Rozdział 11.

417 39 3
                                    

media:  FVK — Maeby

(Seth Goldthorn)

Wiedziałem, że to Alexander namówił Lucasa, by zabrał mnie do domu. Wiem o tym, bo sam mi napisał później, że to zrobił. Na początku byłem zły na niego, że zbliżył się do Lucasa, ale po dłuższym zastanowieniu się, to jestem mu wdzięczny. Chociaż nie byłem aż tak pijany, by nic nie pamiętać z wczorajszego wieczoru, to zachował się bardzo odpowiedzialnie.

– Ten twój znajomy... Znam go? – zapytał Lucas.

– Co tak nagle? – powiedziałem zdziwiony. Myślałem, że ten temat mamy już za sobą.

– Znam go czy nie? – zapytał.

– Nie znasz go – odpowiedziałem, a Lucas zmarszczył brwi. Zacząłem się bać, że zacznie wypytywać o niego. I co ja mam mówić? Kłamać? Czy mówić prawdę i liczyć się z tym, że pewne fakty wyjdą na jaw?

– Myślałem, że już ten temat mamy za sobą – mruknąłem.

– Jestem po prostu ciekawy, ciągle o nim gadasz, ale nawet nie powiedziałeś jak się nazywa.

– To nikt ważny – powiedziałem i zbliżyłem się do Lucasa – Jestem z tobą, bo cię kocham – musnąłem jego wargi – A on ma narzeczoną – przypomniałem mu. Miałem nadzieję, że nie będzie już wnikać głębiej o tożsamość mojego znajomego. Wiem, że to złe, ale co mogę poradzić? To nie moja wina, że zawsze gdzieś się spotykamy. Nie potrafię go unikać, bo nie mogę. To samo się dzieje. Gdybym miał na to jakiś wpływ, nie dopuściłbym do tylu niespodziewanych spotkań. Ale nie potrafię ich nawet przewidzieć, bo jak? Los sobie z nas żartuje i nie prędko przestanie. Jak mam zwalczyć coś, na co nie mam wpływu? Alexander może wierzyć, że to tylko głupie zbiegi okoliczności, ale powiedzmy sobie szczerze, że jest ich za dużo jak na przypadkowe. Skoro ani ja, ani on nie ingerujemy w to, co robimy? To w takim razie kto? W końcu ciągle się mówi o tym, że od własnego przeznaczenia nie można uciec. Bo niby jak?

(...)

– Jak myślisz, spotkamy swoje przeznaczone połówki? – pyta Lucas, leżymy właśnie w łóżku i szykujemy się do snu. To znaczy ja, szykuje się, Lucas... niekoniecznie.

– Pewnie tak – mruknąłem. Ten temat to temat tabu. Po prostu nie rozmawiamy o takich rzeczach, bo to nie wypada. Oboje jesteśmy świadomi, że nasza wspólna przyszłość nie będzie istnieć. Właściwie to... nie istnieje już. Ja znalazłem swojego Przeznaczonego. Tylko to nie jest takie proste, jak zawsze myślałem.

– Rozmawialiśmy o tym raz – powiedziałem, nie chciałem kontynuować tej rozmowy – Że dopóki nie znajdziemy tej osoby, będziemy ze sobą.

– Wiem, chodzi mi bardziej o to... Skąd wiemy, że to, co nas łączy to miłość, skoro życie nam podsuwa tę jedyną osobę? – pyta.

– Nie mam pojęcia – westchnąłem głośno. Nigdy się nie zastawiałem nad tym.

– To jest chore – stwierdził Lucas, a ja już gdzieś słyszałem podobne słowa w identycznym kontekście. Moje serce zabiło ciut mocniej, bo to oznacza, że Lucas mimo wszystko darzy mnie aż tak głębokim uczuciem?! To prawie jak spełnienie marzeń. Wiedziałem, że mnie kocha, ale nie spodziewałem się, że aż tak.

– Całe szczęście, że to nie ty jesteś moim Przeznaczonym – powiedział.

– Co proszę? – uniosłem się do siadu. Nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałem! Czy on przed chwilą nie insynuował mi, że kocham mnie tak mocno?!

– Całe szczęście, że to nie ty jesteś moim Przeznaczonym – powtórzył.

– Weź ty czasami pomyśl ze dwa razy, zanim coś palniesz – mruknąłem, wstając z łóżka. Musiałem to teraz rozchodzić.

– Widzisz? O tym ciągle mówię. Nie nadajemy na tych samych falach, by użerać się ze sobą całe życie.

– Jak ci tak źle, to droga wolna, nie zatrzymuje cię. – warknąłem, patrząc na niego morderczym wzrokiem.

– Seth... – zaczął.

– Mówię poważnie, jak ci się coś nie podoba, zerwijmy – stwierdziłem, biorąc swoją kołdrę i poduszkę – Śpię na kanapie – oświadczyłem. Nie wierzę! Że miał czelność powiedzieć coś takiego! Całe szczęście?! Za kogo on się w ogóle ma?! Idiota jeden!

– Seth, skarbie... – zaczął, ale nie zamierzałem go teraz słuchać.

(...)

Nim się zorientowałem minęło pół roku, odkąd poznałem Alexandra. I przez te pół roku nic się nie zmieniło. Właściwie to... Nie chciałem go widzieć.

Ratowałem swój podupadający związek, po tamtej kłótni z Lucasem... Zrozumiałem, że trzymanie z Alexandrem, to świństwo. Miałem łatwy sposób na to, by nie wdawać się w żadne dyskusje z Alexandrem – wmawiałem sobie zdradę. Ten pomysł świetnie się sprawdza, kiedy widzę gdzieś Alexandra, bo nie ukrywajmy, nie było tygodnia, kiedy go przypadkiem nie spotkałem, znikałem mu z oczu, nim w ogóle zdążył zarejestrować, że to ja. Zaskakujące jest to, że wcześniej na to nie wpadłem, ale jak to się mawia, człowiek uczy się całe życie.

Co do samego pana idealnego... jakoś nie próbował ingerować, a chyba nawet załapał, że mamy się trzymać od siebie z daleka.

Oczywiście nie byłbym sobą i czasami, z ciekawości oczywiście, przeglądałem sobie jego profil. Stąd wiem, że niedługo przypieczętuje ślubem swój związek z Lisą. Cieszyłem się jego szczęściem, chociaż nie mogłem mu tego powiedzieć w twarz.

Mój związek z Lucasem ponownie wskoczył na te same tory sprzed poznania Alexandra. Wciąż kurczowo trzymałem się Lucasa, bo nie miałem żadnej alternatywy. Co mogłem zrobić? Przecież już wszystko stracone. Plotę głupstwa, nie może być stracone, bo nawet nie próbowaliśmy. Może faktycznie zaszła jakaś pomyłka...

– Przepraszam – mruknąłem, kiedy wpadłem na kogoś w sklepie.

– Nie szkodzi – powiedziała kobieta, a jej wzrok utkwił w mojej osobie. Wiedziałem, kim ona jest. W końcu jak mogłem nie rozpoznać narzeczonej, mojego Przeznaczonego?!

Jej wzrok mówił wszystko, była w szoku. W końcu nie na co dzień spotykasz bratnią duszę mężczyzny, którego zamierzasz poślubić.

Co mogłem zrobić?

Odszedłem szybkim krokiem, zostawiając ją całkowicie skołowaną. Wiedziałem, że nie powinienem, ale co miałem zrobić? Tłumaczyć się? Z czego?

Czułem, że tylko narobiłem kłopotów, ale nie chciałem tego. Powinniśmy wiedzieć, że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw w najmniej spodziewanym momencie. Nie wiem, czy jestem na to gotowy, by skonfrontować się z wściekłym Alexandrem, który na pewno będzie mnie obwiniać za wszystko. Nie zrobiłem przecież tego specjalnie. Nie chciałem tego! Gdybym mógł... Oddałbym wszystko, by pozbyć się tej więzi. Ale gdyby nie ta więź... Nie zrozumiałbym, że mój związek z Lucasem, to zwykłe przywiązanie, ponieważ nie chcę być sam. Chociaż mam ochotę go udusić, to... powstrzymuję się, bo zostanę sam. Nie chcę być sam.


Silverthorn jakoś zawsze słabo się trzyma tego, co napiszę odnośnie dodawania rozdziałów. Ale to nie moja wina, okej? Wena jest kapryśna, kiedy jej się coś podoba. 

You're MineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz