36. Klif naszych uczuć.

326 15 11
                                    

Nicole

— Elliot?

Spojrzałam na brata po drugiej stronie szpitalnego łóżka. Wczoraj miał porozmawiać z Brooke, ale tego nie zrobił. Późno wrócił od Nicholasa i momentalnie padł. Wiedziałam, że Elliot musi się o tym dowiedzieć. Wiedziałam również to, że zachowa się odpowiednio. Ale nadal nie był świadomy sytuacji, w której się znalazł.

— Tak?

Nie uniósł nawet spojrzenia, skoncentrowany na twarzy Nicholasa.

— Musisz pogadać z Brooke — wypaliłam na jednym wydechu.

— Dlaczego? — Ucałował nadgarstek brata.

Uniosłam oczy do sufitu i westchnęłam:

— Bo ona chce coś ci powiedzieć.

— Nie mogę zostawić Nicka — odparł, wzruszając ramionami.

— Przecież ja tu jestem — zauważyłam, rozkładając ramiona.

— I ja.

Spojrzałam na Aoife, którą poznałam rano, kiedy przyszłam wraz z Elliotem do sali. Dziewczyna o kasztanowym kolorze włosów promieniowała przyjemną aurą, która rozświetla mrok szpitala. Uśmiechnęłam się do niej.

— Właśnie — rzuciłam, krzyżując spojrzenie z Elliotem.

— Porozmawiam z nią wieczorem.

Wieczorem może być za późno — pomyślałam.

Podskoczyłam, gdy zawibrował mi telefon w tylnej kieszeni spodni. Zagryzłam wargę z chęcią odrzucenia połączenia. Chciałam dokończyć rozmawiać z Elliotem. Jednak mój palec zastygł na czerwonej słuchawce, kiedy zobaczyłam kto dzwonił.

Pan Warren.

Ze ściągniętymi brwiami odeszłam kilka metrów od łóżka, przykładając urządzenie do ucha.

— Dzień dobry, pan…

— Rozmawiałaś dzisiaj z Aidenem? — przerwał mi, brzmiąc na wystraszonego.

Jego ton i wspomnienie o chłopaku spowodowało, że momentalnie zrobiłam się blada na twarzy.

— N…Nie — odpowiedziałam niepewnie. — Coś się stało?

— Wyszedł z domu, a miał dziś nigdzie wychodzić — wyjaśnił. Byłam pewna, że zaciskał palce na telefonie, aż prawdopodobnie go miażdżył. Jego głos drżał. Bał się.

— Może poszedł się gdzieś przejść — zasugerowałam, a potem uniosłam brwi i dodałam. — Dlaczego nie poszedł do szkoły? Jest środek tygodnia.

— Stwierdziłem, że Wes z Aidenem dziś powinni zostać w domu.

Czekaj, co? Dlaczego?

Analizowałam jego słowa. Męczyłam szare komórki, próbując znaleźć odpowiedź we własnej głowie, aż nagle sobie przypomniałam. Rozmawiałam o tym z Aidenem, któregoś dnia.

— Dzisiaj rocznica śmierci ich matki. — powiedziałam to, niemal bezgłośnie.

— Wes pojechał go szukać, a ja jestem na komisariacie i dzwonię po szpitalach. Myślałem, że z tobą rozmawiał.

— Nie rozmawiał — Przycisnęłam palce do skroni, zaczynając się cała trząść z nerwów. — Proszę się nie martwić. Znajdę go.

Nie pozwoliłam mu nic na to odpowiedzieć. Rozłączyłam się. Zerknęłam w stronę brata, który siedział wyprostowany, jak struna. Usłyszał cząstki rozmowy, ale nic nie rozumiał, bo nie wiedział. Nie wiedział tyle, co ja.

Krew Diabła ( Błędy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz