''.

29 4 0
                                    

Od tamtego wydarzenia minęło kilka dni. Klatka dla "ptaków" zdążyła już na stałe zamieszkać pod ścianą w salonie razem z moim posłaniem. Obraz na moim ciele choć był jeszcze kilka razy ratowany to ostatecznie znikł. Pan porobił mi dużo zdjęć więc będę do końca życia pamiętał to jak dzięki panu wyglądałem przez kilka dni.

Co do Amandy to zniknęła ze swojego mieszkania, a w międzyczasie w budynku pojawiła się policja. Podobno dwa piętra pod nami mieszkał porywacz, a na jego balkonie znaleziono trupa młodego chłopaka. Więc policja pukała do każdego mieszkania wyżej, by sprawdzić czy ktoś nie podrzucił ciała. W mieszkaniu Amandy nic podejrzanego nie znaleziono. Co prawda policja musiała się do niej włamywać? Nie wiem jak to inaczej określić. W każdym razie, otworzyli drzwi i weszli z nakazem. Jej mieszkanie było puste. Dosłownie. Nic oprócz mebli tam nie było.

U nas weszli w nocy gdy ich wezwano. Pan i ja siedzieliśmy i jedliśmy kolację. Miałem na sobie ubrania tylko dlatego, że pan chciał zagrać scenkę romantycznej kolacji.

W pokoju rozległo się wtedy pukanie do drzwi.

-Nie martw się kochanie, to pewnie nic ważnego. - pan wstał od stołu - a jeśli to znowu Amanda, to jej nogi z dupy powyrywam.

Otworzył drzwi i najpierw się trochę wystraszył. Ja niby czekałem, ale kiedy usłyszałem męski głos, postanowiłem podejść do drzwi. Wtedy zobaczyłem tych dwóch policjantów

-Mieliśmy zgłoszenie o przetrzymywaniu nieletniego wbrew jego woli, czy możemy wejść do mieszkania?

-Jak to? Tutaj? W moim mieszkaniu?

-Nie wiemy, czy dokładnie w pańskim. Wiemy że w tej części budynku

-Lucjan, co się dzieje? Kim są ci panowie? Czemu tu jest policja? Coś się stało? - postanowiłem grać na zwłokę. I może przy okazji nie zemdleć ze strachu

-Felix, wracaj do stołu i jedz puki jeszcze jest ciepłe

-Kim jest ten chłopak?

-Niczego nie powiem bez prawnika. A bez nakazu nie wpuszczę do swojego mieszkania.

-Lucjan, przecież ci panowie są z policji, może lepiej ich wpuścić teraz?

-I psuć nasz wieczór?

-Jak ich teraz nie wpuścisz to będziesz podejrzany. A i tak nikogo oprócz nas tu nie ma.

-Felix tak? Ile masz lat

-Nie musisz odpowiadać

-Spokojnie - mówiłem to bardziej do siebie niż do mojego właściciela. Czułem jak trzęsę się ze strachu - jestem Felix, mam 16 lat, mieszkam tu od kilku dni i nie trzeba się o mnie martwić.

I właśnie wtedy poleciałem. Pan mnie złapał i zaniósł na kanapę. Później opowiedział mi, że wpuścił policjantów.

Gdy się obudziłem okazało się, że to nie do nas było to zgłoszenie. Okazało się też, że przybyło mi trochę ran na ręce.

-Panie, to ja sobie zrobiłem? - pokazałem na rękę

-Tak, wybacz. Ale to akurat moja wina. Nie przejmuj się tym

Pan siedział przy biurku, ja leżałem na posłaniu w klatce. Nie rozumiałem dlaczego pan mnie za to przeprasza. Przecież mógł ze mną robić co tylko by chciał. I mam mu wybaczać, bo mnie nie powstrzymał?

Wracając do teraźniejszości. Siedziałem w mojej klatce. Pana nie było w domu. Próbowałem grać na gitarze, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Wczoraj byłem w jakiejś szkole i miałem lekcje gry. Zdążyłem już się przyznać, że nie umiem śpiewać i grać tak, jakby pan tego chciał, ale wybaczył mi to.

Ćwiczyłem kilka godzin z kartką z chwytami i jakimś utworem a później patrzyłem na rano wybrane przeze mnie obrazy Pana, które ustawiłem sobie w zasięgu wzroku w taki sposób, by móc je podziwiać.

Później trochę poleżałem i myślałem o ostatnich dniach.

Pan wychodził rano na zajęcia, wpadał szybko do domu by dać mi jedzenie z fast foodu, wychodził i wracał wieczorem zmęczony.

Często śniadanie i ten szybki obiad to było jedyne co jadłem. Pan obiecywał mi, że jak będzie w domu to mi zrobi coś porządnego do jedzenia. Albo pozwoli mi się pobawić w kuchni.

Ale za pierwszym razem opatrzyłem sobie dłoń. A za drugim przeciąłem sobie palce. Trzeci raz ma być jutro. Przynajmniej wiem już czego nie robić

Rozmyślałem tak sobie, aż nie usłyszałem pukania w okno. Usiadłem i zobaczyłem Amandę.

Co ona tu robi? I czemu jest na naszym balkonie? Zaczęła coś mówić, gdy zobaczyła, że ją zauważyłem.

Po wymianie zdań i gestów weszła do środka. Nie rozumiem, przecież balkon był zamknięty.

-Hejo, co tam, Lucek w domu?

-Nie

-A kiedy wraca?

-Późno

-Czemu siedzisz w klatce?

-Bo tu się czuję bezpiecznie

-Aha? A chcesz skoczyć na miasto?

-Nie. Tu mi dobrze

-Dobra, jak nie to nie. Ja wpadłam tu tylko po... - zaczęła grzebać w szafkach

-Ej! Nie wolno ci! - chciałam już wyjść z klatki, co oczywiście nie było by takie łatwe (przecież to zabezpieczenie, bym w trakcie szału nie mógł wyjść) ale dziewczyna wyciągnęła jakąś małą rzecz z szafki

-Aha! Tutaj się schowałaś. Dobra to ja już będę lecieć

-Czekaj! Powiedz chociaż co zabierasz

-Farbkę

-Farbę? Ale po co ci ona?

-A do czego służą farby? Potrzebuję coś namalować

-To czemu nie kupisz?

-Bo mi się nie chce

-No to weź moją. Nie chcę, żebyś zabierała rzeczy mojego pana

-Sory ale nie. Lucek byłby jeszcze bardziej zdenerwowany gdybym wzięła twoją. No i potrzebuję tej konkretnej, narka~

Wyszła drzwiami balkonowymi tak jak tu weszła. Czyli nie otwierając ich. Pan nie będzie zadowolony.

Gdy pan przyszedł, otworzył moją klatkę i położył się na kanapie.

-Czy wykonać masaż panie?

-Rób co chcesz. Mam dosyć dzisiejszego dnia. Znaczy impreza była świetna, ale... Męcząca. A jutro jeszcze mam wyjść z nimi do parku rozrywki. Nie wiem kiedy będę się mógł tobą bardziej zająć.

-To może ja też pójdę? Obiecuję że będę grzeczny

-W sensie gdzie pójdziesz?

-No z tobą panie i pańskimi kolegami do tego parku

-W sumie to nie jest taki zły pomysł

Niewolnik prawie Wampira [yaoi 18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz