6. Zepsuta rodzina.

696 11 2
                                    

Nicholas

Ostatnie wydarzenia związku ze sprawami rodzinnymi były dla mnie jak grom. Ale w sumie nie miałem czasu ani chęci nad nimi jakoś rozmyślać. Wolałem je zdusić, gdzieś głęboko w sobie i przeczekać, aż wszystko samo się wyjaśni.
Ta rodzina i tak poszła, już na straty.
Niektórzy powiedzieliby, że jestem tchórzem. Bo wolę wegetować niż zająć się problemem. Ale, kurwa nie mam siły, aby to zrobić. Cokolwiek teraz zrobię i tak będzie źle. Mogę robić tylko tyle, aby jakoś przetrwać i żeby z naszej rodziny nie pozostały same zgliszcza. Choć jestem zdania, że nie ma, co ratować. To nadal w sumie mam rodzeństwo, więc jakiś fundament nadal jest. Wiem, jestem nieźle porąbany, więc pozostało mi tylko dobrze się bawić. Nic nie wiadomo, co przyniesie jutro. Postanowiłem żyć chwilą. Bawić się. Czerpać z życia. Brać wszystko, co mogę. Chcę brać to, co dla mnie zakazane.
Jak to mówią; Zakazany owoc smakuje najlepiej.

Dlatego teraz sterczę przed domem Jasmine. Miałem ochotę się z nią spotkać, więc to robię. I żaden buc o imieniu Aaron mi tego nie zepsuje. Koleś ostatnio za dużo krąży wokół mojej kobiety. Rozumiem przeziębienie dziecka i te sprawy, ale jednak nie mogę schować tej cholernej zazdrości, która rozprzestrzenia się jak wirus po moim krwiobiegu. Jeszcze w dodatku, gdy myślę, że miesiąc po rozwodzie się przespali. Wiadomo po pijaku, ale jednak to świadczy o tym, że ich ciągnie do siebie, nawet jeśli przestali się kochać. Gdyby nie łączyło ich coś więcej, nie pojawiłby się Nathaniel.

Spiąłem mięśnie i nacisnąłem dzwonek do drzwi. Po kilku chwilach otworzyła mi czarnowłosa. Gdy mnie ujrzała miała szok wymalowany na twarzy. Doskonale pamiętałem, gdy mówiła, abym dziś nie przychodził bo ma do niej wpaść były mąż, żeby uzgodnić coś w związku z przedszkolem dla syna.  Ale cóż mogę powiedzieć… Nie słucham rozkazów.

— Dzień dobry. — Odezwałem się z chytrym uśmieszkiem. — Miałem dziś mieć korepetycje.

Myślałem, że zabiję mnie wzrokiem.

— Nicholas.— Syknęła. — Co ty robisz?!

Spojrzała za siebie, przełykając ślinę.
Mężuś jest w domu. Świetnie. Zaczynamy zabawę.

— Jasmine, kto przyszedł?! — Usłyszałem krzyk za ścianą.

Przechyliłem głowę, aby spojrzeć za ramię kobiety, u której widziałem jeszcze większe przerażenie. Gdy mężczyzna wszedł na korytarz, natychmiast zmarszczył brwi i zbliżył się do nas. Stanął obok Jasmine, a mi ręka zaczęła świerzbić, gdy zobaczyłem jego łapsko na biodrze kobiety. Mojej kobiety, kurwa! Zabieraj te łapska, śmieciu! 

— Dzień dobry. — Odparłem, starając się na łagodny ton głosu. — Jestem uczniem pani Sharwood i miałem mieć z nią dodatkowe lekcje po szkole. — Wyjaśniłem kłamstwem.

— Ach… Tak. — Spojrzał na mnie sceptycznie, po czym zwrócił się do czarnowłosej z nieukrywanym wyrzutem.— Dlaczego nie odwołałaś korepetycji, gdy wiedziałaś, że dzisiaj mamy ustalić grafik zawożenia i odbierania Nathaniela?

Kobieta na niego spojrzała, przegryzając wargę.

— Właściwie to… — Pomasowała się po karku. — Myślałam, że skończymy wcześniej.

Moja kochana aktoreczka. Graj dalej. Dawaj. Myśl, jak z tego wybrnąć.

— Od kiedy w ogóle robisz korepetycje? — Zapytał, marszcząc brwi.

— Od teraz. — Wtrąciłem się ostro.

Trzydziestolatek spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

— Co to za ton, młody człowieku?

A ty, jakim prawem mnie pouczasz, nieudaczniku?! — Pomyślałem, ale nie powiedziałem tego. Choć cisnęło mi się to na usta. I jeszcze gorsze słowa chciałem mu wyznać, ale się powstrzymałem, wiedząc, że Jasmine będzie na mnie wkurzona jeszcze bardziej niż jest teraz. Nie powiem podobał mi się ten grymas na jej twarzy. Była piękną diablicą. Widziałem w jej niebieskich oczach ogień gniewu i drzwi do piekła. A z nią mógłbym pójść wszędzie.

Krew Diabła ( Błędy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz