ROZDZIAŁ SPECJALNY Nocna eskapada

313 15 92
                                    

JENNA

Czekając na Williama, zdjęła buty i oparła się na łóżku. Z braku innego zajęcia powiodła wzrokiem po bogato zdobionym gzymsie znajdującym się pod galerią. Ornament przedstawiający wijące się pnącza zastosowano również na balustradzie. Przestrzeń na galerii była niewielka, jednak przypomniała sobie, jak podczas pierwszego pobytu w części szpitalnej miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Wtedy była zbyt skołowana środkami uspokajającymi, jednak teraz mogła przysiąc, że tajemnicza postać kryła się właśnie w cieniu galerii. Teraz kiedy była tu sama, miała wrażenie, że cienie układają się w dwa obserwujące ją, marmurowe krogulce. Zamrugała szybko. Wyobraźnia zaczynała płatać jej figla.

Powoli udzielała jej się atmosfera opustoszałej sali szpitalnej z ubiegłego stulecia. Choć obecność Williama i ostatnie doświadczenie z jego udziałem było cholernie krępujące i niezręczne, nie mogła się doczekać aż przyjdzie. Na szczęście William wrócił po parunastu minutach z naręczem smakołyków. Przebrał się. W swetrze koloru zgniłej zieleni i jeansach nie wyglądał już tak oficjalnie i groźnie.

– Nie wiedziałem, co ci wziąć.

– Więc postanowiłeś zabrać wszystko?

Nie kryła uśmiechu.

– Jakbyś zgadła. – Położył na stoliku butelkę wody mineralnej, sok pomarańczowy, tabliczkę gorzkiej czekolady Hershey's, kilka batoników i pianki Marshmallow. – Oczywiście kawa jest dla mnie – dodał, jakby to nie ulegało wątpliwości.

– Pianki? Nie mów, że też je lubisz.

– Ogromnie. Do tego stopnia, że gdy miałem staż na oddziale psychiatrii dziecięcej, podkradałem je dzieciakom. – Mrugnął.

– Chyba fajnie jest być tobą.

– Poniekąd. – Odchrząknął i odwrócił się do niej tyłem, odkładając papierowy kubek z kawą na stolik.

Nie widziała jego twarzy, jednak poczuła, jakby powietrze wokół nich nagle zgęstniało. Usiadł na taborecie. Wyciągnął długie nogi, próbując wybrać dogodną dla siebie pozycję, jednak wiedziała, że siedzenie na takim krzesełku dłużej niż chwilę, jest bardziej niż niewygodne. Przesunęła się na łóżku i poklepała miejsce obok siebie.

– Nie wiem, czy powinienem... – Zawahał się.

– Och, wybacz, ja...

Łóżko ugięło się pod jego ciężarem.

– Żartowałem. Myślałem, że nigdy nie zaproponujesz. – Rozerwał opakowanie pianek i podsunął jej. 

– Nie jestem głodna...

– Jenna, musisz jeść i pić. Wiesz co? Mam pomysł. – Poderwał się. – Zbieraj się. Wychodzimy.

Nie mogła ukryć zaskoczenia.

– Co takiego?

– Chyba czas zakopać topór wojenny. Nie uważasz?

– Dokąd chcesz iść o tej porze?

– Zobaczysz. Zbieraj się. Idź na górę i ubierz się ciepło. Spotkamy się przed wejściem.

– Zwariowałeś.

– Czekam na dole. Lepiej żebym się nie rozczarował – dodał i wyszedł.

Znowu uderzył w ten rozkazująco-kontrolujący ton, na co miała ochotę przewrócić oczami. Wbiegła po schodach i wśliznęła się potajemnie do pokoju. Dziewczyny zasnęły na podłodze. Idąc po ciemku potknęła się o porzuconą na podłodze butelkę. Skąd wytrzasnęły alkohol?! Otworzyła szafę, przypominając sobie o napisie. Pokręciła głową. Nie, nie może o tym teraz myśleć. Przesuwając wieszaki w końcu zdecydowała się na krótką kurtkę. Narzuciła ją na sweterek, który już chyba zawsze będzie przypominać jej o nietypowym badaniu. Na samą myśl zaczerwieniła się po samą szyję. Zaraz. To chyba nie będzie randka? Dziewczyno, opanuj się, zgromiła się w myślach. Przecież powiedział jasno, że chce zakopać wojenny topór. A tak naprawdę pewnie jest głodny. W końcu oboje nie jedli kolacji. Czy zauważy, jeśli przeciągnie usta szminką? Oczywiście, że tak. Przecież to Will. Psia krew! Powinna się ruszyć, jeśli jeszcze jej życie miłe.

MACROMANCER. Mów mi Billy (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz