Pov. Ameryka
Kolejne uderzenie mocniejsze od poprzedniego. Wbijające się we mnie ogromne niby ostrze rozdzierało mnie od środka. Ból z prawie końca ciała docierał do twarzy, wywołując u mnie krzyk połączony z jękiem. Kolejne uderzenia nie przestały być mniej bolesne. Kolejne jeszcze większe i regularne. Kolejne..
- Wystarczy- Mruknął mężczyzna.
Oparł obie ręce po obu stronach mojego ciała. Pochylił ciało do przodu jednocześnie, zatrzymując je w miejscu. Głowę spuścił tak, że prawie stykała się z moim mokrym od potu czołem. Dyszał. Głęboko dyszał tak jakby właśnie nabierała ostatnie dawki powietrza do przeżycia. Zadowolony wpatrywałem się w niego także, łykając powietrze i sapiąc. Położyłem jedną rękę na jego włosach, głaszcząc go jak grzecznego, ale dzikiego zwierza, który teraz był całkiem łagodny i oswojony. Wyrwał się nie spodziewanie odsuwając i od mojego ciała i zostawiając mnie w środku z pustką. Przymknąłem oczy, wzdychając całkowicie ostatni raz głośno z powodu końca chwilowej przyjemności otrzymanej od takiej osobistości, jak ZSRR.
- Mam w swoich zapasach jeszcze gardło do wytestowania- Oznajmiłem, przeciągając ostatnie słowa i jeżdżąc po biurku ręką, na którym znajdowały się mokre przezroczyste, ale także białe plamy. Zlizałem jedną z nich, która znalazła się nie pożądanie na moim palcu.
- Spotkanie za dziesięć minut z twoim ojcem- Stwierdził, błąkając się po swoim biurze i zapinając całkowicie spodnie. Sięgnął po swój płaszcz, zarzucając go jedynie na swoje ramiona. Przy okazji spotkał się z moim wzrokiem pustki, który wzbudzić w nim miała kolejny płomień.
- Ojciec nie jest na tyle głupi, żeby nie odkryć wciąż, że ze mną sypiasz. Nikt nie jest- Westchnąłem z zadziornym uśmieszkiem, schodząc z niewygodnego biurka. Pociągnąłem do góry swoją dolną część garderoby, trzymałem wszystko do siebie, aby doprowadzić do ładu.
- Ty chyba jednak jesteś- Wtrącił, wyczekując niecierpliwie na moje wyjście.- Łudzisz się, że pieprzenie się oznacza rozejm. To, że nie rozrywam cię podczas pieprzenia w pół nie oznacza, że takie samo zaufanie, co do mojej zachcianki musisz mieć do wojny.
- To ja rozdaje karty- Wyśmiałem go.
Podszedłem w końcu do wysokiego i dużego mężczyzny. Staliśmy blisko naprzeciwko siebie w tej samej otwartej do walki i dyskusji pozie. Spojrzenia były całkiem inne. On pragnął wypchnąć mnie za drzwi przez to, że przewidział moją kolejną odpowiedź. Gotował się cały ze złości, próbując ukryć to perfekcyjnie pod maską zimnego i chłodnego podejścia jakby go to nie ruszało. Otworzył się przede mną w łóżku jako mój kochanek. Teraz doskonale wiem, jak to go rozebrać nawet wzrokiem. Moje spojrzenie, pełne szczęścia i satysfakcji. Doskonale się bawiłem, obserwując jego wściekłość i nieradność faktem, że to ja jestem wyższej niż on.
- Póki to ja mam bombę atomową lepiej, abyś przystosował się do moich warunków, a nie ja cieszył się tym, że jesteś akurat dla mnie łaskawy- Poklepałem go po policzku jak starego, niemogącego nic zdziałać psa. Rosjanin odsunął twarz od mojej dłoni, czując upokorzenie nie tylko moim ruchem, ale także słowami. Sam fakt, że to ja trzymam go na smyczy był powodem do wstydu dla niego.- Jeśli wciąż chcesz mieć pod sobą rząd krajów bądź lepiej cieplejszy w stosunkach między ludzkich.
Upomniałem go w drzwiach, wychodząc w końcu z pomieszczenia. Pozostawiwszy go z tyłu, mocnym i szybkim krokiem skierowałem się w kierunku sali spotkań wyłącznie dla naszej trójki. Miesięczne spotkania związane z rozmowami i rozważaniami o tym, co dzieje się w świecie były konieczne. Przekreślamy wszyscy swoje obawy i wspólnie rozwiązywaliśmy problemy tak, aby każdy, chociaż trochę mógł coś z tego zyskać. Układ wcale nikomu się nie podobał, a dedycje i wymyślone korzyści były znikome. Jedyna korzyść, jaką widziałem w tym wszystkim to romansowanie z samym Rosjaninem.
CZYTASZ
Anioł W Czerwieni †Gerpol†
RomantikPo rozłamie rodzinny, młody Niemiec pogrążony w samotności i niezrozumieniu pragnie odzyskać zgubionego brata. Trafiając na tereny znajdujące się poza żelazną kurtyną staje się, świadkiem prawdziwego piekła, w którym odnajduje jedyną nadzieję. Nadzi...