',...

43 3 2
                                    

Pan zaczął pakować rzeczy, a ja miałem się ubrać. Jednak ostatecznie to pan mnie ubrał. Ręka nadal mnie bolała. Nie mogłem nią ruszać. Pomogłem jednak z parkowaniem. Obraz na moim ciele nie zniszczył się zbytnio. Wieczorem wyjechaliśmy.

Jechaliśmy pociągiem, byliśmy sami w czymś co pan nazwał przedziałem. Za oknami było ciemno. Ciekawe jak daleko pan mieszka od swoich rodziców.

Mieszkanie pana było duże. Gdy wnieśliśmy rzeczy pan pokazał mi gdzie jest łazienka, kuchnia, jego sypialnia.

Miałem do dyspozycji posłanie, podobne jak to, na którym spałem u rodziców pana, jednak wydawało się ono nowe. Wziąłem koc i położyłem się na nim.

-Wygodne?

-Bardzo

-To dobrze

Pan związał mi szyję oraz zdrową rękę i przywiązał ją do posłania.

-Gdy klatka przyjdzie skończy się to wiązanie na noc i będziesz mógł spać wygodniej, jednak na razie tak musi być - powiedział pan i zgasił światło - dobranoc

Po godzinie jednak pan wrócił i zapytał czy śpię. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie

-Słuchaj, tak sobie rozmyślałem i chyba należą ci się wyjaśnienia. No i nie opowiedziałem ci ostatecznie tej bajki opartej na faktach, którą ci obiecałem. Ale jeśli chce ci się spać to nie będę ci przeszkadzać

-nie panie, jest dobrze, wytrzymam

-ale to dosyć długa bajka

-nie szkodzi, powiem gdybym miał usnąć

-no dobrze, a więc tak, będzie to bajka o grupie przyjaciół, którzy chodzili do gimnazjum. Jeden z nich miał zapędy okultystyczne i zorganizował wypad na cmentarz, by w kaplicy złożyć z któregoś z przyjaciół ofiarę.

-I ktoś na prawdę umarł?

-Coż, z założenia miała to być tylko zabawa. Nikt nie miał umrzeć tamtej nocy. Przyjaciele spotkali się przed bramą do cmentarza z latarkami. Było bardzo ciemno w tamtą noc. Jednak wśród nich nie było okultysty. On przyszedł od strony cmentarza i otworzył im bramę, zapraszając do środka. Na niektórych grobach paliły się znicze, jednak nie wystarczająco by oświetlać drogę. Gospodarz otworzył drzwi kaplicy kluczem, który wcześniej ukradł grabarzowi. Weszli do środka, a tam paliły się już świece przy ołtarzu przyszykowanym do złożenia krwawej ofiary. Ofiary której tożsamości nikt do końca nie znał, ponieważ przyjaciele nie zdecydowali jeszcze, kogo poświęcą. "Dobrze, więc czy jest ktoś, kto się zgłasza?" Spytał Gospodarz. Jeden z przyjaciół odrzekł mu "w sumie to ja mogę, wizja bycia przywiązanym w takim miejscu mnie trochę podnieca" "Lucek, te twoje fetysze stają się z roku na rok coraz dziwniejsze" skomentowała przyjaciółka

-Pan się zgłosił?

-Przypominam ci, że to bajka

-Ale mówił pan, że oparta na faktach

-Słuchaj dalej to się dowiesz. Chyba że mam przestać?

-Nie, nie, opowiadaj dalej panie, proszę

-Przyjaciel zdiął z siebie ubrania i położył się na ołtarzu. Okultysta przywiązał go mocno, by nie mógł się ruszać. "Ofiara ma być odpowiednio oznacza, by demon wiedział, że to właśnie dla niego jest przeznaczona" rzekł gospodarz i zaczął malować na przyjacielu różne znaki farbą. "A teraz, zbierzmy się wokół, i zacznijmy śpiewać, by przyzwać demona" powiedzieć z pełną powagą. Jeden jednak z przyjaciół zapytał, czy może jeszcze szybko iść w krzaki. Przyjaciółka skarciła go, że psuje klimat, i że trzeba było to zrobić wcześniej. Stanęli więc i zaczęli śpiewać ze świecami w rekach, odziani w długie szaty z kapturami. Okultysta wyciągnął ręce nad ofiarą i zaczął wymawiać jakieś zaklęcia. Następnie naciął lekko tors ofiary i dokończył zaklęcie

-to musiało być straszne tak leżeć

-nie, w gruncie rzeczy było to całkiem zabawne. Przyjaciel jednak nie wytrzymał i wybiegł z kaplicy za potrzebą. Wtedy zerwał się wiatr, zdmuchnął świece. W kaplicy zrobiło się ciemno. Przyjaciele nie wiedzieli, że przez ten cały czas, byli obserwowani przez ciemną postać, czyhającą przy sklepieniu. Gdy ktoś próbował odpalić znów świece, przyjaciele usłyszeli krzyk ofiary "Aaa! Co jest, który mi przyrodzenie chce odgryźć!?" Kiedy światło wróciło, dało się zobaczyć, jak nietoperz pił krew z ofiary w okolicach miejsc intymnych. Wywołało to śmiech zgromadzenia, jednak gospodarz ich zganił. "Nie śmiejcie się. Może nasz demon przybrał tą postać by otworzyć nam oczy i udowodnić, że na prawdę go wezwaliśmy" na to powiedział przyjaciel "ta, może jeszcze nam powiesz, że ten wiatr to była magia, a nie przeciąg bo Edek otworzył drzwi?" "A właśnie, gdzie on jest? Pójdę go lepiej poszukać" rzekła Gośka. Jednak gdy próbowała, nie mogła odtworzyć drzwi. "Chłopaki, pomoże mi któryś?" I wtedy czarna postać ze sklepienia zleciała. Gośka i dwóch chłopaków stanęło jak wrytych. Jeden jednak się ogarnął, złapał drugiego i wybiegli w trójkę z kaplicy. Okultysta stał i patrzył na postać. Ukłonił się i powiedział "o panie, czy trzeba ci czegoś jeszcze prócz tej skromnej ofiary? Czy życzysz sobie także i mojego ciała?" "Olek to już nie jest śmieszne, co to za facet? I odczep tą zabawkę bo to już boleć zaczyna" "To nie jest zabawka młodzieńcze, to wampir szóstego pokolenia, dla którego posłużysz jako pokarm" "Co? Ej, jak chcieliście mnie przestraszyć to się wam udało, ale już serio koniec" Okultysta patrzył w ciemną postać jak w obrazek, puki nie zemdlał. Czarna postać zabrała go ze sobą, a ofiara przywiązana do ołtarza, została tam razem z wampirem.

-i co było dalej?

-Nagle nietoperz oderwał się od ofiary i przyjął postać człowieka. "Edek?! Dobra nie wiem jak to zrobiłeś, ale weź mnie już rozwiąż" zszokowany poprosił. Jednak jego przyjaciel, w którym podkochiwał się z wzajemnością, nie miał zamiaru tego robić. "Nie Lucek, nie mogę cię rozwiązać. Myślisz że dlaczego właśnie to miejsce wybrałem, by cię ukąsić? Wiem że mnie kochasz, a powiem nawet więcej, ja ciebie też pokochałem. I dzięki temu rytuałowi, będę mógł posiadać cię na wyłączność. Stałeś się moją ofiarą z wyboru i będziesz już nią po wsze czasy" Lucek zaczął się rzucać, ale był mocno przywiązany. Nagle poczuł się senny, a gdy się obudził, był u swojego przyjaciela w domu w łóżku. Koniec bajki na dzisiaj

-Ale co było dalej?

-Dowiesz się później

-Ale na prawdę mój panie wampiry istnieją?

-Tak, a ja jestem obecnie półwampirem

-Dlaczego pół?

-Dowiesz się później, a teraz śpij

Pan wyszedł z pokoju gasząc światło. Czyli mój pan na prawdę pił moją krew. To znaczy że mogłem wczoraj umrzeć. To znaczy że jeśli się zranię i będę krwawić to mój pan musi się powstrzymywać by ze mnie nie pić? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi. Więc skoro teraz to ja jestem jego, czyli będzie ze mnie pił. Nie podoba mi się to. Chyba. Nie, ja nie wierzę, że ta bajka była na faktach. Wampiry nie istnieją. Jestem tego pewien.

Usnąłem bijąc się z własnymi myślami.

Niewolnik prawie Wampira [yaoi 18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz