15. Bo ciebie kocham.

597 15 1
                                    

Elliot

— Hej. — Powtórzyłem, wpatrując się w oszałamiającą twarz Brooke.

Jej widok koił ból mojego serca, a zarazem rozrywał je na strzępy. Jej blond kosmyki włosów błądziły we wszystkie strony w rytmie wiatru. Choć jeszcze chwilę temu zakładała je za ucho. Otaczała nas ciemność, a jednak kobieta, która siedziała tak blisko mnie oświetlała wszystko wokół, jak najpiękniejszy brylant. A może mówiłem o sobie? Może chodziło o moje serce spowite mrokiem? Potrzebowałem jej. Dla siebie. Byłem głupcem, że wcześniej tego nie dostrzegałem. A może dostrzegałem, tylko nie chciałem tego brać pod uwagę?

— Posłuchaj, ja…

— Przepraszam. — Przerwała mi zduszonym szeptem. — Przepraszam za mojego ojca. — Odparła odrobinę głośniej, a jej głos drżał w szlochu, które chciało rozerwać jej gardło.

— Brooke. — Zacząłem ochrypłym głosem, odgarniając włosy do góry. — Nie przepraszaj za niego. Ty nie zrobiłaś nic złego. — Spuściłem wzrok z jej twarzy na brudne trampki od piasku. — Rozumiem go nawet.

— Nie. — Momentalnie poczułem jej opuszki palców na swojej dłoni. — Przestań! — Niemal krzyknęła z desperacją. — Nie jesteś swoim ojcem.

— A jeśli jestem? — Wydukałem. — Co jeśli jestem i twój ojciec ma rację? Mam w sobie jego krew, Brooke.

Jej palce zacisnęły się w mocniejszym uścisku.

— Nie jesteś taki. — Wycedziła ostro, a w jej słowach był słyszalny ból. — Przestań tak mówić. — Załkała. — Błagam! Kocham cię i nie chcę patrzeć, jak się zadręczasz o coś, na co nie masz wpływu.

Uniosłem głowę zszokowany. Widziałem na jej policzkach mokre ślady, a ten widok mnie rozbrajał.

— C-co ty powiedziałaś? — Wykrztusiłem, pogrążony w jej oliwkowych oczach, które lśniły od łez. — Brooke…

— Kocham cię. Zawsze tak było i będzie.

Żołądek przewrócił mi się na drugą stronę, a serce obijało mi się żebra. Miałem wrażenie, że zapadałem się w otchłani naszych uczuć. Patrzyłem na kobietę moich najskrytszych marzeń, która wyznała mi miłość. Dławiłem się powietrzem, rozumiejąc, że tłamsząc swoje uczucia do niej nie raniłem tylko siebie, ale również ją. Myślałem, że gdy nie wyznam jej swoich uczuć ochronie ją przed sobą. Przez złem, które krążyło wokół mnie, jak drapieżnik przy ofierze.

— Jezu Chryste! — Momentalnie wstałem na równe nogi, szarpiąc się za włosy. — Brooke… — Zbolały szept wyrwał się z mojego gardła. Kucnąłem naprzeciwko niej, kładąc swoje skostniałe z zimna dłonie na jej uda. — Byłem takim głupcem…

— Elliot…

— Bałem się. — Nie pozwoliłem jej mówić dalej. — Cholernie się bałem, że cię zranię. — Zacisnąłem powieki. — Teraz widzę, że nie mówiąc o swoich uczuciach zraniłem cię jeszcze bardziej. Też cię kocham. Bardzo… — Otworzyłem oczy, a po moim policzku popłynęła samotna łza. — Chryste! Szaleję za tobą. Nie widzę nikogo poza tobą. Zawsze tak było i będzie.

Brooke patrzyła na mnie załzawionymi oczami. Pociągnęła nosem, po czym schowała moją twarz w dłoniach, złączając nasze usta w pocałunku. Położyłem dłonie na jej biodrach, biorąc zachłannie jej miękkie wargi. Pociągnąłem ją do siebie, padając plecami na suchy piasek. Przeniosłem rękę z biodra na  burzę włosów, delikatnie zaciskając palce na jej karku. Przywierałem jej ciało do swojego, jakby miała mi zaraz zniknąć. Potrzebowałem jej. Całej. Tylko dla siebie. Może i byłem egoistą. Ale teraz. W tym momencie byłem najszczęśliwszym egoistą pod słońcem bo miałem w ramionach miłość mojego życia.

Krew Diabła ( Błędy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz