°๑~ 24 ~๑°

126 15 1
                                    

Pov. Polska

~Noc przed ucieczka zza mur~


Przechadzając się po wolno żyjącym miasteczku pozbawionym koloru wpatrywałem się w ostatnie pozostałości kolorów w budynkach. Ludzie szarzy, brązowi, wysuszenii jakby z barw także spoglądali w budynki, ostatnie części miasta, które jako jedyne przetrwały i nie pozwoli na wchłonięcie ich naturalnej maści, jaką dawniej ludzie ich obdarowali. Długo stałem w miejscu, spoglądając w ten fenomen. Tak można byłoby to nazwać. Z czasem czułem się jak ten budynek jedyny, człowiek po tej stronie zawierający choć trochę barw, emocji i nadziei. Jednak też wysychałem jak kwiaty jesienią. Zrzucałem moje barwne płatki, pozostawiając brzydką zawiniętą bulwą.

Mój poranny spacer przerwał pisk opon, a także ciemność zasłaniająca mi widoki. Przede mną na ruchliwej, prostej drodze zatrzymało się auto bogato zdobione, a wciąż mało wyróżniające się. Ze środka wyskoczył młody Rosjanin, zbliżając się do mnie jakbyśmy byli umówieni. Spokojnie bez wszelkich wybuchów emocji spoglądałem na niego z uśmieszkiem. Doskonale zdawałem sobie sprawę, po co tu jest i co zaraz zrobi. Wcale nie opierałem się. Poczułem pchnięcie. Moje żebra uderzyły o metal auta tak samo, jak głowa, za którą Rusek teraz trzymał. Szarpał mną jak szmacianą zabawką. Otworzył po chwili drzwi, wpychając mnie do środka jakbym opierał mu się. Tak naprawdę byłem bezwładny. Pozwalałem mu zrobić z moim ciałem wszystko.

- Ah. Ostatnim razem byłeś delikatniejszy- Podsumowałem ironicznie, siedząc już grzecznie na tylnym czarnym skórzanym fotelu. Kierowca auta ruszył, a pasażer siedzący obok niego nawet nie raczył mi odpowiedzieć.- Porwanie w biały dzień. Naprawdę kochacie, wzbudzać panikę wśród społeczności, która już wystarczająco jest przerażona. Ciekawe kto ma na tyle głupie pomysły. Ty czy twój kochany tatuś hm~?

- Zamilcz- Szybko i krótko rzekł.

- Kiedyś błagałeś na kolanach, abym jęczał dla ciebie. Szybko zmieniasz zdanie- Parsknąłem, spoglądając na jego poddenerwowany wyraz twarzy. Wystarczy zazwyczaj jedno słowo, aby wprowadzić go z równowagi. Nigdy wcześniej nie spotkałem faceta z tak wysokim ego, który cały czas chciał się chlubić i pokazywać, co krok, że jest niesamowity. Jakie kolwiek wytknięcie jego jednej, malutkiej, niekrzywdzącej nikogo wady od razu obrażał się i przybierał pozycję do boju, aby walczyć o swój idealizm. Rosja jednak to też zwykły człowiek z uczuciami. Wszystkie jego negatywne cechy, przede wszystkim popisywanie się i szukanie uwagi, wiążą się z jego brakiem odwzajemnionej miłość ze strony ojca. Ciągła rywalizacja z innymi o pierwszeństwo do własnego ojca sprowadziła go do takiego stanu. Stał się zombie albo zwykłym ciałem pozbawionym duszy, gdyż zdążył ją sprzedać szatanowi.

Rosja wraz z milicjantem wypakowali mnie z auta. Wciąż byli agresywni, popychali i uderzali mną o ściany, udając, że jestem wielce niebezpiecznym zwierzęciem, gdy tak naprawdę zachowywałem się potulnie i ulegle. Posadzono mnie na krześle, do którego następnie przywiązano. Nogi razem, a potem do nóżki krzesła, dłonie oddzielnie do każdego oparcia po bokach. Zabezpieczenie było niechlujne, bo i tak chwilowe. Bez problemu mogłem jednak przebić się przez sznur moimi pazurami, niszcząc im ich całą zasadzkę. Stanęli naprzeciwko mnie, patrząc uradowani jednak na swoją pracą. Grzecznie patrzyłem na nich, próbując jakoś udawać wystraszonego, ale zbierało mi się cały czas na śmiech, który witał już w postaci uśmiechu na twarzy.

- Na tyle wystarczy. Możesz zostawić nas samych i daj znać reszcie- Tymi słowami Rosjanin odprawił swojego podwładnego.

I zniknął, jak tego zarządził syn władcy. Ledwo zdążyłem złapać okiem jego ucieczkę. Tak jakby rozpłynął się w powietrzu, jak duch. Teraz byłem tylko on i ja. Jak bywało wiele razy. Ciągłe porywania mnie, torturowania, przesłuchiwania lub więzienia stawały się nudną codziennością. Kacap szczególnie upodobał sobie moją osobą ciągle walcząc o moje względy, tajemnice lub upodobania w mężczyznach w łóżku. Jednocześnie z góry udawał i podlizywać się ojcu, twierdząc, że jestem najbardziej niebezpiecznym z całego grona podbitych krai i tak ważne jest ciągle karanie mnie za nic. Dlatego też lubiłem nazywać nasze spotkania zwykłym Wysokiem na kawę i ciasteczka.

Anioł W Czerwieni †Gerpol†Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz