3. To mój obowiązek.

856 20 5
                                    

Elliot

Czekała mnie rozmowa z siostrą. Bardzo poważna rozmowa. Nie miałem pojęcia, jak się do niej zabrać. Dlaczego nie powiedziała, że coś się dzieje? Nie jestem głupi od jakiegoś czasu widziałem w Nicole zmiany. Schudła. Jest ciągle nerwowa. Obgryza skórki przy paznokciach, gdy nad czymś nieustannie myśli. Nie panuje nad swoimi wybuchami złości. Ale widzieć, a wiedzieć to inna sprawa. Gdy zadzwonił do mnie Nicholas z informacją, że z Nicole jest źle i miała atak paniki byłem zszokowany, a zarazem przerażony.
Mówiła wszystko w porządku, a ja, jak ślepiec starałem się jej wierzyć. Byłem głupcem. Przecież oczywiste jest to, że nie powiedziałaby mi prawdy, jakakolwiek, by ona była. Nicole ma tendencję do chowania swoich prawdziwych uczuć. Co czasami okazuje się autodestrukcyjne. Nie chciałem, aby nie miała do kogo zwrócić się o pomoc. Chciałem być dla niej wsparciem. Dla wszystkich. To mój obowiązek. Jestem starszym bratem. Muszę ich chronić i wspierać.

Stałem przed drzwiami jej pokoju może z jakieś dziesięć minut zanim zdołałem podnieść rękę i do niej zapukać. Zamknąłem oczy, licząc do trzech, po czym zwinąłem dłoń w pięść. Stuknąłem w drzwi. Wziąłem głęboki wspierający wdech, gdy usłyszałem jej ciche "proszę". Złapałem za klamkę.

— Mogę? — Zagadnąłem, wychylając się do pomieszczenia.

Nicole podniosła się do siadu, krzyżując nogi po turecku. Pokiwała głową, więc od razu podszedłem do łóżka i zasiadłem na nim. Nogę podłożyłem pod udo. Dłoń położyłem na swoim kolanie, a drugą oparłem o materac.

— Chciałbym porozmawiać o tym, co się dziś stało. — Zacząłem spokojnie.

Milczała. Jedynym znakiem, że mnie słuchała było to, że spuściła głowę w dół.

— Posłuchaj… Nicole? Spojrzysz na mnie?

Pokręciła głową. Westchnąłem.

— Poradzimy sobie, okej? Co ty na to, aby zapisać cię do psychologa? — Zapytałem, wyciągając dłoń, aby po sekundzie położyć ją na jej kolanie. Drżała.

Uniosła wzrok i szepnęła.

— Nie.

— Nicole…

— Nie chcę.

Uniosłem oczy do sufitu zrezygnowany, po czym ponownie wbiłem w nią wzrok.

— Myślę, że powinnaś. To nic złego, Nicole. — Zapewniłem, gdy ona nadal kręciła głową. — Od kiedy je masz? Ataki paniki w sensie.

— Nie mam ich. Nicholas coś sobie ubzdurał. — Podniosła lekko ton głosu, przewracając oczami.

— Widziałem cię, Nicole. Nie wyglądałaś, jakby to, co mówił nie było prawdą.

— Ale kłamał. — Syknęła, strącając moją dłoń.

Cofnąłem ją.

— Mam porozmawiać z Warrenem. Bo z tego, co mi wiadomo, to on ci pomógł się uspokoić.

— Nie. Masz z nikim nie rozmawiać na ten temat.

Skinąłem głową.

— Dobrze. Pod jednym warunkiem. — Uniosłem palec do góry. — Pogadasz ze mną o tym, albo jutro dzwonię, aby cię umówić na spotkanie z psychologiem.

— To szantaż. — Prychnęła.

— Maleńki. — Odparłem, pokazując palcami gest.

— Nie idę do żadnego psychologa. — Zaprotestowała, wstając. Podeszła do drzwi i otworzyła je z rozmachem. — Z tobą też nie zamierzam rozmawiać.

Krew Diabła ( Błędy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz