Rozdział 9.

437 39 6
                                    

media: Versailles - Edge of the world

(Seth Goldthorn)

– Długo cię nie było – zauważył Lucas, kiedy wróciłem do domu.

– Trafiłem na nieogarniętych gliniarzy – powiedziałem, mijając się z prawdą. Samo przesłuchanie nie trwało długo, bo co miałem do powiedzenia? Zaatakowali mnie, kiedy stałem odwrócony do nich tyłem. Nie widziałem kompletnie nic.

Potrzebowali tylko moich zeznań na papierze, a nie mogę powiedzieć Lucasowi, że wpadłem do Alexandra – czyli mojego znajomego – na kawę. W pewnym sensie odczuwam satysfakcję, bo Lucas jest zazdrosny o mojego znajomego, z którym łączy mnie przeznaczenie. I tak jest trochę wkurzony, że Alexander załatwił mu pracę u jakiegoś tam swojego znajomego. Może to nie jest praca marzeń, ale zawsze coś, nie?

I pewnie wkurza się, że nigdy nie nazwałem go po imieniu w towarzystwie Lucasa. Dla niego to nowe, że mam kogoś, kogo on nawet nie zna. Ale nie mogę mu powiedzieć wszystkiego, bo w końcu wyjdzie na jaw najważniejsze – to moja bratnia dusza. A tego nie chcemy.

– Zaatakowali cię od tyłu, nic nie widziałeś.

– To idź, powiedz to tym gliniarzom, bo ewidentnie szukali dziury w całym – źle się czułem, że kłamałem mu tak w żywe oczy, ale co miałem zrobić? Owszem mogłem powiedzieć, że wpadłem na swojego znajomego i poszliśmy na kawę, ale nie chcę, by się wkurzał, że facet, który ma się żenić, jest dla mnie ważniejszy niż mój chłopak. Zacznie coś podejrzewać, może i zdrada nie przejdzie mu przez głowę, ale coś innego sobie ubzdura – to ja zakochałem się w hetero facecie, dlatego spędzam z nim większość swojego czasu. To nie moja wina, że ciągle na siebie wpadamy. Tak naprawdę nie wiem, co może się wydarzyć, a biorąc wszystko pod uwagę, to jutro może okazać się, że listonosz przez przypadek wrzuci list Foresta do naszej skrzynki, a ja tego nie zauważę, bo pocztę odbierze Lucas? Najpierw uzna, że odda ją na pocztę, ale później z ciekawości postanowi go znaleźć i pierwsze co zobaczy, to te przeklęte profilowe, gdzie zobaczy to znamię? Wszystkiego się domyśli.

Seth Goldthorn: Zmień profilowe

Odpowiedź dostałem po kilku sekundach:

Alexander Forest: ?

Seth Goldthorn: Zmień profilowe. Jeśli mój facet znajdzie twój profil, zabiję

Alexander Forest: Powinienem się bać?

Seth Goldthorn: Tak. Nie. Nie wiem. Nie uważasz, że nie za dużo tych przypadków naszych spotkań?

Alexander Forest: Jeszcze do niedawna posądzałeś mnie o stalking...

Seth Goldthorn: TAK! Ale wtedy tak naprawdę nie wierzyłem ci, że masz narzeczoną, teraz ci tylko dokuczam nazywając stalkerem i panem idealnym

Alexander Forest: Nie przesadzaj.

Aż się cały zagotowałem, czytając jego ostatnią wiadomość. Nie przesadzaj?! Zdaje sobie z powagi tej sytuacji? Przecież ja myślę o naszej przeszłości! Bo obiecuję, że jeśli Lucas zerwie ze mną przez to, że przypadkiem dowiedział się prawdy, to Lisa również się przypadkiem dowie, co takiego jej idealny narzeczony ukrywa. A ukrywa mnie, oczywiście. Nie muszę nawet być jego kochankiem, żeby zniszczyć mu związek. Jeden rzut oka, wystarczy by zrozumiała, o co chodzi. Dlatego niech gra według narzuconych przez siebie zasad.

– Co jest Seth? – zapytał Lucas, podchodząc bliżej. Szybko zablokowałem telefon i włożyłem go do kieszeni spodni. Pewnie zauważył, że wkurzyłem się.

– Nic takiego – burknąłem.

– Obrażasz się jak dziecko – powiedział z uśmiechem.

– Wcale nie – założyłem dłonie na piersi.

– Naburmuszona mina. Wywracasz oczami. Brakuje jeszcze tupnięcia nogą – zaśmiał się – Ale mam dobrą wiadomość. Dostałem wiadomość od tego znajomego twojego znajomego, jutro mam przyjść do nich.

– Chociaż jedna dobra rzecz, którą usłyszałem dzisiaj.

– To trzeba to zmienić i to jak najprędzej – powiedział, a zanim się zorientowałem, Lucas złapał mnie niczym panną młodą.

– Serio?

– Mhm.

(...)

Cieszyłem się, że Lucasowi udało się dostać pracę, więc wyciągnąłem go z domu, żebyśmy mogli wspólnie poświętować. Celowo wybrałem takie miejsce, by mieć pewność, że nie natknę się na Alexandra. I co? Oczywiście musieliśmy się tam spotkać! Wciąż przesadzam?

W pierwszym odruchu chciałem z nim pogadać, ale przypomniałem sobie, że jestem tutaj w innym celu. Mamy świętować. Zresztą jak widzę, to Alexander nie jest sam, przyszedł z Lisą. Nawet słabe światło w klubie nie było w stanie przyćmić urody kobiety.

– Ktoś znajomy? – zapytał Lucas.

– Co? Nie – pokręciłem głową. Dobra, przyznam się, że wodziłem wzrokiem za Alexandrem, ale tylko dlatego, że chciałem mieć pewność, że będzie trzymać się z daleka. Wprawdzie, tak jak wspomniałem, nie spodziewałem się go tutaj zobaczyć. To raczej nie jego klimaty, ale domyślam się, że to nie jego pomysł. Pantoflarz jeden.

W pewnym momencie podszedł do nas ktoś z obsługi i wręczył mi szklankę z napojem.

– Dla pana – powiedział tylko. Po samym zapachu mogłem stwierdzić, że to najzwyklejsza whisky z colą i lodem. I znałem tylko jedną osobę, która potrafiła się raczyć tym trunkiem, nawet w samotności.

– Ja pierdole, ktoś to ma tupet – powiedział Lucas, zabierając ode mnie szklankę, w pierwszej chwili myślałem, że wypije ją sam – na pewno zdążył sobie dopisać narracje do całej sytuacji. Jakiś napalony facet postawił mi drinka, nie łapiąc, że przyszedłem tu już z kimś. Jestem w stanie oddać wszystko, że tak właśnie pomyślał Lucas.

– Nawet nie waż się tego pić – ostrzegł mnie – Może tu być coś dosypane – powiedział. Nawet nie zamierzałem tego pić, nie chciałem dać tej satysfakcji Alexandrowi. Na Stwórcę, on w ogóle myśli?! Może w odwecie powinienem mu również postawić jakiegoś drinka? Ciekawe jakby poczuła się Lisa. Pewnie nie byłaby zadowolona.

– Odniosę to – powiedział – Nie uciekaj mi – powiedział żartobliwie, a ja uśmiechnąłem się. Chciałem cieszyć się chwilą, ale coś nie potrafiłem. Ciągle z tyłu głowy miałem myśl, że nie zawsze będzie tak dobrze, że wystarczy chwila, a Lucas... znowu zapomni, jaki był dla mnie przez ostatni czas. Chyba najbardziej brakuje mi tego w tym związku – Lucasa, który pamięta, że ma chłopaka. Lucasa, który nie przypomina sobie o moim istnieniu, kiedy potrzebuje sobie ulżyć i zaciąga mnie do łóżka. Lucasa, który troszczy się o mnie, tak jak zrobił to niedawno.

Niestety nie mogę go zmienić, on zawsze taki był i gdyby nie to wykiełkowane uczucie, nie zgodziłbym się z nim chodzić, a na pewno nie zdecydowałbym się ciągnąć ten związek poza liceum. Ludzie z miłości robią głupie rzeczy, nawet potrafią być w związkach, które ich nie satysfakcjonują. W takim razie, dlaczego trzymam się tak tego związku? Stabilność. Wracam zmęczony z pracy i wiem, że ktoś na mnie czeka. Mam się do kogo przytulić, kiedy tego potrzebuję. I najważniejsze... Nie jestem sam z tym całym dorosłym życiem.


W skali od jeden do dziesięciu jakim Silverthorn jest miłościwym autorem, że wrzuca kolejny rozdział?

You're MineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz