci jej mnóstwo. Nie zostało ci dużo czasu - mówiłem z żalem

-Panie, ale ty prawie nic nie wypiłeś. Chyba farba na mojej ręce cię odtrąciła, bo mnie odepchnełeś

-CO - przestałem go przytulać. Teraz trzymałem go tylko w wyprostowanych rękach - o czym ty - zdiąłem mu opaskę. Popatrzyłem mu w oczy. Później na rękę - Jaka pani - byłem w szoku

-Nie wiem, miła była.

-Ale wypiłem ci jej trochę tak?

-Tak, zrobiłeś mi panie dziury paznokciami i wypiłeś to, co wyciekało

-Czyli nie wbiłem w ciebie moich zębów?

-nie

Odetchnąłem z ulgą. Zacząłem się śmiać. Czyli jednak moje życie się nie zmieni. Nadal będę mógł się cieszyć życiem.

Kolejne godziny minęły na pakowaniu rzeczy Felixa i wyjeździe z domu. Chcę wrócić już do siebie.

Niewolnik prawie Wampira [yaoi 18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz