16. Otchłań przepaści.

558 16 3
                                    

Nicole

— Jak otworzę drzwi macie zacząć śpiewać. — Powiedziałam do braci, trzymając w rękach czekoladowo – orzechowy tort.

— Nie jesteśmy głupi. — Nicholas przewrócił oczami.

— Ty się lepiej nie odzywaj. — Syknęłam na niego. — Miałeś mi pomóc w dekoracji tortu, ale nie zrobiłeś tego bo zniknąłeś na całą noc i wróciłeś pięć minut temu. Przez ciebie przechodziłam zawał bo myślałam, że nie zdążysz. — Spojrzałam na niego z wyrzutem.

— Coś mi wypadło. — Wzruszył ramionami.

— Na całą noc? — Tym razem odezwał się Elliot, patrząc na Nicholasa z naganą.

— Wypomnę ci to, kiedy następnym razem wrócisz od Brooke nad ranem. — Warknął na niego, uderzając go palcem w mostek.

— Nie o to mi chodzi, Nicholas. — Westchnął, przeczesując palcami włosy. — Odchodziliśmy od zmysłów, gdy wsiadłeś na motor nic nam nie mówiąc.

— Bo nie muszę się wam tłumaczyć.

— Jesteś niepełnoletni. — Zauważył Elliot. — Jak na razie jesteście pod moją opieką i mam prawo wiedzieć, gdzie moje rodzeństwo się szweda.

— Przesadzasz. — Stwierdziłam. — Jesteśmy od ciebie o rok młodsi. Jakoś ciebie nie pytamy się, gdzie łazisz.

— Bo jestem pełnoletni i z was wszystkich najstarszy.

— Niestety. — Bliźniak mruknął do siebie.

— Że co? — Elliot nastroszył brwi.

— Dobra, koniec tej rozmowy. — Zaczęłam, chcąc załagodzić kryzys. — Są urodziny Deana. Możemy się dziś nie kłócić?

— Sama zaczęłaś. — Wypomniał mi Nicholas.

— Więc i też ja skończę. — Wywróciłam oczami, po czym przełożyłem deskę z tortem na jedną rękę, aby złapać za klamkę. Otworzyłam drzwi do pokoju Deana, a chłopaki wraz ze mną zaczęli śpiewać. — Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Sto lat…

Dean podskoczył na łóżku, podnosząc się do pozycji siedzącej, przecierając oczy pięściami, posyłając nam zdezorientowane i zszokowane spojrzenie. Otworzył usta, ale po chwili je zamknął, chyba nie wiedząc jak się zachować.

— Pomyśl życzenie. — Zbliżyłam się do niego z uśmiechem od ucha do ucha.

Obniżył wzrok z mojej twarzy na trzynaście świeczek, a potem zamknął oczy i kilka sekund później zdmuchnął z nich płomień.

— O czym pomyślałeś? — Zapytał Nicholas, wsadzając palec do tynku, za co został ode mnie po palcach. — Auć! — Przyłożył rękę do piersi. — To nie było fajne.

— Nie miało być. — Burknęłam.

Elliot przyniósł wafle, więc usiedliśmy na dywanie, zajadając się tortem na śniadanie. Tak, tak wiem. Tort na śniadanie nie jest za dobrym pomysłem, jednak był wyjątkowy dzień dla Deana i mieliśmy na to pozwolenie. Bo dwudziesty piąty października był jego dniem narodzin. Najpiękniejszy dzień dla naszej całej trójki. Nicholas włączył playlistę z typowo imprezową muzyką na głośniku, a Dean wyciągnął UNO, byśmy pograli w czwórkę. Co oczywiście zrobiliśmy z entuzjazmem. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Co chwilę były rzucane żarty, które rozbawiały nas wszystkich. Było super do czasu, gdy usłyszeliśmy huk na dole. Wszyscy zerwaliśmy się z miejsca, od razu kodując sobie w głowie, że winą dźwięku była nasza pijana matka. Zawsze tak było.

Ale nie dwudziestego piątego października.

Zbiegliśmy po schodach, zauważając przez wejście do kuchni szkło na podłodze. Ostrożnie z gulą w gardle weszłam pierwsza do pomieszczenia, widząc nie tylko roztrzaskaną szybę przed oczami, ale i kamień pod moimi stopami. Schyliłam się po niego, marszcząc natychmiast brwi, gdy zobaczyłam przyczepioną karteczkę. Elliot momentalnie do mnie dopadł, odsuwając moje ciało na bok, gdy sam sięgnął do skały, biorąc ją do ręki.

Krew Diabła ( Błędy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz