EPILOG. Mam na imię...

317 20 51
                                    

JENNA

Reporterka poprawiła słuchawkę, dając znać operatorowi, że jest gotowa.

– Dobra, wchodzimy z tym.

Znajdujemy się przed gmachem Sądu Najwyższego. Przez ostatnie tygodnie śledziliśmy proces, który wstrząsnął opinią publiczną i wywołał dyskurs w kręgu psychiatrów i psychologów z całego kraju. To dzisiaj wreszcie oskarżony William Henry Burns opuszcza mury sądu oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Atmosfera na sali sądowej była napięta, a decyzja ławy przysięgłych wielu wydała się zaskakująca.

Nastąpiło zbliżenie na Williama, który wychodzi z budynku sądu w otoczeniu swojego adwokata i ochroniarzy. Reporterzy z różnych mediów ścigają się, by wykonać to jedyne zdjęcie na czołówkę. Padają dziesiątki pytań – wszystkie pozostawione są bez komentarza. Na twarzy mężczyzny widoczny jest wyraz ulgi, ale też powagi.

Burns, który przez ostatnie tygodnie był głównym bohaterem tego procesu, opuszcza teraz budynek sądu. Jego uniewinnienie budzi kontrowersje i mieszane reakcje społeczności. Dla niego to oczywiście wyrok oczyszczający, ale dla wielu osób to także moment, który pozostawi ślad w pamięci przez wiele lat.

Jak mieliśmy się szansę przekonać, podczas procesu wyszło na jaw, że Burns nawiązywał niestosowne relacje ze swoim personelem, w tym ze swoją pielęgniarką. Wątpliwości budzą też relacje z pacjentami. W związku z naruszeniem zasad etyki zawodowej sędzia zdecydował się nałożyć karę wstrzymania uprawnień do wykonywania zawodu psychoterapeuty na okres półtora roku.

Sprawa Williama Burnsa okrzykniętego w kuluarach „Diabłem z Heatherton" wciąż pozostawia wiele pytań i wątpliwości, mimo że, jak podaje policja, na nabrzeżu rzeki Penobscot odnaleziono narzędzie zbrodni, o którą oskarżony był Burns – nóż myśliwski wraz z odciskami palców innego mężczyzny zamieszanego w sprawę. Co ciekawe, narzędzie zbrodni zostało odnalezione przez wędkarza, który podczas jednej ze swoich wypraw nad rzekę zauważył coś błyszczącego w mule na brzegu.

Na miejscu jest śledczy z wydziału zabójstw w Portland, detektyw Arnold McCoy.

– Detektywie, jak skomentuje pan decyzję sędziego w tej sprawie?

– Oskarżony został uniewinniony pełnoprawnym wyrokiem sądu.

– Czy zgadza się pan z wyrokiem?

– Każdy kiedyś stanie przed Sądem. Nie wiem, po której stronie znajdzie się wtedy William Burns, ale kiedy ten czas nadejdzie, niech Bóg ma go w swojej opiece.

– Dość enigmatyczna odpowiedź. Dziękuję.

McCoy skinął głową i się oddalił.

Reporterka zwróciła się do kamery.

To jednak nie koniec tej sprawy. Proces ten nie tylko wstrząsnął życiem byłego oskarżonego, ale również zmobilizował debatę publiczną na temat etyki zawodowej i zaufania w zawodzie psychoterapeuty. Gdzie zaczyna i kończy się granica między terapeutą a pacjentem? To pytanie znajduje się teraz na ustach wszystkich zainteresowanych. Jedno jest pewne – oczekiwania społeczne są wysokie, a konsekwencje tego wyroku wybrzmią jeszcze na długo po nim.

Wyłączyła telewizor.

Zasiadła przed komputerem, wpatrując się w ekran. Podczas jednej z ich wspólnych sesji, William zalecił jej, by zaczęła pisać. Wymyślić bohaterkę i opisać jej historię, by odzyskać utracone wspomnienia. Palce zawisły nad klawiaturą.

Lubisz pisać, prawda Jenno? – w uszach usłyszała wibrujący tembr jego głosu.

Na samo wspomnienie przeszły ją ciarki.

MACROMANCER. Mów mi Billy (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz